Numbers Built: 47
Configuration: B4 OHV
Location: Rear, longitudinal
Displacement: 1.086 l (66.3)
Aspiration: N/A (2x Solex 32 PBI carburetors)
Power: 40 bhp
Gearbox: 4-speed manual
Drive: RWD
Weight: 612 kg
Top Speed: 142 km/h (88 mph)

W 1948 roku świat ujrzał Porsche 356 Roadster. Przedtem, Ferdinand Porsche prawie pół wieku przepracował u innych producentów. Jego syn, Ferdinand, zaprojektował małe auto z dwoma siedzeniami i to ono jako pierwsze nosiło miano Porsche. Nowe Porsche z marszu zdobyło uznanie prasy a przy tym wygrało swój pierwszy występ. A jednak, sportowa rama z silnikiem centralnie była zbyt drogą i skomplikowaną konstrukcją, aby móc to sprzedawać masowo. Młody Porsche zdawał sobie z tego sprawę doskonale – jeszcze przed ukończeniem prac nad prototypem. Dlatego razem z nim, zakład poświęcał czas rozwojowi wersji produkcyjnej. Oba modele nosiły miano 356, choć podobne do siebie były chyba tylko z wyglądu.

Podobnie jak w przypadku prototypu – 356/2 również dzieliło części silnika i zawieszenia z Volkswagenem. Żadna niespodzianka, bo Volkswageny były opracowanymi przez Ferdinanda konstrukcjami. Nowa 356 dostała nowe podwozie i głównie to odróżniało ją zarówno od prototypu, jak i wszystkich aut ze znaczkiem VW. Silnik przeniesiono do tyłu a rozstaw osi skrócono. Zawieszenie było praktycznie wyciągnięte z Volksa – wahacze wzdłużne z przodu i łamany tylny most. Sterowane z kabla hamulce bębnowe, to też był czysty Volkswagen, i to była w sumie największa wada tego modelu. Szybko to zaadresowano wymieniając na hydrauliczne bębny Girling.

Z Volkswagena też pochodził chłodzony powietrzem 4-cylindrowy silnik typu boxer. Zanim go umieszczono pod tylną maską, musiał zostać przeprojektowany. U VW miał pojemność 1.1 – Porsche zadowoliło się 1.086 aby pojazd mógł uczestniczyć w bardzo wtedy popularnych zawodach poniżej 1.1 litra. Dostał jednak głowicę o wysokim stopniu kompresji i podwójne gaźniki, dzięki czemu generował 40 koni mechanicznych – o 15 więcej niż VW. Pierwsza jeżdżąca rama zeszła z fabryki w kwietniu 1948 w Gmund w Austrii. Po wyczerpujących testach, dopasowano do niej karoserię i pod koniec lipca – w parę tygodni po prezentacji prototypu 356/1 Roadster – 356 dla plebsu mógł jeździć.

W dużym kontraście do oryginalnej 356, wersja produkcyjna była wyłącznie coupe. Większość potencjalnych klientów pochodziła z raczej zimnej Europy Środkowej. Erwin Komenda był autorem linii tego nadwozia i nie bez powodu przypominały one (również jego dzieło) Volkswageny 60K10 Competition Coupe powstałe na okazję wyścigu z Berlina do Rzymu. Komenda zaczerpnął również inspiracji od Cisitalii 202 (Pinin Farina). Konstrukcja 356/2 była aluminiowa a karoseria lekka i opływowa. W 1949 do rodziny dołączyła wersja kabrio, w większości produkowana w szwajcarskich zakładach Beutler.

Gdy pokazano coupe, Porsche dostało zamówień na 50 egzemplarzy. Wszystkie ręcznie wykonane, były w hoooj drogie i na pewno się firmie nie zwróciły. Przyniosły jednak coś więcej – reklamę, wizerunek i prestiż marki. Pod koniec 1949 Porsche mogło wrócić do Stuttgartu, gdzie ogarnięto bardziej efektywną produkcję aby sprostać rosnącemu zainteresowaniu. Ważne było ogarnięcie kontraktu z firmą Reutter, na wykonanie 356 sztuk nadwozia. W Gmund powstało tylko niecałe 50 aut, ale Porsche zamówiło 500 stalowych karoserii, bo przewidywali sprzedaż na poziomie 100 sztuk rocznie.

W 1950 powstało tylko kilka sztuk tego pojazdu, bo firma była w stanie przeprowadzki. Aby podnieść image jeszcze bardziej, Ferdinand (syn) postanowił 3 egzemplarze Gmund Coupe wysłać na tor. Zostały one odpowiednio odchudzone i tak powstały wersje Sport Leicht – SL. Dwa wystartowały na 24h Le Mans 1951 ale na jednym z treningów doszło do wypadku i przetrwał tylko jeden pojazd – który ukończył wyścig na 20 miejscu w klasyfikacji ogólnej a pierwszym w swojej kategorii. W następnym wyścigu powtórzono sukces i tak się zaczął romans marki Porsche z edycjami długodystansowymi Le Mans – romans, który zaowocował ponad 16 zwycięstwami w klasyfikacji ogólnej.

Marka już się zadomowiła w Stuttgartcie, kiedy Porsche nie potrafiło nadążyć z zamówieniami. W 1951 dostarczono 298 egzemplarzy – prawie 3 razy tyle, co planowano. Na największym rynku zbytu – USA – nie pykło. 356 to świetnie wykonana i dość luksusowa zabawka… hamerykańców nie było na niom stać i częściej wybierano tam angielskie odpowiedniki. Był gość, co sprowadzał 356 z gorszym wyposażeniem, bo uważał, że auto zasługuje swoją na szansę. Nazywał się Max Hoffman i zarabiał na sprowadzaniu europejskich aut. Zlecił skonstruowanie serii aluminiowych nadwozi typu roadster firmie Heuer, nazwano je America Roadster i powstało ich koło 12 zanim Heuer poszedł z torbami.

Pod koniec roku wprowadzono większą wersję czterocylindrowego boxera. Otwory zwiększono do 80mm i pojemność skokowa urosła do 1.286 litra z mocą sięgającą 45 koni mechanicznych. Silnik 1.1 dalej był w ofercie aż do 1954. Powstała również trzecia wersja B4 zwana „1500”. Z pomocą firmy Hirth, Porsche udało się przedłużyć suw na tyle, że silnik miał 1.5 litra pojemności. Taki silnik wyciągał 55 koni i można go było kupić w 356 1500 od 1952 roku, ale i to było dla Niemców za mało. Dział sportowy podkręcił 1500, wymienił głowice i użył większych gaźników, co skutkowało wzrostem mocy do 70 koni. Ta wersja trafiła do sprzedaży pod koniec ’52 jako 356 Super.

I wtedy Niemcy zaczęli mówić językiem Amerykanów. Większe silniki. Więcej mocy. Te kocie ruchy, te gesty rękami. Do tego sprytne techniki sprzedaży od pana Hoffmana i Porsche zaczęło schodzić jak świeże bułeczki. Bardzo popularne wśród ścigantów-amatorów – odnosiły sukcesy sportowe. Hoffman dalej miał jednak z tyłu głowy koncept 356 ze spartańskim wyposażeniem. Chciał nim wyprzeć angielskie auta sportowe i nawiązać rywalizację ze świeżą Corvettą. Porsche oddało mu do dyspozycji wersję 356 Speedster, która tak naprawdę była zwykłym kabrioletem z bardzo minimalistycznym wnętrzem, przyciętą zakrzywioną przednią szybą i bez dachu. Była dzięki temu lżejsza i tańsza niż reszta z katalogu – a rozeszła się szybciej niż pieniądze z 500+. Speedstery trafiały do osób prywatnych jak i na tor wyścigowy.

Mimo, że model jak i paleta jego silników były ciągle ubogacane aby sprostać coraz to nowszym wymogom, to Porsche czuł w kościach, że należy dokonać gruntownej przebudowy projektu. W 1955 pokazano wersję 356A, która z wyglądu była bardzo podobna do poprzedniczki, ale 356A to był duży krok naprzód. Zwiastowała koniec produkcji pierwszej serii auta, które po raz pierwszy nosiło nazwisko Porsche na masce i było pełnoprawnym modelem produkowanym pod własnym szyldem. Gdy 356A przejęło schedę – prawie 8000 sztuk 356 już miało swoich właścicieli. Nie ma co… plan 100 sztuk rocznie został wykonany, kurwa bezapelacyjnie.

ZDJĘCIA: favcars.com | ultimatecarpage.com ARTYKUŁ: ultimatecarpage.com WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk





















