1984/2020 – Porsche 935 K3V Bisimoto Engineering

Zacznijmy może od tego, czym właściwie jest Typ 935. Porsche dostarczyło światu jedno z najbardziej legendarnych aut w historii motoryzacji: 911. Model, który przez dekady towarzyszył nam w naszych marzeniach, rozwijał się wraz z nami i, ku naszej uciesze, zdobywał sportowe trofea. Gdy pojawiło się Turbo – była to już generacja 930 tego modelu. Porsche brało udział we wszelakiej maści zawodach za pomocą Typu 930, i homologowane auta na bazie 911-stki jeździły w formatach GT oraz widoczne były w rajdach Grupy 4, jak i Grupy B. Niemcy chcieli jednak zasmakować formuły Super Silhouette – nazwanej tak właśnie między innymi przez ich machinacje…

Aby dostać homologację do zawodów w Grupie 5 należało spełnić jeden warunek – auto musiało bazować na modelu, który miał już papier Grup od 1 do 4. Inżynierowie Porsche dostrzegli drobną lukę w przepisach… “Bazować…” – wiecie co w latach ‘70-tych oznaczało słowo “bazować”? Egzemplarz wyścigowy miał mieć maskę, drzwi i dach wspólny z rajdowym odpowiednikiem Grupy 4. Wszystko inne mogło być inne. Dlatego w teorii: drogowe Porsche 911 miało rajdowy odpowiednik, który to miał jeszcze bardziej sportowy odpowiednik – którym niby miało być 935. A w praktyce to zupełnie inne auto – nie ma nic wspólnego z 911 – do którego przymocowano maskę i drzwi z drogowego egzemplarza i już – “bazuje” na modelu 930. Wyścigowe pojazdy sylwetką przypominały drogowe modele, ale wnętrze miały typowo wyczynowe. Dlatego ten format wyścigów nazwano “Super Silhouette” – a Porsche było wtedy w zamiataniu konkurencji najlepsze.

Oto jest auto powstałe z pasji. Wygląda jak typowo wyczynowa maszyna, ale jest w pełni dopuszczona do użytku na drogach publicznych. Generalnie projekt powstał na bazie 911 z 1984 roku – typ 930 – do niego dołożono oryginalne panele z wersji Kremer 935, i przeprowadzono konwersję do elektryka. Wynikiem takich manipulacji była – dzięki dużej swobodzie twórczej – poprawa rozkładu mas. Zwykłe 911, albo nawet i K3 – miało oryginalnie silnik z tyłu, przez co rozkład mas był… taki se. W K3V raz, że elektryczny motor znajduje się centralnie – to dwa, że jest płaski i leży bardzo nisko, przez co środek ciężkości również przebiega nisko. 911 ma naturalną tendencję do nadwagi z dupy strony. Bisi upchał akumulatory z przodu, akumulatory z tyłu – a sam motor: centralnie za kierowcą.

Za transfer mocy odpowiada bezpośrednie przeniesienie napędu – nie ma skrzyni biegów. Wiele aut sportowych wykorzystuje tzw. układ transaxle, na który w zasadzie składa się silnik z przodu, w połączeniu z przeniesieniem napędu w postaci skrzyni biegów zintegrowanej ze szperą tylnego mostu. W K3V cały zespół napędowy jest zintegrowany – wraz z silnikiem. Tak jakby kolejny krok w drzewku technologicznym. Fabryczny układ kierowniczy z Porsche 930 spisuje się znakomicie – auto reaguje natychmiastowo, z tym że cała moc dostarczana jest od razu. Efektywny zasięg to 250 km – 160 przy maksymalnym obciążeniu. Baterie ładują się od zera do fulla w 36 minut przy szybkim ładowaniu.

Olbrzymia chłodnica na przedzie zajmuje się temperaturą zarówno silnika, jak i przetworników, olbrzymiej średnicy przewodów i innych elektrycznych komponentów. 403 volt idzie przez te kable. A w elektryku – im grubsze kable, tym większe pierdolnięcie. Takim bydlakiem to można zabić. Cały zestaw właściwie wywodzi się z układów wykorzystywanych do wyścigów na ćwierć mili. Takich wiecie – profesjonalnych, gdzie ludzie przekraczają linię mety przy prędkości 500 km/h. Żadna patologia warsztatowa, wiejski tuning, czy inne badziewie na trytki. Wszystko przemyślane, uporządkowane – złączki wyglądają czysto i mają swoją funkcję. Nie trzeba grzebać w żadnych przełącznikach, nie ma żadnej procedury startowej. Przekręcasz kluczyk i komputer sam przełącza styki, aby w bezpieczny sposób dostarczyć jak najwięcej mocy.

Motor użyty w projekcie to duży silnik z Tesli po bardzo srogich manipulacjach. Wypruto w niego wszystkie flaki i wsadzono nowe. Właściwie 2/3 wszystkiego tam jest inne. Zmieniono szperę na mniej skorą do manipulacji, dzięki czemu prowadzenie jest bardziej angażujące. Przeniesieniem napędu steruje komputer – kwestia bezpieczeństwa. Jest on w stanie zadecydować ile mocy ma dostarczać, czasem tę wartość zmieniać w razie potrzeb – powiedzmy, gdy chłodzone cieczą baterie się zagrzeją, albo kończy nam się energia. Może regulować moc przyspieszenia od zera i oferować mnogość trybów jazdy. Komputer regeneruje power, sam stara się chłodzić akumulatory jak najefektywniej i dawać im czas na odpoczynek – zwiększając tym samym ich żywotność najlepiej jak potrafi. Bohater, na którego nie zasługujemy. Gdy baterie są w pełni naładowane, to przestaje odnawiać energię a daje nam więcej mocy. To wszystko dzieje się za kulisami. A my? My w efekcie mamy auto zdolne do 640 koni mechanicznych a momentu obrotowego: jeszcze więcej. Kręci do – uwaga – 18.2 tysiąca RPM! 18 tysięcy to naprawdę dużo frajdy. A pierwszą setkę przekracza w 2.06s.

Spartańskie wnętrze w wyścigowym tonie. Auto jest wyposażone w klatkę bezpieczeństwa. To w gruncie rzeczy wyczynowy bolid, który prowadzi się w tak bezczelnie łatwy sposób, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby stał się zwykłym daily do wypadów na zakupy, czy do pracy. Debil jest w stanie prowadzić to auto – i wygodnie wybrać się takim w podróż. Można tym jeździć cały dzień i nie czuć zmęczenia. Świetnie wygląda, doskonale jeździ, oferuje prze-moc osiągów – i nie stwarza problemów z policją. Nie trzeba się martwić o dokumenty, emisje spalin, czy inne papierologie. Auto jest w pełni dopuszczone do ruchu. A wszystkie modyfikacje są w pełni odwracalne, i jako że żaden z elementów pojazdu nie był wycinany, to jeśli właścicielowi znudziła się taka zabawa, to przywrócenie go do stanu oryginalnego nie jest problemem. Klient po prostu wraca do zakładu i wszystkie zmiany są przywracane do stanu fabrycznego.

Bisi Ezerioha – szef tego projektu – to fascynat technologii i… no chłop ma łeb jak sklep. Maturę zdał w wieku 14 lat i otrzymał najlepsze wykształcenie w kwestii inżynierii. Jako pasjonat motoryzacji, najpierw wsadził 1000 koni do jakiegoś Transita, czy innej Hondy – a teraz to… I w tym momencie pojawia się pytanie: na ile to jest profesjonalny tuning, a na ile już coachbuilding. No bo postawmy się w roli klienta: przychodzimy do zakładu i mówimy “poproszę to, dwa razy”. Robimy przelew – 80 kafli za każdy – zostawiamy dwie sztuki 911, a oni wykonują dla nas dwa egzemplarze 935 w identycznej konfiguracji. Pokazują nam katalog, z którego możemy wybierać, dostosowywać opcje. Są firmy, które nabijają własny numer VIN na autach. Marki takie jak AMG, Ruf, czy Gemballa już są ponad całą resztą firm tuningowych – one prezentują własny produkt. Nowy wariant – alternatywę do tych z oryginalnych ofert katalogowych producenta, którą możesz zobaczyć na ulicy i poprosić taką samą. Profesjonalne wykończenie auta – często wspierane przez owych producentów. Fabryki BMW same nakładają oznaczenia Alpiny u siebie – zanim jeszcze auta wyjadą aby dokonać na nich modyfikacji. Czy to jeszcze tuning? Moim zdaniem nie. To już jest coachbuilding. Jak za dawnych lat ‘20-stych – ‘30-stych, kiedy to najwięksi – tacy jak Bentley, Mercedes czy Alfa Romeo – po ukończeniu mechanicznych podzespołów, wysyłali auto do firm odpowiedzialnych za wykończenie do wybranej karoserii. Kiedyś Zagato, Vanden Plas – dziś Ruf oraz Brabus. Jest także Bisimoto – i to właśnie wam chciałem dzisiaj pokazać.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: bisimoto.com | YT: Holley, Jay Leno’s Garage | torqtalk.com | classicdriver.com | roadandtrack.com | doubleapex.co.za | motortrend.com | thedrive.com | evcentral.com.au | holleyhighvoltage.com | speedhunters.com | autoevolution.com | autosprint.ch | csfrace.com | autobuzz.my

1982 – Porsche 911 SC/RS

SC/RS 911 was a Group C transfer. Rothmans – as their sponsor – needed a machine for Group B rallying, so 911 was a natural choice. As all rally veterans, from Groups 1 to 4, could get a newly formed Group B papers, Porsche filed their 911 SC Group 3, and after constructing 20 EVO examples, they were allowed to compete with an RS machine.

New rules put 1100kg min. weight restrictions on bigger engines. That is the reason why Porsche didn’t use their most recent 3.2 Carrera powertrains – and they chose older variant of a 3.0 SC-derived motor. Prodrive got huge money from their sponsors: Rothmans, Shell and Michelin – all of whom sent thick cheques to their Silverstone-based team. 20 cars were made – 5 of which raced with Prodrive stickers. All the rest was sold “road-legal”. Rothmans Porsche Rally Team led a successful SC/RS campaign in the early Group B era, but they couldn’t pick up the fight against specially derived AWD beasts, because – let’s face it – they lacked AWD. Their top result was a 3rd in 1982 Monaco and twice again the Corsica (1982 and 1985).

What’s worth noting – if you wanted to rally Porsches, then you could take practically anything from their catalogue. 924s had Group B papers, 928s and the 944s. They were often seen in minor asphalt events, but none could hold the stick to a 911. All in all, Germans had plans to replace their 911s with a 959 Gruppe B, but major delays on the development stage made it impossible – prolonging the SC/RS career till the Group B cancellation in 1986.

Krzysztof Wilk
All sources: wheelsage.org | rallygroupbshrine.org

1982 – Porsche 911 SC/RS

911 SC/RS był transferem z Grupy C. Sponsor, Rothmans, potrzebował maszyny do rywalizacji w Grupie B, więc naturalnie wybór padł na 911. Każdy pojazd wysłużony już w grupach 1-4 mógł otrzymać homologację do nowych regulaminów. W 1982 Porsche ponownie złożyło papiery dla 911 SC Group 3 i, po opracowaniu 20 wersji evo, mogli się ścigać w Grupie B pojazdem o nazwie RS.

Nowe zasady jednak mówiły, że jak masz większy silnik, to musisz mieć ponad 1100 kg masy własnej auta. Dlatego silnik SC/RS bazował na wcześniejszej jednostce 3.0 z modelu SC, zamiast najnowszej Carrery 3.2. Rothmans, we współpracy z Shellem i Michelinem, przelali cały hajs do zespołu Prodrive, z bazą w Silverstone. Z 20 powstałych wersji evo – 5 jeździło w barwach Prodrive. Resztę sprzedano jako pojazdy cywilne. Takim autem Rothmans Porsche Rally Team radził sobie nawet nieźle we wczesnej fazie Grupy B, ale wyżej dupy skoczyć nie mógł, bo konkurencja miała 4×4. Najlepszym wynikiem było 3-cie miejsce na 1982 Monte Carlo i dwóch Rajdach Korsyki (1982 i 1985).

Warto zauważyć, że prawie cały katalog Porsche miał homologacje Grupy B. Można było się ścigać wszystkim: 924, 928 i 944. Większość startowała w mniejszych eventach na asfalcie i żadna nie mogła się równać z 911. Koniec końców Porsche chciało wymienić 911 na 959 Gruppe B, ale fala opóźnień w fazie projektowania przedłużyła sportową karierę SC/RS aż do zamknięcia Grupy B w 1986.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: wheelsage.org | rallygroupbshrine.org

1972 – Porsche 911 Carrera RS 2.7 Lightweight

Numbers built: 200
Configuration: 911/83 Flat 6 SOHC 12V
Location: Rear, longitudinal
Displacement: 2.687 l (164.0)
Aspiration: N/A (Bosch fuel injection)
Power: 210 bhp
Gearbox: 5-speed manual
Drive: RWD
Weight: 1095 kg
Top Speed: 241 km/h (150 mph)
0-100: 5.7s

W 1972 doszło do zmian w regulaminie i Porsche 917 już nie bardzo się nadawało do serii World Sportscar Championship. Lipa, bo budowa nowego pojazdu od podstaw też nie wchodziła w grę. Auta często ścigały się w klasie dla prototypów i bazowały na bolidach z F1 a na tych rewirach rządziły Matra i Ferrari oraz angielskie teamy z silnikiem Ford Cosworth DFV – czyli wszyscy, którzy mieli solidny program F1. Porsche miało lekką przerwę, więc opracowanie auta tak, żeby mogło rywalizować… no mogły być z tym problemy.

Szczęściem dla Porsche, powstał nowy format – European GT Championship. Model 911 się nadawał, więc to chyba oczywiste co się musiało stać. Porsche przesunęło cały ciężar na rywalizację w Grupie 4 w klasie GT. Rzucono rękawicę między innymi Ferrari – odwiecznemu wrogowi z modelem 365 GTB Daytona Competizione. Daytona miała dwa razy większy silnik niż jakiekolwiek Porsche w katalogu i oczywiście była faworytem w tym starciu. Trzeba było ze zwykłej 911-stki zrobić tak szybką, żeby była lepsza od Ferrari. No to do dzieła…

Na warsztat trafił model 911 S, który już dawał radę na Monte Carlo i Tour de France. Co trzeba było zrobić – całość odchudzić i zwiększyć dopierdolenie. Silnik 2.4 nawiercono do 2.7 litra, co zwiększyło moc do 210 koni mechanicznych. Aby mniej koni uciekało na przeniesieniu napędu, auto dostało szersze opony – w konfiguracji wyczynowej, ale i w drogowej również (po raz pierwszy w historii). Za pomocą diety cud, pozbyto się całego wyposażenia wnętrza a wiele elementów wymieniono na włókno szklane i stal walcowaną. Tak narodziła się legenda – 911 Carrera RS 2.7.

Homologacja Grupy 4 wymagała 500 sztuk dla plebsu. Auto trafiło do salonów w 1972 i ludzie się poszczali, jak to zobaczyli. W tym roku najczęściej wyszukiwaną frazą w googlach było „komu trzeba dać dupy, żeby dostać RS 2.7” – true story. Podpisanie papieru do Grupy 4 to była formalność – start na sezon 1973 był pewny. Regulamin pozwalał na pewne modyfikacje, więc w Carrerze RSR 2.8 silnik przewiercono jeszcze troszeczkę i współczynnik kompresji zwiększono też tylko ociupinkę – I AUTO MIAŁO 100 KONI WIĘCEJ UAHAHAHAHAHA /szatański rechot/. Jeszcze szersze opony trafiły do zwiększonych wnęk na koła – dzięki którym RSR wygląda jak agresor-morderca. Nawiercane i wentylowane tarcze wyciągnione wprost z 917 zapewniały hamowanie na poziomie.

Auto po raz pierwszy wyjechało na tor w 1973 24h Daytona i RSR 2.8 porozstawiało po kątach. Lepa na ryj dla 4.4-litrowych Ferrari a 7-litrowe Corvetty to już nie wiedziały w którą stronę uciekać jak leciał wpierdol od Niemców. Prototypy się wykrzaczyły i Gregg z Haywoodem zgarnęli pierwsze miejsce w klasyfikacji ogólnej wyścigu. Potem jeszcze był Sebring 12h i Targa Florio. W Mistrzostwach Europy w klasie GT – czyli tych, do których zostało stworzone – do 911 RSR nikt nie miał podejścia. Wygrało 6 z 9 rund w tym sezonie.

Była też koncepcyjna wersja 2.8 – tak namieszana, że nie miała homologacji do Grupy 4. Z czasem zmiany te wprowadzono do aut katalogowych i powstała Carrera RS 3.0 a z nią RSR 3.0, która dzięki wersji drogowej mogła już rywalizować na pełnych prawach w sezonie ’74. Nowe auto dalej rozdawało plaskacze na lewo i prawo w Grupie 4 a w 1976 przyszedł następca i jeszcze poprawił – tak żeby nikt nie myślał o powstaniu z kolan.

ZDJĘCIA: favcars.com | ultimatecarpage.com
ARTYKUŁ: ultimatecarpage.com
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

1970 – Porsche 911 ST 2.3

Numbers built: 36
Configuration: Type 901/22 Flat 6 SOHC 12V
Location: Rear, longitudinal
Displacement: 2.247 l (137.1)
Aspiration: N/A (2 Weber carburetors)
Power: 230 bhp
Gearbox: Type 915 5-speed manual
Drive: RWD
Weight: 960 kg

Porsche miało sport w genach, to i nic dziwnego, że 911 wygrywało. Szybko powstała wersja wyczynowa, ale jeszcze w latach ’60-tych ciężko było dotrzeć taką konfigurację, żeby to mordowało – również na arenie międzynarodowej – a do tego jeszcze spełniało wymagania homologacyjne. Dlatego zamiast sprzedawać katalogowe wyścigówki, Porsche puszczało klientom pakiety sportowe do drogowych wersji swych pojazdów.

Zbliżał się sezon ’70 i opracowano nowy pakiet do modelu 911 – 911 ST. Rajdówki od Porsche dawały radę… rzekłbym… bardzo kurwa dobrze. 911 R oraz T/R porobiły nie dalej jak rok wcześniej. Teraz odświeżono regulacje i ośki mogły być poszerzone – a to z kolei oznaczało możliwość użycia szerszych opon. Używając innej stali na dachu i podłodze zdjęto z 911-stki masę balastu. Można było za dopłatą dostać jeszcze aluminiowe drzwi, szyby z plexi oraz całą paletę zbiorników paliwa o różnych pojemnościach.

Lżejszy już pojazd dostał motor 2.2 litra z drogowej wersji tego auta. Zwiększono jednak pojemność do 2.3 (limit w tej klasie był 2.5). Podłączono 2 potrójne gaźniki Webera i założono tłoki zdolne do wysokich kompresji. Auto dzięki temu wyciągało 230 koni mocy. Niektóre sztuki miały standardową skrzynię z 911-stki, ale były też takie z 5-biegową skrzynią Type 915. Auto w najlżejszej konfiguracji ważyło 840kg.

Porsche wypuściło 36 sztuk takiego pojazdu – każdy na zamówienie i nie ma dwóch takich samych. 911 2.3 ST jeździło dosyć często i to ładnych parę lat. Dostawały też wsparcie i wiele odświeżono do standardu ST 2.5 z nowym większejszym boxerem. Niemcy jeździli z tym na grube eventy, jak Rajd Monte Carlo – w którym 911 ST zeżarł w swoim debiucie nawiasem mówiąc – a wogóle cały sezon to jeden wielki sukces. Porsche miało Rajdowe Mistrzostwo IRC a jak ktoś się wychylił w klasie GT, to od razu dostawał lepa na ryj i Le Mans również szło do Niemców.

911 ST, to był szczał w dziesiątkę i w końcu doszło do powstania Carrery RSR a to już był konkret. Dzisiaj ST jest raczej na wpół zapomnianą ciekawostką ale to była wielce udana maszyna zarówno na torze, jak i rajdowo.

ZDJĘCIA: ultimatecarpage.com
ARTYKUŁ: ultimatecarpage.com
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk