1949 – Allard J2

Sydney Herbert Allard był handlarzem z Londynu – opychał Fordy w ich salonie – i miał dostęp do solidnych fordowskich widlastych ósemek. Już przed wojną opracował – z użyciem tego motoru – auto do wyścigów. W drugiej połowie lat ’30-tych, niszczył rywali podczas brytyjskich zawodów, uczestniczył w Le Mans, brał udział w Mille Miglia. Model Special potrafił w autosport, ale Allard postanowił o jego seryjnej produkcji dopiero po wojnie. Auto bazowało na platformie Forda Modelu 40, z jego przeniesieniem napędu, ale obleczonym w karoserie Bugatti Type 51. Było z lekkiego aluminium, przez co miało przewagę we wszelkiego rodzaju hillclimbach. Allard wszystkie swoje modele robił w tej filozofii. Po wojnie powstawały warianty Speciali również z V12 Lincolna, choć w niewielu egzemplarzach. Taki motor dawał od kurwy momentu obrotowego, przez co tego typu auta zaczęły odnosić serie zwycięstw. To było dobre auto – choć potrafiło się mocno grzać przy odcinie… To przez nienajlepszy design kolektorów – ale auto było dobre.

Podczas wojny Allard zajmował się naprawą uszkodzonych ciężarówek na potrzeby wojska – ale gdy konflikt dobiegł końca, można było odświeżyć ofertę, aby rozpocząć sprzedaż aut. W 1946, przy użyciu fordowskich układów napędowych w połączeniu z ich 3-biegowymi przekładniami, powstały nowe konstrukcje. Przód zawieszenia to oś dzielona, z tylnym mostem napędowym – oba na poprzecznych piórach. Modele K1 i J1 były bardzo proste, żeby nie powiedzieć “prymitywne” w swej architekturze – ale za to szybkie. A już z 3.9-litra V8 pod maską, to na pewno. Do oferty wprowadzono bardziej ogarnięte wersje M1 i L Type z 4 fotelami. Do tego P1 w sedanie. Było w czym wybierać. Takie P1 nota bene, z 4.4 już litra pod maską, wygrało takie Monte Carlo na przykład – a chłop zajął również 3-cie miejsce w 24-godzinnym wyścigu Le Mans – z niesprawnym 1 oraz 2 przełożeniem ich 3-biegowej skrzyni!

To było dobre auto, ale najlepsze ze wszystkich były modele J2, produkowane od 1949 roku. No to takie coś, to był właściwie czterokołowy motocykl. Miał nowoczesne widlaste serce Cadillaka, dzięki czemu nawet XK120 zostawał w tyle. Nawet Jaguar był po prostu za wolny – taki to chlew robiło na drodze. J2 przyspieszał do setki w mniej niż 6 sekund i potrafił osiągać 160 km/h. To był olbrzymi krok naprzód w porównaniu do J1. Czy oznaczało to dominację Allarda?

Otóż, oznaczało to koniec dla tej marki… Ale, ale dlaczego? Jaguar był klepany w tysiącach sztuk. Miał określoną niszę, w której grał pierwsze skrzypce. Allard wykonywał malutkie serie swych pojazdów i nie mógł nijak konkurować bez technologii masowej produkcji – niezależnie od osiągów, czy jakości wykonania ich aut. A Jaguar, przecież oferował modele po mocno zaniżonej cenie w stosunku do jakości, jaką oferowały – i jeśli zaszłaby taka potrzeba, mogliby zalać rynek swoim produktem. Smutne… Anyway.

Jeszcze słowo o modelu J2… Obiecuję – tylko jedno zdanie: Przednie zawieszenie było zbliżone do poprzenika, ale pióra zastąpiono sprężynami śrubowymi. Tył potraktowano DeDionem i zmieniono architekturę hamulców bębnowych, zmniejszając tym samym masę nieresorowaną auta. Całe V8 mocno cofnięto w ramie, dla przeniesienia środka ciężkości do tyłu. Dolnozaworowe V8 od Forda było standardem, ale robiono i wersje z Cadillakiem pod maską, w postaci V8 na popychaczach. Generalnie – na Allarda nie było mocnych. Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą. To był schemat nie do podejścia i nawet najlepsi wymiękali. J2 z Cadillakiem o pojemności 5.4-litra wygrało w swojej kategorii w wyścigu Le Mans – i trafiło na podium w klasyfikacji ogólnej! Z początkiem lat ’50-tych przedstawiono pakiet modyfikacji do J2, które zdominowały całą amerykańską scenę wyścigową. J2X były zasilane V8 Cadillaka i silnikami 331 Chrysler HEMI Firepower. No wyobraźcie sobie co to musiało robić za gnój. W 313 udokumentowanych startach, pojazdy te wygrywały 40 razy, przy co najmniej 62 okazjach zajmując inne podia. Dość powiedzieć, że Allardami ścigały się profesjonalnie takie osobistości jak Carroll Shelby (którego znacie z Mustangów, Fordów GT40 i Shelby Cobry – której temat, swoją drogą, niedługo poruszę), oraz Zora Arkus-Duntov (jego to z kolei znacie jako ojca-założyciela projektu Chevroleta Corvette).

Teraz może lepiej rozumiecie dlaczego Shelby Cobra wyglądała tak, jak wyglądała. Mały lekki roadster z dużym amerykańskim V8 pod maską. To auto zasługuje na większą uwagę za swój wkład w historię motoryzacji. Allard stanowił wzór, do którego zawsze dążyła Corvetta, Cobra – jak i spore grono aut sportowych produkcji angielskiej. Prostej konstrukcji, solidne i mocarne auto – rozwalało na torze pojazdy o dużo bardziej zaawansowanych rozwiązaniach. Niestety kariera tego modelu nie mogła trwać długo. Allard zaatakował segment Jaguara i w 1958 roku musiał się zawinąć. Ponad 5 lat walczyli, bo już w 1953 sprzedaż spadła, się swój ryj rozbiła, i już nie wstała.

A GÓWNO TAM – WSTAŁA! Po pół wieku, od 2006 roku do dziś, można kupić J2X w zgodzie z oryginalnymi projektami z czasów świetności. Choć to raczej taka oto ciekawostka, aniżeli pełnoseryjna produkcja… Chociaż mowa o produkcji seryjnej w przypadku tej marki, to jakieś nieporozumienie – niezależnie czy teraz, czy nawet za czasów ich świetności. W sumie nic się nie zmieniło.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: M Buckley – The Complete Illustrated Encyclopedia of Classic Cars | ultimatecarpage.com | classiccarweekly.net | conceptcarz.com | supercars.net | silodrome.com | allardregister.org | wheelsage.org

1931 – Alfa Romeo 8C 2300 Monza

ConfigurationDisplacementPowerAccelerationTop Speed
Straight 8
Supercharged
2.3 L178 BHP225 km/h
140 MPH

Jano joined Alfa Romeo in 1923 – and that one move kickstarted their whole racing program, but after two (quite successful) seasons, Italians quit competition. Vittorio Jano is transferred to road cars development, which results in 1927 6C 1500 launch. That platform was dedicated for the public road use, but its motorsport variants were dominating every form of circuit racing. Mille Miglia went to Alfa Romeo drivers 3 years in a row. What Jano did, was he took his old P2 creation, and having this – he attempted on development of a new racer for 1931 season. It was overcomplicated to the point it had two engines and was… well, not the most suitable for competition (mostly due to reliability issues) but hey – its road iteration was absolutely the best of the best in its field.

Jano knew quite well the technology allowed constant growth in competition. He believed in „there’s no replacement to displacement” philosophy. P2 was already an 8-cylinder, but the road car was to have a new motor: 2 forged steel blocks of 4 cylinders each – in overhead valve layout. The camshaft was right in between, and since it was shortened, it didn’t have to flex like crazy. Lower to the side was a Roots-type supercharger with Memini carburetor (that was replaced with a Weber in the later models). That’s how you do 155-165 bhp from 2.3-litre motor – in its least powerful variants.

Alfa’s competition had already reached 180 bhp level, but Alfa’s strength lies elsewhere. It had a lightweight and agile platform. Each car stood on a steel ladder frame, with semi-elliptic leaf springs and friction dampers. It was stopped by drum brakes at each wheel. The power was transferred via a 4-speed gearbox, and the whole thing C no more than a ton. Almost 200 examples left factories within 3 years, and a vast number of them was actually involved in motorsport. Mille Miglia is not an easy thing. It’s a difficult race generally speaking, and most well designed, tested and proved, proper builds – fail that event. Alfa was completely new – with two examples just completed for the 1931 edition of the race. Tazio Nuvolari behind the wheel of a 2300 model – he’s been having continuous problems with his tires… yet he was fast like a devil himself. Rudolf Carraciola was the main rival then. He had an SSK – a 7.1-litre monstrosity with an excess of power that would allow easy overtakes and building 17 minute gap. This cannot be. Nuvolari gives 100%. He does manage to shorten the distance, but the clouds of dust coming from the Mercedes in front limit visibility to near zero. As a result – Nuvolari ends his race in a crash.

Weeks go past and Nuvolari drives his 8C 2300 again. This time: Targa Florio. Not only he achieves payback on the German machine, he also begins the winning streak for Alfa Romeo. And a new era in motor history. Both Alfa competitors have a modified (shortened) wheelbase, that will later be adapted in the new Tipo A Grand Prix racer. Both cars participated in the Italy Grand Prix at Monza. The event when Arcangeli will die during a practice session in his Tipo A. Other cars didn’t finish either – but both Campari and Nuvolari swapped their Tipo As for 8C 2300s in an early phase – and they won the event! Since that time – we call those variant „Monza”, and 2300 will celebrate success after success in Grand Prix races up until Tipo B comes.

Le Mans required some more changes to the project. The body was enlarged as the rules dictated 4 seats. Alfa sent 3 vehicles, but one motor blown in practice before the race even started. The race rich in long straights and fast bends – perfect for German SSKs. And German machines were direct rivals, as they also started in Formula Libre category. I guess that’s enough said – the Circuit favored Mercedes… Another Alfa Romeo ends crashed around 100 laps into race. One 8C left in competition. Behind the wheel: Tim Birkin (ex-Bentley Boy) and Lord Howe. The English demolished their rivals so much so, the fastest Mercedes was 100km distance behind them! 8C Alfa was fastest at Le Mans 4 times a row – and little to 5 times. They took the whole podium in 1993…

The most successful sportscar in the history of the most successful sports cars. People say the Type 35 Bugatti was the best, but Alfa Romeos were such a close second, that Bugattis could constantly feel their breath on their back. Alfas were best at Italian Grand Prix. They won the Mille Miglia and Targa Florio – 3 times each. Le Mans: 4 times. That – with the car designed for road use mainly. One that you could normally go and buy. All those trophies, and around 50 more – minor successes on top of it. Rudolf Caracciola (mainly – Mercedes) drove it to victory in Lvov Grand Prix and Eifelrennen. Etancelin (mainly: Bugatti) won 5 other times behind its wheel. Alfa Romeo drivers bested anyone – Bugattis, Maseratis or Mercedes drivers – in every single classification of the early ’30s racing. Quite frankly, in automotive history Alfa Romeo Monza takes second after Bugatti also because their successes stay in the shadow of a later Tipo B or 2900 models. The French focus orbits around a single model and that is why its so well remembered. Type 54 or 59 Bugattis weren’t as accomplished. Tipo B – absolutely was. And 8C was not far behind. Jano designed a perfect platform, and Alfa had great roster of talented drivers. Legends. That made the golden era of racing. Enzo Ferrari joins Alfa Romeo as a driver in 1920, at the end of the decade – in 1929 – he established his own racing program and in 1932 ends his career behind the wheel. By that time his Scuderia Ferrari is recognized as a semi-official Alfa Romeo motorsport department. He enters his, modified to 2.6-litre, Monzas until he can start using Tipo B for his racing effort – but it is Monza that starts the new racing era.

Krzysztof Wilk
All sources: ultimatecarpage.com | kolumbus.fi/leif.snellman | wikipedia.org | conceptcarz.com | supercars.net | gaukmotors.co.uk | wheelsage.org

1973 – Austin Allegro ADO67

A oto i symbol wszystkiego co najgorsze w angielskiej motoryzacji. Kreatura poczęta w pierwszej połowie lat ’70-tych miała uratować rodzimy auto biznes. W wielkich ilościach zalewać rynek motoryzacyjny. Być obrazem ówczesnej Brytanii, autem największego ich koncernu, dostępnym dla każdej rodziny na wyspach. No raczej nie sądzę…

Te konstrukcje puszczały wodę jak sito – ciekło z tego w każdym możliwym miejscu, a w nocy słychać jak gnije to w garażu. Biegi chodziły gorzej jak w Tarpanie. A spróbuj podeprzeć podnośnik o milimetr nie w tej pozycji, co nakazał producent! Przy źle podpartym podnośniku tylna szyba całkiem wypadała z auta (a drzwi już byś wtedy nie otworzył za chuj). Jak się łączy jedno z drugim – nie wiem. Dość powiedzieć, że koło kierownicy – uwaga, hit – było kwadratowe. Mnie nie pytajcie. Ja tu tylko sprzątam.

Austin rywalizował bezpośrednio z Chevette, Golfem i Escortem, a nie mogli wyjść z czymś takim do ludzi. To się oczywiście nie mogło udać, więc już w 2 lata poprawiono modele Allegro. W 1975 w obieg weszły auta nazywane „Allegro 2”, ale to było to samo, tylko… nie powiem, że zrobione porządnie – ale przynajmniej dopracowane. Po pierwsze pozbyto się… chciałem powiedzieć „koła kierownicy” – ale sami wiecie… Nowa kierownica już naprawdę była okrągła. Przedni grill również uległ drobnej zmianie, ale poza tym – modyfikacje były niedostrzegalne. Za to osiągi? Niedostrzegalne. Nijak nie można było konkurować ani z Golfem, ani z Fordem. A do walki dołączyły nowe Astry i Kadetty. Escort przypudrował nosek i miał w swej ofercie spory zastrzyk technologii… A na Austiny dalej mówiono „gówno” xD Serio – nie robię was teraz w chuja. Austin należał do British Motor Corporation i auta wczesnych lat ’60 to była taka padaka (może niedługo o tym okresie opowiem przy okazji innego autka), gdzie najtańszym kosztem puszczano identyczny produkt pod różnym szyldem – a każdy chujowy i okrutnie nieaktrakcyjny – że w Anglii na Austiny mówiono „latające świnie”, a na te w kolorze brązowym: „sraka”.

BMC było wtedy czwartym największym producentem na świecie i trudno uwierzyć, że ktoś poza Sasinem mógłby coś tak spierdolić. Auto miało dobry layout: było małym hatchbackiem z napędem na przód – u początku boomu na hot-hatche. Miało zastąpić najbardziej popularny i najbliższy sercu Anglików model 1300 – dzieło Issigonisa – auto, które sprzedawało się po wojnie w największej ilości egzemplarzy. Pracy dokonywali nawet na tej samej platformie! Mieli do dyspozycji nowy silnik, którego produkcję rozpoczęto dosłownie moment wcześniej. I pierwszy projekt nawet wyglądał futurystycznie, z nisko przechodzącą linią maski – taki w kształcie klina. Ale British Leyland chciał koniecznie użyć również i przestarzałych silników z Austina 1300 – a w ogóle to nawpychać tam jak najwięcej starej technologii, która im się po kątach jeszcze walała. Starym motorom zmniejszono pojemność a i tak nie mieściły się pod maską… i tak linie auta napuchły do tego, co możemy zobaczyć na obrazkach. To była stuprocentowa sytuacja (w gejowskim żargonie) i to na pustą bramkę – a i tak przestrzelił. Dzisiaj Austin – jeśli ktoś o tej marce w ogóle jeszcze pamięta – wzbudza tylko uśmiech pożałowania.

Z czasem wyjechały wersje, które miały atakować segment aut luksusowych – no cyrk na kółkach. Zmieniono atrapę chłodnicy, dodano znaczki, że “Vanden Plas”… kino za darmo, ale żal na to było patrzeć, bo to dalej niczym się nie różniło od poprzednika. Do „sportowych” wariantów Equipe domalowano pomarańczowe pasy, że niby szybkie. Ot, zmiany… Napęd był oczywiście przedni. Stylizacja – nieciekawa. A auto chujowe. Nijak nie mogło zawojować rynku. Nie przemawiało za nim NIC kompletnie. Ani praktyczne, ani ładne to, ani zwinne. Dekadę zajęło doprowadzanie tego gówna do ładu i ostatnie egzemplarze z roku 1983 były nawet znośne. Były jednak też: ostatnie. Po dziesięciu latach zawinięto ten cyrk w pizdu i Austin odeszedł w zapomnienie.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: wheelsage.org | autozine.org | ultimatecarpage.com | wikipedia.org | autoexpress.co.uk | aronline.co.uk | thetruthaboutcars.com | mikebrewermotoring.com | M Buckley – The Complete Illustrated Encyclopedia of Classic Cars | drives.today | adrianflux.co.uk | IG: 499luigi, shawcross_car_photography, tor.automotive, classicsbychance, carsyourparentsowned, cornishcarspots, cardesignarchives, thecararchives, tommorley82, murphy__93, autodeayercl, classic_carpics, petrol_boyz, tkroonczt, classicsworlduk, peugeot304, spottedmotors, theworldisyourlobster, the_marquis__, ohsoretroevents, jagalfa

1924 – Alfa Romeo Tipo P2 8C/2000

ConfigurationDisplacementPowerAccelerationTop Speed
Straight 8
Supercharged
2.0 L134 BHP224 km/h
139 MPH

The first steps in motorsport – it was a disaster. ALFA had nothing to back their efforts, so they copied FIAT’s solutions, as FIAT’s 6-cyl worked all the time, every time. Problem was, when ALFA got those engines and finished their vehicles, FIAT already had 8-cylinder in a straight layout, that demolished all the new ALFAs easily. ALFA had also seen a tragic event, when one of their drivers had to be packed in a bag. All the others withdrew from that race. Some of them never came back on the track. Young Enzo Ferrari was sent to negotiate with the head FIAT thinker – Vittorio Jano. Jano agreed to join ALFA immediately, and not longer than a week after, his family was already living in Milan.

He was first tasked with redesigning their P1 racer into a usable piece of machinery. Before he changed teams, he had a good project in his mind. It was an Inline 8-cyl twin cam. He made a lot of changes to it, to refine the motor, as the 1923 season revealed its issues. Instead of 2 4-cylinder blocks, he used 4 blocks of 2 cylinders each. Cast iron, much more simple and largely solid. The crankshaft of that thing required 10 bearings per cam – and it was a twin cam – so it wasn’t cheap to build, but its reliability was unmatched. Jano increased the valve angles, and put the downdraught carburetor in behind the supercharger. 2 valves per cyl it had in a DOHC layout. 134 bhp from a Roots supercharged unit. A 4-speed was installed within a sheet-steel frame. Semi-elliptic leaf front suspension was nothing new. The rear – the whole back was narrowing very low, and it was standing on springs linked to the body frame. The car body variants were those of a longer, aerodynamic rear end – and one shortened, which offered more stability in corners. The drivers could choose what to drive. It was that time, when the cloverleaf first appeared on the engine covers – and the ‚quadrifoglio’ will stay with Alfa Romeo forever.

Jano used old 6-cyl to juxtapose them with the new engines. He experimented on supercharging and it helped him refine his 8-cyl, 2-litre supercharged P2 racer. And it was a secret project, really. When shown to public, the opposition was shocked. Ascari dominated its first outing in 1924, and he won the race with avg. speed of almost 100 mph. Campari was in the lead when he pierced his tire. If not for that, Alfa Romeo would have had a one-two in their second race. The best that day was E. Ferrari behind the wheel of an Alfa R/L. The next event in the calendar was the French Grand Prix, so the stake was enormous…

It was a long race on the streets of Lyon – 810 km on public roads. All big figures were present: Delage, Fiat or Bugatti. None could counter Alfa Romeo. Their drivers were outrageously fast. Both Campari and Ascari – they had such a lead, that they delivered first position with no stress at all. Ascari set the tempo for the entire race, but his block cracked at the end, so he had to retire. The other P2 had no problem reaching the finish line in triumph and glory. The France trophy goes to Italy. Italian Grand Prix was next. It was a Monza race, where after 80 laps, P2 drivers landed on first 4 positions, with almost an hour lead over their closest rival.

3 Alfas show up at the start of the Spa race. It was the Grand Prix Europa and Ascari, Campari with Gastone Brilli-Peri, were behind the wheel. Ascari set the fastest lap, and he won at the end. Second place on the podium was for Campari in the other Alfa Romeo. Their luck ends though, and with the next event: the Montlhéry race, Ascari loses his life in a crash. He was 37 years old – and a 4 times Grand Prix winner. A tremendous loss. Left a 7 year old son, who would become a double F1 World Champion, before he also dies a 36 years old – and as well on the 26th day of the month. Just like his father did. After the old Ascari is out – the whole team gives up and Delage comes to finish first.

Monza was the last race that year and Italians sent 3 drivers again. Pete DePaolo takes Ascari’s place. The American had just managed to come first at the Indy500, driving a Duesenberg. It was a good asset, but no match for the Alfa Romeo of Brilli-Peri. Well, he was the best that time, alright… He came first – 20 minutes before Campari in the second Alfa – who was 10 minutes in front of the third Bugatti. Alfa was higher in ranks than Duesenberg and won the series in the end. It was the first edition of the World Championships – which later would evolve into what we know now as F1 racing. Starting that year – all road going Alfa models will have their logo embraced in laurels. But the season ends with huge changes in race regulations. Even those didn’t end Alfa Corse domination. P2s would win 14 times in that decade – 14 times Great Grand Prix wins, and other major events like Targa Florio. And Jano didn’t really make any revolutionary change to their setup. The P1 failed race car lost good 100 kg, and in the guise of P2, it became a rival not to be treated lightly. One only Bugatti Type 35 could match in any way.

The P2 was the first Jano project – first of all his successful Alfa racers. Not only Grand Prix contenders, but also road-going sports cars. It was the best race car of its times. Alfa would be the fastest on every European race track, and its domination would end only in the ’50s – after they’ve managed to win F1 twice. P2 is the beginning of that beautiful story, and it sets the underpinnings for their future wins. A milestone in the world of motorsport. Jano Alfas were like art – and so was the P2. Just look at the engines of his architecture. They could rev to 6.5k RPM without a single problem ONE HUNDRED YEARS AGO! The engineers made them have specially designed valve springs, to limit the engine revolutions – without them, they could easily reach 9k.

One of the oldest car manufacturers Alfa is, but its legend starts with the P2 in the ’20s. 6 examples of that car will we built in that period, and at least two are running today. One sits in the Alfa Romeo museum – fully functional, race ready and in the Grand Prix winning configuration. Every inch is identical to original. The F1 World Champion, the 3 times Le Mans triumphant, Phil Hill had a chance to drive it in 1981, and he was impressed with the quality of the vehicle he’s been given. The other known example was the one Achille Varzi took to a Targa Florio win – flat grille variant. It had a spare tire mounted at the rear – and it has it now. You can witness it in Torino museum.

Krzysztof Wilk
All sources: ultimatecarpage.com | motor-car.net | wikipedia.org | supercars.net | alfaworkshop.co.uk | conceptcarz.com | museoalfaromeo.com | sportscardigest.com | wheelsage.org

1990 – Opel Lotus Omega / Vauxhall Lotus Carlton

GM przejął angielską markę Lotus w 1986, i w marcu 1989 prasa dotarła do informacji, że Opel podjął współpracę z Lotusem. Ich praca polegała na budowie dopakowanej wersji sedana Omega – i w dupie mieli mieć niemieckie ustalenia odnośnie sztucznych limitów prędkości w ich seryjnych autach. Nowy model miał po pierwsze: stawić czoła M5 – a po drugie: poprawić image Opla, osiągając wyniki w sportach motorowych.

Prace podjęto na generacji A modelu Omega. Ten wyposażono najpierw w większą turbosprężarkę, ale potem z tego rozwiązania zrezygnowano. Twin turbo było lepsze. W ogóle w zamiarze miała tam siedzieć seryjna jednostka z Omegi 3000 GSi 24v, ale 3.0 nie lubiło za bardzo manipulacji. Dlatego temat poruszono bardziej inwazyjnie. Motor rozwiercono do 3.6 litra, wymieniono tłoki i podłączono podwójne doładowanie. Ten pomysł również porzucono, bo turbosprężarka w połączeniu z kompresorem to wtedy jeszcze świeża technologia. Koniecznie jednak chciano się pozbyć turbodziury – naturalne rozwiązanie: dwie turbosprężarki. Zainstalowano więc dwa systemy Garrett T25 dmuchające 0.7 bara każdy, dając wspólnie ponad 550 Nm momentu obrotowego już przy 2k RPM, co do dziś jest jednym z najlepszych wyników dla tego zakresu mocy, i prawie 2x tyle co w ówczesnym M5. Motor był mocno wysilony, bo to ponad 100 koni z litra pojemności, ale Lotus specjalnie po to wzmocnił cały blok, żeby taką moc można było generować stabilnie. Zmniejszono współczynnik kompresji, bo już i tak na cylindrach było większe ciśnienie, i dano kute tłoki z nowym korbowodem. Już było dobrze – a do tego wszystko było sterowane zaawansowaną elektroniką – i wysyłało power do 6-stopniowej przekładni z Corvetty ZR-1, z tym że Corvetta nie miała takiego dopierdolenia, jakie było w Omedze. Taki zestaw w Oplu, to był hit, że ja pierdolę.

Zawieszenie z wahaczem skośnym już w oryginale było dobre, ale jeszcze je dostosowano dla większych osiągów. Z tyłu wprowadzono samopoziomujące rozwiązania z wielowahaczem z modelu Senator, dzięki czemu geometria się znacznie poprawiła – i całość utwardzono. Hamulce pochodziły wprost z motorsportu, i były to największe tarcze na kołach sedana – ever. Taką siłą hamowania Lotus wpierdalał niemiecką konkurencję jeszcze przed śniadaniem. W środku wstawiono fotele Recaro, sprzęt audio Blaupunkt – bardzo nowoczesny, jeden z lepszych w tym temacie – a całe wnętrze obszyto skórą. Jeśli chodzi o zmiany na zewnątrz, to Lotusa od zwykłego Opla odróżnić można było tylko detalami, jak venty na masce, oraz światła przeciwmgielne w zderzaku. Większe nadkola i szersze opony. Reszta to jeszcze mniej istotne szczegóły, które pozwolę sobie pominąć.

W latach ’70-tych Niemcy doszli do niepisanego – i dobrowolnego – porozumienia, że ich modele przeznaczone do użytku na drogach publicznych, nie będą przekraczały prędkości maksymalnej 250 km/h. To miała być prędkość, do niczego nikomu nie potrzebna, a i względnie bezpieczna – nie wspominając już o normach emisji spalin. Od 20 lat nad tym debatowano, ale do nieoficjalnej umowy słownej doszło w 1990 roku, podczas prezentacji Mercedesa 500E. Obecni wtedy byli przedstawiciele grup Audi, BMW i Mercedesa właśnie. Początkowo Lotus wzbudzał kontrowersje, bo Anglicy chuja kładli na niemieckie zachowania względem ich pojazdów. Te całe dywagacje na temat szybkich aut, to oczywiście była bzdura, bo po Autobahnach jeździły już Ferrari, Astony, czy Lamborghini – a żeby daleko nie szukać, to i Porsche – które większe prędkości robiły z palcem w nie powiem gdzie. Ale to nie jedyne kontrowersje, których przedmiotem była Omega…

W Anglii starano się zakazać produkcji tego modelu. To po serii niefortunnych zdarzeń… napadów – nazwijmy rzecz po imieniu. 26 października 1993 roku zgłoszono kradzież jednego z tych pojazdów w West Midlands. Sprawcy wpierdalali się autem przez witryny sklepów, i kradli wódę i fajki na łączny koszt 20k funtów. Policja nic z tym nie robiła, bo po prostu nie byli w stanie ich złapać – jak oni w 5 sekund do setki… I dopiero niedawno – gdzieś w 2020 – prawowity właściciel zgłosił odnalezienie porzuconego auta w jakimś rowie. Dlatego policja starała się zdjąć ten model z ulic, odpalili szeroko zakrojoną kampanię aby tego dokonać, ale im się nie powiodło. Posiadanie czegoś takiego w latach ’90-tych to była loteria, bo auto stale było na celowniku złodziei.

Dla niewtajemniczonych – to zwykły Opel. I po prawdzie Lotus Omega nie różni się w dużym stopniu od podstawowej wersji popularnego auta. Tylko, że pod spodem znajduje się całkiem przemyślane połączenie komponentów ze sportowego koszyka GM, profesjonalnie dopasowanych przez ekspertów z Lotusa. Takie połączenie musi dawać wyniki – i Lotus był najszybszym kredensem na świecie, aż do zdetronizowania przez Brabusa z V12. Największym lokalsom: Mercedesowi, BMW, czy Audi – 10 lat zajmie opracowanie auta, które będzie w stanie jakkolwiek nawiązać rywalizację. Zasilany przez podwójnie turbodoładowane, niemal 400-konne 6-cylindrów o pojemności 3.6-litra pojemności, Lotus potrafił się – z czterema ludźmi na pokładzie (serio testowali to na torze Nardo) – rozpędzić do prędkości 283 km/h, a przyspieszeniem równał się z Testarossą. 5.3s do setki. Wedle danych producenta – i prawda była taka, że Opel robił setkę w 5 sekund, a przy dobrych oponach, to i krócej. Standardowo montowano Goodyear’y z mieszanki wykorzystywanej normalnie w ogumieniu Lotusa Esprit SE. Takie koła znacznie poprawiały osiągi na mokrej nawierzchni i stabilność przy dużych prędkościach. Auto prezentowało sensacyjne osiągi, ale i prowadziło się wspaniale. W końcu to był Lotus, i to do czegoś zobowiązuje… W normalnej jeździe podsterowne zachowanie można było zmusić nadmiarem mocy, do bezpiecznej, progresywnej – łatwej do opanowania – nadsterowności. Właściwości jezdne nie przejawiały kszty nerwowości, a zaskakiwały zwinnością na łukach. Auto dużo też potrafiło wybaczyć niewprawnemu kierowcy.

Opel Lotus Omega, obecny również na wyspach jako Vauxhall Lotus Carlton, wyprodukowany był w ilości 320 zboczonych sztuk z kierownicą po prawej stronie, oraz 630 normalnych, chrześcijańskich. Łącznie 950 egzemplarzy, wszystkie w jednym kolorze. Był to Imperial Green, bardzo ciemny odcień zieleni, podobny do British Racing Green, ale patrząc pod każdym kątem wydawał się być czarny. Cena takiego Opla w salonie była 2 razy wyższa od zwykłej Omegi, za to koszty eksploatacji: 2x wyższe – a części dostać się nie da. W budzie kredensa za to mamy supersamochód w limitowanej serii. Niczego nie można się powstydzić: przyspieszenie i elastyczność – lepsze od Ferrari. Prędkość maksymalna zbliża się do 300, auto trzyma się asfaltu i hamuje, kiedy trzeba. A poza tym jest funkcjonalne i zabiera pasażerów, nie rzucając się w oczy krzykliwymi spojlerami.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: Top Gear: The Cool 500 – The Coolest Cars Ever Made | autozine.org | M Buckley – The Complete Illustrated Encyclopedia of Classic Cars | wikipedia.org | wheelsage.org | silverstoneauctions.com | bonhams.com | handh.co.uk | swva.co.uk | historics.co.uk