1986 – Ford Sierra RS Cosworth Group A

To jest auto, które wygrywało właściwie wszystko a powstało po to aby wymienić Cortinę i Taunusa jako duży rodzinny model w katalogu Forda – i do tego nie mogło im dorównać sprzedażowo. W rok po premierze powstała usportowiona wersja XR4i i zasilana była motorem z modelu Capri i można było czekać aż ta wersja wygra BTCC w 1985 roku – bo tak się stanie – ale byli w Fordzie ludzie, którzy mieli na to inne spojrzenie.

W 1983 – czyli rok po prezentacji Sierry i na premierę wersji XR4i – dział Ford Motorsport Europe dostał nowego szefa i teraz był nim Stuart Turner. Pierwsza decyzja jak tylko usiadł na stołku prezesa: Ford już się nie liczy w Europie – ma się to zmienić. Szczególnie Rover Vitesse jest wkurwiający, więc on ma oberwać z liścia w pierwszej kolejności. Jeden telefon do Waltera Hayesa z działu PR-u, aby ogarnął piniondz – Hayes popatrzył na cały projekt i mu powiedział wtedy, że „no… ok”. Mając Hayesa w kieszeni to już było z górki, bo to człowiek, który stał za rozwojem tego GT40, co wygrało Le Mans w ’66 i za silnikiem Cosworth DFV, co w latach 60-tych i 70-tych wygrywał 154 razy w F1 przynosząc marce 12 tytułów Mistrza Świata.

Szekle miały być, Turner więc wziął wice-menago działu rozwoju na randkę do Coswortha, gdzie murzyny pokazali im projekt silnika YAA, który bazował na Fordzie – na bloku T88 Pinto, ale miał DOHC 16 zaworów i to była samowolka ze strony Coswortha. Ford nic o tym nie miał pojęcia a silnik już był – fizycznie istniał i mieli go właśnie przed oczami/oczyma. Turner jak to zobaczył to powiedział, że „no… chcę takie coś.” Cosworth wtedy na to, że „oczywiście – nie ma problemu.” Złożono więc zamówienie – przyklepane, na papierze – na doładowane jednostki zdolne do 180 koni mechanicznych na drogi publiczne oraz conajmniej 300 do rajdów – w turbiu. Cosworth jednak stanął na tym, że dobra… ale zrobią 15k tego typu sprzętu i wersja dla publiki będzie dawała nie mniej niż 200 koni, no bo szanujmy się… 15 tysięcy! Ford tyle jednostek nie potrzebował – do homologacji wystarczyło 5000, ale Turner tak sobie pomyślał, że „ale w sumie to czemu nie?!” Cały nadmiar poszedł do drugiej generacji Sierry – a ta powstała m.in. właśnie dlatego, że już przecież mieli silniki Coswortha – nic nie stało na przeszkodzie.

Więcej problemów było ze skrzynią, bo taki dajmy na to Mustang miał fajnego Borg-Warnera, ale Sierra kręciła wyższe obroty i wtedy skrzynia potrafiła strzelać fochy. Postawiono więc całkowicie nową linię produkcyjną u Borg-Warnera, żeby klepali skrzynie specjalnie do Sierry RS Cosworth. Zawieszenie wersji Cosworth to bardziej wyścigowe rozwiązania niż drogowa rodzinna Sierra. Wiele elementów zostało opracowanych na bazie wyczynowych XR4i z serii IMSA GT oraz BTCC. Nawet w papierach homologacyjnych były wzmianki, że poszczególne części są dla XR4i. W kwietniu ostatecznie zapadło, że tak! – będzie to Sierra – i że robimy to. Auto w tamtym momencie średnio się sprzedawało i kampania w motorsporcie mogła to poprawić – sam model miał napęd na tył i solidny współczynnik oporu powietrza. Dobra baza do kolejnych prac nad wersją sportową.

Sierra ma jednak jedną wadę – nawet nie trzeba zbytnio zapierdalać, żeby cała karoseria się podnosiła w chuj i tańczyła lambadę. Za kształt pojazdu odpowiedzialny był Lothar Pinske i z góry powiedział, że jeśli auto miało być stabilne przy wyższych prędkościach, to on musi mieć wolną rękę. Po testach w tunelu aero i na torze Nardo – zarząd zobaczył prototyp… i powiedzieli Pinske, że „kurwa, chyba cię pojebało jak myślisz, że my to będziemy ludziom sprzedawać. Przyznaj się – ćpałeś coś? No nie uwierzę, że takie coś ci do głowy zupełnie na trzeźwo przyszło. Ty normalny jesteś? Bo chyba będę cię musiał przeprosić. Sławek. Sławomir. Oj, ja cię przepraszam. I to tamto takie to, co tam sterczy jak kozi wentyl, to miał być spojler to miał być? To w twoim planie spojler był, w twoim zamyśle? Sławek, oj ja cię przepraszam. Z resztą – to miało być mocne, to miało być szybkie i zwinne, Sławek. Zwrotne, solidne i niezawodne – a jakie to jest? Jakie to jest, Sławek? To jest do chuja nie podobne.” To było praktycznie XR4i ze wstawkami z włókna węglowego i aluminium… oraz ten spojler XD – ale Pinske bronił go jak Rejtan sejmu. Mówił, że nie ma opcji, żeby się go pozbyć, bo on daje trakcję nawet przy 300km/h – tak jak i otworu pomiędzy lampami, który konieczny był dla odpowiedniej ilości powietrza do intercoolera. Szersze nadkola miały mieścić wyścigowe opony. Postawiony w takim świetle zarząd nie miał pola do manipulacji – wydano zgodę na wersje drogowe na bazie tego pojazdu. Aby skompensować dyskusyjny wygląd auta – drastycznie obniżono jego cenę tnąc koszta m.in. na wersjach kolorystycznych (biały, czarny bądź niebieski – wyłącznie – a wnętrze wszędzie było szare) oraz wyposażeniu (można było wybrać między wersjami z/lub bez centralnego zamka i elektrycznych szyb). Wszystkie 5.5 tysiąca powstało z kierownicą po prawej stronie i wszystkie trafiły na rynek brytyjski a 500 z nich przerobiono na wersje RS500 Cosworth, czyli trzydrzwiowe, z dodatkową lotką pod spojlerem oraz usprawnionym silnikiem: twardszy blok, większe turbo, większy intercooler, większe wtryski, większa pompa paliwa, większy współczynnik doładowania, większy układ chłodzenia, większa moc i moment obrotowy – również większy.

Auto wygrywało zanim jeszcze wyjechało ze salonu. W 1987 roku odbywały się zawody Mistrzostw Wielkiej Brytanii i tak 24-gadzinowy wyścig na torze Snetterton, jak i 24-gadzinowy Nurburgring – oba trafiły do Forda. W tym roku Sierra RS500 Cosworth dostała papier do zawodów i wyścigi aut turystycznych zaczęła w środku sezonu, ale wszystkie sześć eventów zaczynała z pole position – cztery z nich ostatecznie wygrywając. Klaus Ludwig oraz Klaus Niedzwiedz zostali pozbawieni tytułu mistrza po wyścigu w Bathurst, kiedy ich pojazdy zdyskwalifikowano za nieprzepisowe nadkola. Sierry teamu Eggenberger wygrały 24-godzinny wyścig na torze Spa w 1989 a tytuł Mistrza BTCC 1990 roku trafił do Robba Gravetta w RS500. Eggenberger odegrał olbrzymią rolę w rozwoju tego modelu i przepychali w nim takie zmiany, które zapewniły mu dominację na torach całego świata. RS500 nie był właściwie przerabiany przez samego Forda, ale przez firmę Tickford. To jest taka Alpina dla BMW. Mieli swój udział przy powstaniu MG Metro, robili drogowe RS200 i przerabiali Fordy Capri. To oni stworzyli RS500 Cosworth i chwała im za to.

Jest taki wyścig, co się nazywa Tourist Trophy – to jest najstarszy wyścig, który trwa nieprzerwanie od 1905 roku i właśnie w 1988 na torze Silverstone, podczas RAC Tourist Trophy – jednej z 9 rund Mistrzostw Europy – po trzech godzinach zmagań, startując z pole position Sierra RS Cosworth dominuje cały wyścig, kończąc wydarzenie z awarią pompy wody i przegrzanym silnikiem i na pół godziny przed końcem oddaje pierwsze miejsce innemu Fordowi – z teamu Eggenberger. Ostatecznie wygrywa Rouse. Rok 1988 to zwycięstwo w DTMie – jedna ekipa Fordów zgarnęła trofeum indywidualne a druga to dla konstruktorów – w czasie, kiedy rywalizowano bezpośrednio z BMW M Sport i Mercesedesem-AMG. Zawody w Australii wygrano dwukrotnie – kończąc je dwa razy na dwóch pierwszych pozycjach w tabeli i to w dokładnie tym samym składzie. Sierra miała taką przewagę w mocy względem konkurencji jak M3, że zmieniono regulaminy specjalnie aby Fordy startowały z handicapem. W 1990 Sierrę RS całkiem zbanowano – w BTCC jeźdżono jeszcze przez rok, ale ograniczenie dla turbo zabiło Sierry i tam – ale do tamtego momentu: DTM ’88, Spa ’89, Bathurst 2 razy, Australia też, Japonia również oraz BTCC w 1990 – wszystko Ford Sierra.

W WRC skończyła się era Grupy B i nastały nowe regulaminy. Nie każdy był na to przygotowany – Ford miał tylko Sierrę, która dobra jest, ale bez 4×4 to daleko nie zajedzie. Dlatego męczyła się nawet z Mazdami na szutrze. Próbowano Sierry XR4x4 z napędem na wszystkie koła, ale miała stary motor o mocy 200 koni, czyli grubo więcej jak 100 lat za murzynami z Lancii. Dlatego mimo, iż obie wersje startowały, to na szutrze XR4x4 nie miał szans z racji braków w mocy – dlatego całe wsparcie poszło w stronę RS500 Cosworth. Dopiero w 1990 Sierra RS Cosworth 4×4 zmieniła ten stan rzeczy. Napęd na tył był znaczącym niedowładem w porównaniu do Lanciów i późniejszych Celiców, więc model Sierra Cosworth miał swoje dni policzone już na wstępie, ale zanim w końcu zdechł pies, to Blomqvist, Sainz i Vatanen potrafili w niezły burdel. Na asfalcie chłopaki robili srogie bydło, a taka Korsyka trafiła do Auriola – wiecie… taki kierowca karetki – może kojarzycie. Z ambulansu przesiadł się do rajdówki i mając ledwie 4-letnie doświadczenie w tym sporcie stanął na najwyższym stopniu podium w evencie zaliczającym się do Mistrzostw Świata. Pierdolony. W dodatku wygryzł to podium Lancii jako jedyny w tym sezonie – każdy inny event wtedy wygrywali Włosi. Nowa Zelandia i WKS nie liczyły się do punktacji, więc żadna Lancia nie wyjechała – miałem o tym wspomnieć, ale się rozmyśliłem, także nawet o tym nie mówię.

Ford lubił wspierać swoje modele i do Coswortha dostępne było multum części dla prywatnych ścigantów. Dla plebsu z Grupy N to profit, bo wśród biedaków ciężko było natrafić na rywala z 4×4. I może takie M3 jest zwinniejsze, ale Sierra ma pierdolnięcie i się przy tym nie rozjebie – do tego kosztuje cały chuj. Zaskarbiła sobie w ten sposób taką popularność, że Rajdowe Mistrzostwo Wielkiej Brytanii tak w 1987, jak i w 1988 Jimmy McRae zdobył właśnie za kierownicą Forda. Nie inaczej było w Hiszpanii, gdzie triumfował Cosworth Carlosa Sainza.

Przed modelem Sierra inni rywale mogli swoje triumfy co najwyżej na chuju policzyć – a Sierra Cosworth wygrała w BTCC 40 RAZY Z RZĘDU! Moc eskalowała od 270 do stabilnych 550 koni mechanicznych w wersjach RS. I auto potrafiły męczyć turbolagi, ale i tak nic w Europie nie mogło się z tym równać. Sierra Cosworth powstała tylko po to, żeby wygrywać i – posłusznie – wygrywała wszystko, co się dało.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: ultimatecarpage.com | wikipedia.org | touringcartimes.com | autoexpress.co.uk | autocar.co.uk | evo.co.uk | snaplap.net | topgear.com

1987 – BMW M3 E30 Group A

Configuration: BMW S14 B23 Straight 4 16V DOHC
Location: Front, longitudinal
Displacement: 2.302 l (140.4)
Aspiration: N/A
(Bosch Motronic electronic multipoint injection)
Power: 300 bhp
Gearbox: Getrag 265 5 speed manual dogleg
Drive: RWD
Weight: 1025 kg

Niewiele jest aut, które zostały ikonami – takimi prawdziwymi ikonami motoryzacji – rozpoznawalnymi na całym świecie. 911, Mustang, Quattro… pewnie jeszcze Garbus. Jest jeszcze BMW z modelem, który potrafił wzbudzać emocje przez ponad 5 generacji od czasów jego przedstawienia, i który przez dekady był jednym z najbardziej porządanych w swoim segmencie. M3 jest oczkiem w głowie BMW Motorsport – i nie bez powodu…

Seria 3 odnosiła sukcesy sprzedażowe i ponoć sam premier BMW – Obersturmbannführer Eberhard von Kueneheim rozkazał rozst… sporządzić sportową wersję tego auta. Oddelegował w tym celu dajrektora technicznego BMW M Paula Rosche. Dzisiaj ten dział znamy jako Motorsport. Cel, jaki im przyświecał, to było ogarnięcie auta w Group A specifikazionen – a poootem to się do niego dopasuje jakieś wygody do drogowych wersji. Liczba aut, które dział Roscha do tamtej pory zdążył przygotować zamykała się w trylogii pt. M1, M535i oraz M635 CSi. Maczali również brudne palce w silniku M12 Turbo, który lądował w Brabhamie z F1, a Nelson Piquet lądował takim Brabhamem z hitlerowskim silnikiem – na pierwszym miejscu w klasyfikacji kierowców. A wiecie ile czasu im zajęło przygotowanie takiego silnika? A 2 tygodnie. Pewnie myślisz, że wzięli jakieś tam części co leżały im na garażu, elementy z różnych poprzednich projektów, złożyli na szybkiego do kupy i taki silnik dostarczono jako gotowy… No to surprise motherfucker, bo… dokładnie tak było.

Ale my nie o tym – to jest historia na osobną flaszkę. W M3 pompowała seria S14 powstała specjalnie do nakurwiania. 4-cylindrowy blok pochodził z M1 i taki też został użyty do prac nad M12 Turbo do F1. Głowica do M3 rozpoczęła swą historię w silnikach M88 i tak, po ucięciu 2 cylindrów, trafiła spowrotem na warsztat. M88 to – przypomnę – silnik z M1 jest: projektowanego do wyścigów auta, które walczyło w każdych warunkach – torowych, rajdowych, procar dzikie węże. Wszystko. Miał 6 cylindry i to już była legenda. Cały ten cyrk BMW zebrało do kupy i podniosło na koniec pojemność do 2.3 litery. Miało działać.

A dlaczegóż Niemcy nie użyli po prostu 6 cylindrów albo turba, skoro mieli takie doświadczenie w tym temacie? A dlategóż, że to miało być auto do zawodów i weź kurwa wykonaj 5 tauzenów sztuk dla biedaków w 12 miesięcy. Jeśli ci się uda, no to gratuluję. I moszna było zostawić 6 cylindrów – a moszna, jak najbardziej, i to jak! Ale 4 cylindry były lżejsze i łatwiejsze do upchania pod maską a oferowały potencjalnie wyższy pułap obrotów, dzięki czemu były bardziej uniwersalne. Wersja z katalizatorem kręciła do 7k obrotów a wyczynowa specjalizacja jebała do 9 tysięcy i mogła dzięki temu łatwiej mordować – a o to przecież Niemcom chodziło.

Słowem: chciano auto lekkie i żeby nie telepało nim od 6 cylindrów – bo tak by zapewne było. Jeśli chodzi o turbo, to przestudiowano regulacje Grupy A i przecież FIA dojebała by im karę za taki system – poza tym uważano, że ówczesna technologia była skomplikowana i mało przyjazna w codziennym użytkowaniu na drogach publicznych, więc lepiej było z tym poczekać. W miarę upływu lat powstawały różne wersje silnika do M3.

Zaczęło się od B23, który potrafił 200 koni mocy bez katalizatoru. Poza Europę trafiły auta z katalizatoryma i były biedniejsze o te 5 koni mechanicznych. Tam potem wychodziły edycje specjalne z pomieszanym oprogramowaniem i Bosch się postarał, żeby nawet z katalizatorem moc utrzymywała się na poziomie 215 koni – a miało być tylko lepiej. Z czasem pod maskę trafiły lżejsze części, dolot był bardziej wydajny a sam silnik przeprogramowano. Ta wersja właśnie ma pod maską barwy działu Motorsport na białym tle i po tym można ją poznać. Drogowe wersje zamknęły się na 238 koniach w Evo 3 – BMW M3 E30 Sport Evolution z 1990 roku. Silnik był wtedy w wersji S14B25 EVO 3 i miał zwiększone zawory i sportowy rozrząd a do tego tłoki były chłodzone dyszami wystrzeliwującymi olej pod ciśnieniem. Ten można poznać po czerwonych kablach na pokrywie silnika.

Skrzynia biegów z hydraulicznym sprzęgłem była zestrojona na krótkie przełożenia a zawieszenie w postaci kolumn McPhersona pochodziło wprost ze zwykłch E30. Problem w tym, że E30 to bieda i gdy przycisnąć, to giba się jak pierdolony rezus i gubi trakcję przy pierwszej okazji. To niedobra jest i pierwsza myśl to było 4×4. Projekt mocno przybrałby wtedy na wadze, więc to się mijało z celem. Przeprojektowano cały przód zawieszenia, usztywniono, dano rozpórki. Amortyzatory zamieniono na lepsze i przekalibrowano wspomaganie aby było szybkie i precyzyjne jak germański snajper. Poszerzono aero, co umożliwiło użycie szerszych opon. Dla zwiększenia stabilności pomieszano w geometrii. Akumulator wysiedlono do bagażnika przyczyniając się w ten sposób do rozkładu mas rzędu 52:48 na przód.

Takie coś musiało się zatrzymywać, więc wymieniono tarcze na większe a z przodu – wentylowane. Do tego wzmocnione zaciski z „Piątki” E28 i ABSy od Boscha – specjalne do tego modelu. Popracowano nad aerodynamiką, poprawiono sztywność względem zwykłej śmieciary. W porównaniu do Serii 3 dla biedaków, to M3 ma tą samą tylko maskę. Zderzaki były inne, szyby były inne i pod innym kątem. Uwagę zwracał tylny spojler a elementy aero były wykonane z kompozytu.

Tak powstało auto do Grupy A – a raczej auta, bo M3 Group A nie miało jednej specyfikacji i różniło się w zależności od formatu. Rajdowe M3 nie było lustrzanym odbiciem Group A do DTMu – te „trójki” są siostrzyczkami, ale nie bliźniakami – tak to ujmę. I w ’87 odbyła się pierwsza edycja Mistrzostw Świata Samochodów Turystycznych. No dla BMW to było perfecto! Doskonała okazja, żeby pokazać bydlaka na torze. Oficjalnego teamu nie było, ale wspierano takie ekipy jak Schnitzer, czy Zakspeed – więc było srogo. Seria zyskała popularność jeszcze zanim wystartowała a ścigać się miano w 11 eventach na torach takich jak Spa, Nurburgring, Bathurst, czy Fuji. Przyszedł jednak Bernie Ecclestone – niedojeb, cały na biało – i wszystko spierdolił. W ostatnim momencie dojebał 60 małych Sasinów wejściowego. To znaczy jeździć można było i bez tego, ale jeśli chciałeś zdobywać punkty i odbierać nagrody – to 60 tysięcy, kurwa! W dupach się poprzewracało… Tylko 15 drużyn uczestniczyło oficjalnie na pełnych prawach.

Pierwszy event był na torze Monza i powiem… nie bardzo. BMW zajmowało czołowe pozycje – w tym pierwszą – ale zostały zdyskwalifikowane za zbyt cienką konstrukcję dachu oraz kevlarową maskę (na homologacyjnej, drogowej M3 była plastikowa). Bezpośredni rywal BMW – Sierra RS Cosworth teamu Eggenberger też odpadła, bo miała inne sterowniki silnika niż w homologacji. Jeden nawet próbował być mądry – Andy Rouse zdrapał naklejki Boscha i przylepił Marelli-Weber, jak w drogowych wersjach i nawet by mu uszło na sucho, gdyby nie wykurwił uszczelki pod głowicą. Później udało się uniknąć dyskwalifikacji i nawet Sierra potrafiła robić dobre czasy, ale M3 było po prostu szybsze. 4 zwycięstwa z rzędu zawędrowały do Niemców a Ford mógł triumfować dopiero po 6 evencie. Silverstone łatwo trafiło do BMW – niczym Francja w 1940. Cosworthy RS500 zdychały ale w Australii na torze Bathurst zajęły dwa pierwsze miejsca. Jeździli jednak na niedozwolonych częściach – mieli nieprzepisowe nadkola i odebrano im zwycięstwo. Roberto Ravaglia w wywalczył mistrzostwo w modelu BMW M3. I Fordy wygrały ostatnie 3 wyścigi, ale zawsze czuli niemiecki oddech na karku.

W cieniu Mistrzostw Świata odbywały się zawody na szczeblu europejskim. M3 zdominowało ten format i nie było takich fajerwerków, bo konkurencja nawet się nie broniła. Vogt zdobył najwięcej zwycięstw a wogóle M3 było najszybsze podczas 6 z 7 wyścigów. Żeby zobrazować wam jaki piach pokazywali rywale dodam, że drugim miejscem w mistrzostwach nagrodzono Toyotę AE86, która przekroczyła magiczną liczbę ZERU PODIÓW w tym sezonie. Emocje…

Na szczęście po jednym sezonie WTCC zniknęło z kalendarza, co przywróciło ETCC dawny blask. Walka Forda z BMW przeniosła się na europejskie podwórko. Ford był szybszy na torze Monza, ale M3 deptały po piętach. Pierwsze 7 wyścigów skończyło się dominacją Fordów – BMW wygrało do tej pory raz – ale 24-godzinny wyścig na torze Spa rządził się swoimi prawami. To był prestiżowy event – najważniejszy w sezonie i, co najistotniejsze, nagradzał podwójnymi punktami. Ravaglia wygrał a na torze Zolder również był najszybszy, przez co doskoczoczył w punktacji – a po Silverstone zapewnił sobie kolejny tytuł. I znów zatriumfowało dobro (w nawiasie: BMW) a Ford był drugi w klasyfikacji konstruktorów. Niestety… na kolejne zmagania w ETCC przyjdzie nam czekać 15 lat!

Przenieśmy się więc do Niemiec, gdzie w 1987 DTM powolutku, pomalutku – krok po kroczku – zaczynał pracować na swoje imię. Jeszcze nie wszyscy najlepsi kierownicy jeździli w tej serii, ale pojawiali się coraz częściej. Sezon zaczął się od dwóch lujów-ogłuszaczów od M3 w pierwszych wyścigach ale w trzecim starcie niemiecka federacja postanowiła namieszać z handicapem, żeby Fordy nie zarywały lepy na ryj za każdym razem i nawet tam potrafili walczyć o mistrzostwo – ale to trafiło do Erica van de Poele z BMW Junior. Eric nie był najszybszy ani razu – ale i tak okazał się najlepszy.

Rok później też były emocje – w ostatnim wyścigu aż 4 kierowców walczyło o tytuł. Największy problem sprawiały Mercedesy 190E 2.3 oraz Fordy Sierra RS500 Cosworth. Każdą maszynę prowadził kierowca na poziomie. W końcu Ford Klausa Ludwiga zdołał wyprzedzić w tabeli Mercedesa i dowieźć trofeum. BMW skończyło tuż za podium.

ETCC zdechło i cały ciężar przeniósł się na niemieckie tory. DTM miała już należny prestiż a walkę podjęły teamy pokroju Schnitzer BMW, czy Eggenberger Ford a także A M G. Stoimy u progu złotych lat DTMu i to był dobry rok dla Bawarczyków. Nie dość, że ich auto było obecne na prawie wszystkich podiach, to w pierwszej piątce znajdowały się trzy M3-ki. Wszystkie walczyły do końca o pierwsze miejsce a ostatecznie trofeum ponownie trafiło do Ravaglii.

Rok 1990 był pełny nadziei – bo raz, że Fordów niet – a dwa, że M3 już występowało wtedy w wersji Sport Evolution, a to dobra jest. Plany pokrzyżować mógł tylko Mercedes. Ktoś inny przyglądał się jednak zmaganiom na niemieckiej ziemi i, po najebaniu Amerykanom do dupy, wrócił po swoje. Poszczuli resztę V8 z napędem quattro i zdominowali całe zawody. Johnny Cecotto z BMW miał jeszcze szanse na zwycięstwo i do przedostatniego wyścigu – na torze Hockenheim startował jako lider w tabeli, kiedy to pewien jegomość nazwiskiem Schumacher – świeży laureat F3 a ówcześnie kierowca Mercedesa – wyjął go z wyścigu już na pierwszym łuku. Do tej pory jest to jeden z najbardziej pamiętnych momentów w historii motorsportu, a już napewno DTMu. Trofeum zawędrowało do Hansa Joachima Stucka w Audi Quattro.

W roku 1991 BMW wygrało 4 pierwsze eventy, ale to było to samo M3 z poprzedniego sezonu a Audi wprowadziło kolejne zmiany do V8 Quattro i nie dało sobie odebrać mistrzostwa. BMW wygrało 7 z 20 wyścigów i po raz pierwszy nie znalazło się na podium w tabeli. Sezon 1992 był ostatnim na zasadach Grupy A – więc i ostatnim dla BMW M3. Audi wycofało się już wcześniej, więc walka toczyła się wyłącznie z Mercedesem. Mercedes jednak stale wzmacniał konstrukcję ich 190E i Evo II wyjęło tytuł mistrza – miażdżąc przez cały sezon. Cecotto – numer jeden w BMW musiał zadowolić się 4 miejscem.

BMW atakowało również serie maratonów wielogodzinnych jak Spa 24h, gdzie najwięcej trofeów trafiało do Bawarii – również dzięki M3, które jeździło 6 lat z rzędu i tylko dwukrotnie nie wygrało. W ’87 zajęli całe podium. 24-godzinne wyścigi na Nurburgringu były zdominowane przez E30 – również przynosząc 4 trofea z sześciu lat.

Najgorzej M3 radziło sobie w rajdach samochodowych. FIA zakazało B-Grupowych potworów i z rokiem 1987 należało mieć papiery z Grupy A. Dzięki temu wiele rywalizujących aut mogło przyjechać prosto z zamkniętego toru i walczyć na asfalcie Rajdowych Mistrzostw Świata. To dokładnie taki przypadek ale BMW zdołało wygrać zaledwie jeden event – Rajd Korsyki w 1987 roku – ostatnie zwycięstwo BMW i pierwsze dla Prodrive. Niemcy byli na tyle dumni z tego osiągnięcia, że BMW Motorsport wydało edycję specjalną M3 Tour de Corse. Niestety – nie mogli powalczyć, bo w rajdach liczyło się już tylko 4×4 a Bernard Beguin będąc najszybszym w Korsyce, przyniósł jedno z ostatnich rajdowych zwycięstw dla pojazdu z napędem na jedną oś. BMW M3 łapało podia do 1990 roku a w pierwszej dziesiątce kończyło aż do 1995.

ZDJĘCIA: wheelsage.org
ARTYKUŁ: tech-racingcars.wikidot.com | ultimatecarpage.com | dirtfish.com | bmw-m.com | motor-fanatics.com | touringcarracing.net
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

1987 – Toyota Supra MA70 3.0i Group A

Configuration: 7M-GE Straight 6 24V DOHC
Location: Front, longitudinal
Displacement: 2.954 l (180.3)
Aspiration: N/A
(Nippon Denso multipoint electronic injection)
Power: 290 bhp
Gearbox: Hewland 5-speed manual
Drive: RWD
Weight: 1450 kg

Rajd Safari był w kalendarzu WRC aż do 2002 roku. Ciągnął się on przez wschód Afryki – piach, brud, syf i inne tego typu atrakcje czekały na śmiałków w ich maszynach. Tam wytrzymałość grała pierwsze skrzypce – nie szybkość. Japończycy, którzy robili twarde budy nie mieli sobie równych w tych warunkach przez większość trwania eventu – zwłaszcza w latach ’70 i ’80-tych. W Europie już jeżdżono na 4×4 a Datsuny, Mitsubishi i Toyoty dalej ufały tylnej osi i wygrywały. Sama Toyota zgarnęła Safari siedmiokrotnie modelem Celica w różnych konfiguracjach z lat ’80-’90, ale nie tylko Celica jeździła do Afrika. Supra A70 dostała papier do Grupy A w 1987 roku i tę konfigurację napędzał 3-litrowy silnik serii 7M – rzędowa 6-ka o mocy 290 koni. Napędzano w niej wyłącznie tylne koła.

Moc silnika zatrzymała się na 10 oczek poniżej limitu w Grupie A (max 300), więc FIA pozwoliła zahomologować również wersję Turbo o mocy 400 koni. Toyota świetnie sobie w rajdach radziła do tej pory i, kiedy pojawiła się wolnossąca Supra, to wygrała Hong Kong Rally a w swoim debiucie zajęła 3 miejsce. Wersja Turbo często wykrzaczała i gówno z tego wychodziło. A za kierownicą były gwiazdy takie jak Waldegard, Kankkunen czy Eriksson. W 1988 na Safari ta trójka zajęła odpowiednio 7, 5 i 4 miejsce. Rok później Supry dojechały na 4 i 5 miejscu. Auto z atmosferycznym silnikiem w rękach Waldegarda było serio groźne. W swym debiucie Toyota prowadziła do momentu aż silnik się przegrzał a w Bandama Rally wycofali wszystkie załogi – mimo prowadzenia – bo im ludzie poginęli w wypadku samolotowym. Poważna sprawa – m.in. team menago z asystentem się wymeldowali.

Ale Supra rywalizowała również na torze. Większość japońskich producentów opierała się na walce prywatnych teamów zamiast – jak europejczycy – pompować gruby hajs w oficjalne teamy Forda, czy BMW. Dlatego mało ich widać w międzynarodowych formatach jak ETC, ale na lokalnych włościach: w JTCC, to co innego. W 1-szej Dywizji jeździły Civiki odpierdolone przez Mugena a Toyotów z JDM-u było tam jak mrówków. Supra miała – przypomnę – 24 zaworowe DOHC turbo, w którym zwiększono poziom kompresji – dlatego osiągało 290 koni mocy, czyli ponad 60 więcej od cywilnych wersji. Koła z magnezu, najnowocześniejsze hamulce i przetasowanie w ustawieniach skrzyni biegów. W aucie użyto tytanu i włókna węglowego celem go odchudzenia i takie auto powstało w ilości sztuk: 11. Mistrz Świata F1 Alan Jones wygrał czymś takim w debiucie swem w Sugo. W tym czasie na europejskim poletku powstawała konfiguracja właśnie z turbem, która miała towarzyszyć wolnossącej 3.0i od Bemani Motorenbau. Tak… Szwajcarzy musieli pracować nad tymi maszynami, bo chińce krótkiego chuja na to kładli.

Hans Heyer, który wtedy był legendą wyścigów aut turystycznych z mistrzostwami Europy i DRM na koncie, zasiadł za kierownicą Toyoty. Wraz z nim były również gwiazdy z DTMu, jak Frank Jelinski i Volker Strycek. Miało być tak pięknie a się zesrało, bo debiut raz, że został opóźniony; to dwa, że oba auta się nie zakwalifikowały i nawet Corolla 1.6 z Division 1 ich zeżarła. To byłby kurwa dobry żart, gdyby to nie była taka tragedia. Auto w tym sezonie ukończyło 1 event i zdołało dojechać na 6 pozycji.

W tym samym czasie co europejskie ściganie – śmigało też WTCC. Żaden z pojazdów nie ukończył Nurburgringu, na Spa i Silverstone wysłano już tylko jeden pojazd aby się zbłaźnił, więc ten posłusznie również nie ukończył. Do Azji nawet nie się nie wybierano, bo ktoś mondry nie zapłacił 60k startowego, więc i tak nie mogliby zbierać punktów. Do Bathurst wyjechała za to prywatna Supra, aby nie ukończyć wyścigu na torze Mount Panorama. Dobry plan! Największym osiągnięciem w serii WTCC było 9 miejsce – nie inaczej, w Japonii na torze Fuji – i musieli prowadzić stali kierowcy z japońskiej JTCC, żeby wogóle były jakieś szanse.

Drogowa Supra to przekozak auto, więc co było problemem? To jest duży samochód – 4.6 metra długości. Bliżej mu do aut typu GT i ma to swoje odbicie w rezultatach na torze. Takie zwinne M3 np. – nawet teraz po 30 latach dalej jest referencyjne jeśli chodzi o osiągi. Czasy bydlaków jak Jaguar, czy 635 CSi już dawno odejszły a wygrywają auta bardziej mniejszejsze i zwrotniejszejsze. Można rywalizować dużym autem, ale trzeba mieć dopierdolenie: i tego też brakowało. RAS Turbo Supra liczyła sobie 370 koni mocy, co było prawie 100 koni za Murzynami z Forda i nawet w JTCC Supra miała problem z utrzymaniem tempa Sierrom. Nie wspominając już o wadze, ok?! Minimalna waga zależała od pojemności silnika a Toyota miała 3.0 Turbo, kiedy Sierra walczyła z 2.0 turbo a M3 wolnossącym 2.3. To nie mogło się udać. Supra to 1.5 tonowy kloc w porównaniu do M3, które ważyło mniej niż tonę. Chińczycy potrafili niektóre wolnossące pojazdy odchudzić do 1300kg – a nawet do 1035! – ale te maszyny cierpiały na taki niedobór mocy, że o ja pierdolę.

Hajs mógł pomóc. Potrzeba było zagadać do kilku ogarniętych ludzi, zlecić testy i rozwój projektu – wtedy byłoby o czym rozmawiać. Toyota jednak skupiała się na WRC i reszta musiała samotnie dojadać resztki ze stołu. W rajdach liczyła się Celica a Supra miała mniejszy priorytet. Grupa A wymagała 2500 sztuk wersji drogowej w sprzedaży, a żeby zahomologować wersję evo trzeba było puścić jeszcze 500 egzemplarzy lżejszej Toyoty, która już mogła powalczyć. W ’88 roku powstała Supra Turbo A, w której pozbyto się 10 kilogramów, pogrzebano przy turbie (co dodało +40 do poweru) oraz przeprojektowano tył zawieszenia. Od teraz auto miało szperę i większe koła a przód miał dokonane zmiany dla lepszego chłodzenia. Auto rywalizowało tak w Japonii, jak i Europie – żadnego z wyścigów nie ukończyło, bo zawsze coś się wysypało.

Trzeba było coś zrobić, więc zwrócono się o pomoc do BMW, bo oni wiedzą jak w motorsport. Pod okiem Bawarczyków, auto i potrafiło dojechać do mety, i mogło pochwalić się rezultatem! Na torze Monza Niemcy byli na 5 miejscu. Z paru eventów się wycofywali, tak – ale Dijon to finisz na 6, a Vallelunga na 8 pozycji. 24-godzinny wyścig na torze Spa zakończył się dla nich tuż za podium (5 miejsce) – a to już prestiż. Najlepszym rezultatem było 4 miejsce w Belgii, ale i potem wstydu nie było. Supra jeździła też w BTCC, ale jedynym wynikiem był najniższy stopień podium w przedostatnim wyścigu, więc w następnym sezonie do Anglii już nie powrócono.

W DTM-ie panowały regulaminy Grupy A, więc w ’89 spróbowano swoich sił na germańskiej ziemi. Auta z turbo musiały startować z handicapem a od 1991 wogóle nie mogły, więc wolnossąca Supra z 340 konnym w tamtym momencie silnikiem wydawała się w sam raz… ale bez pompowania hajsu ciężko było walczyć z BMW czy Mercedesem – nawet z prywatnych ekip. Najlepszym wynikiem było 10 miejsce. Sezon zakończono 22 pozycją w tabeli. W Szwajcarii jednak – w ich mniej popularnej serii – Toyota była najszybsza trzykrotnie, zdobyła trofeum w ’89 a w swojej kategorii wygrywała aż do ’93. Przygoda z DTM-em zakończyła się w roku następnym, gdzie raz ukończono na 17 miejscu a z dwóch eventów się wycofano, po czym Bemani Team dał sobie spokój.

Patrząc znowu na japońskie zmagania: Supra nie była złym autem, ok? Pojawił się jednak ktoś nowy i to był absolutny koniec jakiejkolwiek konkurencji. To było jak Quattro w rajdach samochodowych – nie do zatrzymania – w jakikolwiek sposób. Nissan pokazał nowy model Skyline’a GT-R R32 i pojazd zwany Godzillą jest chyba ostatecznie najlepszym w historii wyczynowym autem klasy turystycznej w Grupie A. Nie powstało nigdy nic lepszego i tu można zakończyć dyskusję. Jak poprzednia generacja R31 Turbo Skyline’a mogła na spokoju mierzyć kutasy z europejskimi modelami, tak R32 im te kutasy pourywał, wsadził w dupę, strzelił z liścia a na koniec jeszcze zglanował i potem na to wszystko napluł. R32 miał 2.6 turbo i napęd na wszystkie koła – i cały był zfocusowany na rywalizację na drodze. Dlatego nie ma konkurencji dla Skyline’a ani w zawodach aut turystycznych, ani w street racingu. I na torze to ten model właśnie przejął pałeczkę. Nissan zaczął dyktować tempo takim wyjadaczom jak BMW, czy Fordy a ich serię zwycięstw przerwano dopiero, gdy weszły nowe regulacje i zawody przerzuciły się na sedany, przez co GT-R nie mógł startować. W Australii GT-R zdobył trzy mistrzostwa z rzędu aż go w końcu zbanowano.

Supra fajna jest, ale Toyocie się nie można dziwić. Rywalizowali w WRC – to była duża sprawa – a do tego dochodziła jeszcze seria WSC, w którą też byli mocno zaangażowani. Wyniki tego modelu nie były zadowalające, więc naturalnie auto dostało mniejszy priorytet – a co za tym idzie: ograniczone wsparcie. Do tego cały ten pieprznik w papierach, które każdy w Grupie A interpretował właściwie na swój sposób… To nie pomagało. Drogowe auto było przecież przepotężne i odniosło niebagatelny sukces. Toyota sprzedała w samej Wielkiej Brytanii 12k modeli Supra, co było niemal połową aut z 3-litrowym silnikiem jakie ogólnie wtedy zeszły w Europie. W 1991 to Corolla przyjęła ciężar rywalizacji w JTCC a Supry były już tylko w prywatnych rękach. Późniejsze Supry odnosiły jeszcze sukcesy w Super GT tak w Japonii, jak i Europie.

ZDJĘCIA: favcars.com | wheelsage.org | tech-racingcars.wikidot.com
ARTYKUŁ: tech-racingcars.wikidot.com | jalopnik.com | The Toyota Celica and Supra in Touring Car Racing by Francisco Cunha | carthrottle.com |
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

1983 – BMW 635 E24 CSi Group A

Numbers built: 50+
Configuration: M30 Straight 6 SOHC 12V
Location: Front, longitudinal
Displacement: 3.475 l (212.1)
Aspiration: N/A (Bosch Fuel Injection)
Power: 295 bhp
Gearbox: Getrag 5-speed manual
Drive: RWD
Weight: 1185 kg
Top Speed: 260 km/h (162 mph)

Od 1982 w ETCC obowiązywały regulacje z Grupy A, co ciągnęło za sobą konieczność wyprodukowania 5000 egzemplarzy każdego modelu, który chciał rywalizować. BMW chciało na bezpiecznie zakwalifikować Serię 5 zamiast 635, którym ścigano się wcześniej. Zagadano z paroma osobami z Eggenberger i wspólnymi siłami powstał pakiet przekształcający zwykłe 528i w jebaną rajdówkę.

Toma Walkinshawa z TWR takie machinacje jednak nie bardzo przekonywały i wolał zahomologować Jaguara XJ-S Coupe V12 (swoją drogą – przepiękna furmanka – napewno kiedyś o niej opowiem) jako Group A. Nie wszystkim się to podobało, ale Wilkinshaw w dupie miał te konwenanse, a jak! XJS zapierdalał jak głupi ale często nie kończył i wtedy BMW 528i udowadniało, że można na tej marce polegać. W ’82 team BMW Italia miał mistrzów w postaci Umberto Grano i Helmuta Kellenersa.

BMW poszło w ślady teamu Tom Walkinshaw Racing i postanowiono ogarnąć najnowszą wersję 635 CSi i przygotować ją na sezon ’83 z homologacją Grupy A. Za auto wyścigowe odpowiadała Alpina, która poprzerabiała 6-cylindrowy silnik a wszystko do kupy składano w garażach Schnitzer Motorsport. Wnętrze luksusowego coupe pozbawiono zbędnych pierdół, aby lżejsze dzięki temu auto lepiej radziło sobie z 290 konną jednostką. Pomagały też szersze koła i opony.

BMW 635 CSi Group A było niesamowicie popularne i rywalizowała w nim ogromna liczba kierowców – między innymi ci z BMW Italia, czy pół-oficjalnego teamu BMW – czyli teamu Schnitzer. W 1983 Jaguary były co prawda cięższe – ale bardziej niezawodne. Cały sezon to była krwiożercza walka BMW z XJSem. Ostatecznie najlepsze było auto w barwach teamu Schnitzer – za kierownicą Dieter Quester – drugi był wtedy sam Walkinshaw. 635 CSi wygrało również 24-godzinny wyścig o Błękitną Wstęgę na torze Spa.

Rok później role się odwróciły i to Jaguar dominował w ETCC mimo, że to BMW było faworytem. Zdecydowali się jednak nie opracowywać 500-konnej wersji evo i kariera CSi zdechła. Schnitzer się jeszcze nie poddawał i dalej wystawiali 2 sztuki CSi w sezonie ’85 ale wygrali tylko raz – choć znacząco, bo to było 24h Spa a za kierownicą same gwiazdy: Roberto Ravaglia, Gerhard Berger i Marc Surer.

BMW bez wsparcia już nie były groźne na torze, ale dalej jeździły przez kilka lat – zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym. Następcę wyłoniono dopiero w roku 1987, kiedy to opracowano nowy model – M3. Ciężko powiedzieć ile było takich wyczynowych 635-tek ale razem będzie coś ponad 50 sztuk.

ZDJĘCIA: favcars.com | ultimatecarpage.com
ARTYKUŁ: ultimatecarpage.com
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk