
Emile Constant Levassor (1843-1897) był pionierem zarówno za deską kreślarską jak i za kierownicą samochodu. W 1890 spiknął się z mechanikiem i założyli razem firmę Panhard & Levassor i tak sobie grzebali składając furmanki z napędem na tył oraz silnikiem z przodu. Zwykle była to 2-cylindrowa jednostka Daimlera. W swych czasach nieczęsto spotykane, bo świat zwrócił się w stronę silników parowych. Widlaste serce Daimlera było jednak lepsze i żal było nie wykorzystać go w – raczkujących jeszcze przecież – wyścigach. Z resztą, panowie Levassor i Daimler często wspólnie omawiali różne pomysły a samochody z garażu Emila miały rozwiązania kopiowane potem przez lata. Pierwsi wprowadzili pedał sprzęgła, ustawili chłodnicę z przodu pojazdu i założyli skrzynię biegów z łańcuchem. Sam Peugeot, który zaczynał od rowerów, robił jakieś marne przymiarki do automobilizmu, ale dopiero po wykupieniu od nich patentu potrafili zrobić coś, co naprawdę jeździło i się nie zesrało a ich skrzynia biegów stosowana była praktycznie wszędzie aż do 1928, kiedy Cadillac przedstawił swoje poprawki.
Rajdowe dziewictwo panowie stracili na trasie Paryż-Rouen w 1894. Był to wyścig – tzn. wyścig… Był to taki „konkurs” na dystansie 126km po publicznych drogach a Levassor ukończył go jako drugi, w samochodzie własnej konstrukcji. Niby Emile nie wygrał ale główną nagrodę i tak dostał, bo pierwszy – de Dion – jechał autem na parę. Na następnej imprezie, wyścigu Paryż-Bordeaux-Paryż, to Levassor stracił nagrodę, gdyż mimo dojechania jako pierwszy, kierował 2-miejscowym pojazdem. Takie to cyrki się odbywały zanim motorsport na dobre się rozpędził. Dzisiaj mało kto wyobraża sobie możliwość startu nieregulaminowym pojazdem. Warto nadmienić, że PBP w 1895 to nie byle co – był to tak naprawdę pierwszy oficjalny wyścig. Tu się to wszystko zaczęło a Levassor po prostu wszystkich pozamiatał. Zasady trochę odbiegały od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni dziś. Zawodnicy mieli 100 godzin na pokonanie 1178km. Levassor był na mecie w 48 (!), z przewagą 8 godzin (!!) jadąc samemu (!!!), podczas gdy jego drugi kierowca większość wyścigu przespał (!!!!). W T F. Pan Emil zaczynał spokojnie, aby obadać rywali a wyprzedzał, gdy robili postoje. Sam też często stawał i dbał o swój pojazd a i tak pojawił się w Bordeaux nadspodziewanie wcześnie. Właśnie dlatego musiał wracać na metę do Paryża sam, bo jego zmiennik jeszcze spał i nikt nie wiedział w którym hotelu się zatrzymał. Po 2 dobach za kółkiem ukończył wyścig ze średnią prędkością 24.5 km/h, po czym poinformował, że gdzieś za Paryżem ojebał jakąś kanapkę w przyjemnej restauracji ale trochę się kurna zmęczył. A nawiasem mówiąc, tego samego wyścigu nie ukończył w czasie Andre Michelin… bo miał problemy z oponą! Hue, Hue, Hue… W limicie czasowym dojechały za to m.in. 2 inne pojazdy Panhard & Levassor, ale w niemal dwukrotnie dłuższym czasie niż pan Emile.

W 1896 po płaczach nastąpiła zmiana regulaminu na nagradzanie zwycięstwem najszybszego i przyszedł czas na Paryż-Marsylia-Paryż – tam podczas wyścigu Levassorowi na trasę wbiegł pies a ten, starając się go wyminąć, odbił i wypadł z trasy. Nigdy nie wrócił do pełni sił, co oczywiście oznaczało koniec rajdów. Nie do końca zaleczony, w końcu zmarł w 1897 a teraz mówi się o nim, że był pierwszym zwycięzcą i pierwszą ofiarą wyścigów. Sam udowodnił, że tak samochody, jak i kierowcy są zdolni do morderczego wysiłku, co zapoczątkowało piękny rozdział w historii a samochody Panhard wygrywały w sumie 22 razy.
ARTYKUŁ: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com
ZDJĘCIA: alchetron.com
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk