Pietro Bordino (1887-1928)

Razem z Nazzaro i Ascarim, był jednym z trzech najlepszych włoskich kierowców wyścigowych lat ’20. Jego ojciec pracował dla FIATa i młody Bordino miał tam wielu przyjaciół wśród ekipy. Był mały i lekki, co nie umknęło uwadze Vincenzo Lancii, który zabrał go ze sobą by już w wieku 15 lat jeździł z nim jako mechanik.

W końcu sam zaczął prowadzić i zadebiutował w 1908 na Chateau-Thierry Hillclimb wygrywając za pierwszym podejściem a w 1911 dużym 300-konnym Fiatem pobił rekord w Brooklands. Lancia zaczął sam produkować pojazdy i w 1913 Bordino jechał Lancią w Targa Florio. Po pierwszym etapie był trzeci, ale w drugim popełnił błąd, który kosztował go 5 pozycji. Próbował też bić rekordy prędkości we Fiacie z silnikiem lotniczym ale ponoć nie dało się tym jeździć, więc lipa.

Wojna kłóciła się ze sportem ale jak się skończyła, Bordino szybko zaczął się ścigać. Między 1919 a 1921 jeździł motocyklami – najpierw 0.5l Motosacoche a potem Harleyem 1.1 litra. Wygrał Como-Brunate, Susa-Moncenisio i Orbassano. W 1921 wrócił do czterech kółek. Za kierownicą Fiata 801 uczestniczył w Targa Florio (choć musiał się wycofać). W USA wystartował do wyścigu w Los Angeles. Przejechał 250 mil jako pierwszy i zyskał przydomek „czerwony diabeł”. Dalej ścigał się w USA wygrywając w Beverly Hills oraz Cotati, aż wrócił do Włoch na Grand Prix w Brescii, gdzie nawet prowadził zanim pod końcem wyścigu przebita opona odebrała mu szanse na zwycięstwo. Musiał się zatrzymać a fakt ten wykorzystał Goux (za kierownicą Ballota). Bordino zaczął pościg ale wtedy zawiódł silnik – przewód olejowy zdechł, co oznaczało koniec wyścigu. A Bordino miał wtedy najlepszy czas okrążenia z prędkością 96.3 mph.

W 1922 przyszedł czas na Grand Prix w Strasburgu. Usiadł wtedy za kierownicą jednego z trzech 6-cylindrowych Fiatów 804 i zajmował drugie miejsce w wyścigu. W morderczym pościgu za liderem znów przejechał najszybsze okrążenie (z prędkością 86.25 mph) ale na dwa okrążenia przed końcem złamał tylną oś. Felice, który wygrał, również stracił tylną oś – tuż po przekroczeniu linii mety. Bordino, z racji pokonanego dystansu, został zakwalifikowany jako czwarty.

Styl jazdy Pietro Bordino, to była pełna petarda i po zwycięstwo. Często przeciągał pałę, przez co nie zawsze dojeżdżał do końca a jego wyniki nie odzwierciedlały jego umiejętności. Po otwarciu Toru Monza zgarnął tam 2 wspaniałe zwycięstwa. 373 mile Voiturette GP (z prędkością 83.25 mph) i tydzień później Grand Prix Europy (89.9 mph) w obu ustanawiając rekordy okrążeń. To tak jakby dziś kierowca wygrał w Formule 1 oraz GP2 podczas jednego weekendu. Na Tours GP ustanowił rekord okrążenia na treningu a pierwsze okrążenie wyścigu okazało się najszybsze. Dalej oczywiście prowadził aż kamień dostał się do kompresora w jego pojeździe.

Dalej uczestniczył w GP w latach 1923-1924 i ścigał się z najlepszymi. Czasem wygrywał, lecz często nie kończył. W 1924 Targa Florio jechał na 4 miejscu ale zasłabł i musiał się zamienić z Nazzaro. Był wyścig, gdzie Bordino przewrócił samochód łamiąc rękę i zabijając swojego mechanika. Do następnego wyścigu startował z nowym partnerem, który zmieniał biegi za niego, kiedy ten trzymał kierownicę jedną ręką a druga była w gipsie – i tak prowadzili aż Bordino w połowie wyścigu zasłabł z wycieńczenia. Prowadził w 1924 GP w Lyon aż wysiadły hamulce. Wypadł z trasy ale nikt nie ucierpiał. W 1925 zajął 10 miejsce na Indy 500, co go nie zadowalało.

Występował coraz rzadziej – wciąż jako kierowca w teamie Fiata. Fiat jednak wycofał się ze sportu a Bordino położył łapy na Bugatti T35. Przejechał chyba wyścig swego życia, gdy ścigał się z Nuvolarim w Circuito del Pozzo. Nuvolari wtedy zwyciężył a w późniejszym Mille Miglia zajął 7 miejsce w swojej klasie (3 litry). Dla 38-letniego Bordino to Mille Miglia było ostatnie. Nadeszły przygotowania do V Circuto di Alessandria i 40-letni kierowca, przez wielu uważany za najlepszego w swoim czasie, zginął podczas treningu. Pies wybiegł na trasę wyścigu na szybkiej prostej między San Michele a San Salvatore a Bordino, za kierownicą Bugatti, uderzył w zwierzę, które utknęło i uszkodziło układ kierowniczy. Samochód opuścił trasę, zaczął dachować i skończył w rzece. Nikt nie przeżył. Zarówno Bordino, jak i jego mechanik utonęli (mechanika wyciągnięto ale nigdy się nie obudził – uszkodzenia głowy i klatki piersiowej skutkowały śmiercią 12 dni po wypadku). Nuvolari wygrał i zadedykował swój sukces Pietro Bordino. Cały świat motoryzacji zatrząsł się w posadach i nadeszła nowa era – era Tazio Nuvolari.

ARTYKUŁ: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com ZDJĘCIA: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com | wikipedia.org WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

Georges Louis Frederic Boillot (1884-1916)

George Boillot był mechanikiem z zawodu a jeździć zaczął w 1908. Dołączył do Paula Zuccarelliego i Julesa Goux i razem stworzyli nową gamę pojazdów wyścigowych dla Peugeota. Auta te zadebiutowały w 1909 roku podczas Coupe de l’Auto i w 1910 na Targa Florio.

Wtedy dominowały silniki o dużej pojemności (rzędu 14 litrów w górę) i te czasy dobiegły końca w 1908 kiedy wszystko, cały rozwój stanął. Aż Lion-Peugeot pokazał 3 lekkie pojazdy o średniej pojemności skokowej. Młody Szwed Ernest Henry wraz z inżynierem Vasselotem nadali kształt idei. Potrzeba było 3 kierowców. A pracownicy Peugeota mieli ból dupy, że jakaś grupka ludzi z zewnątrz robiła wszystko za nich. Zaprojektowali pojazdy i ogarnęli wszystko. W Peugeotcie nazywano ich „Les Charlatans”. Stworzyli oni model L76 7.6 litra z dwoma wałkami rozrządu i czterema zaworami na cylinder. Miał on moc 148 koni mechanicznych i osiągał 190 km/h.

W 1912 George Boillot w takim pojeździe wygrał Grand Prix Francji. To było pierwsze DOHC z 4 zaworami na cylinder EVER – i do tego WYGRAŁO. Peugeoty biły rekordy i powstała nawet specjalna opływowa wersja L76 la Torpille – L76 Torpedał. W 1913 pobiła w Anglii rekord prędkości 170km/h, który należał do S A M O L O T U. Boillot wygrał Coupe de l’Auto tego samego roku i zdobył serca fanów ponownie sięgając po Grand Prix Francji w podrasowanym Peugeotcie L5, zostając przy okazji pierwszym kierowcą, który wygrał to trofeum dwukrotnie. Po tym wyścigu już nigdy nie użyto długiej, 13-kilometrowej prostej, co tam była.

W tym samym czasie Jules Goux jako pierwszy Francuz wygrał Indianapolis 500. Na następne zawody pojechała cała delegacja francuskich kierowców i podczas kwalifikacji, Boillot mało co nie przekroczył bariery 100 mil na godzinę. Ustanowił wtedy nowy rekord 99.86mph, czyli po chrześcijańsku: 160.70 km/h. W takiej formie Boillot zeżarłby każdą konkurencję ale miał nieustające problemy z oponą i musiał skończyć na 14 pozycji. Francuzi jednak zajęli pierwsze cztery miejsca. Jego ostatni wyścig, to było GP Francji w Lyonie w 1914. Heroiczna postawa kierowcy, podczas gdy jego pojazd się rozpadał pod koniec wyścigu. Mimo odpadających części, do samego końca walczył o honor Francji w pojedynku z Mercedesami, ale na ostatnim okrążeniu samochód się przegrzał i zmusił Boillota do zakończenia wyścigu.

Rozpętała się I Wojna Światowa i Boillot został wcielony do wojska. Najpierw miał jeździć dla francuskiego lotnictwa, jako szofer Generała Joffre’a, ale miał żal, że nie widzi frontu. Na własne życzenie został wysłany do walki i jako As Lotnictwa szybko nagrodzony Krzyżem Wojennym i Legią Honorową. W 1916 jego samolot został zestrzelony w pojedynku z pięcioma Fokkerami, z których zdołał jeszcze jednego posłać do piachu zanim rozbił maszynę pod Verdun. W wyniku odniesionych ran, zmarł w wojskowym szpitalu. Był bohaterem za kierownicą jak i w przestworzach i zmarł śmiercią bohatera.

ARTYKUŁ: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com ZDJĘCIA: wikipedia.org | grandprixhistory.org WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

Alessandro Umberto Cagno – „Sandrin” (1883-1971)

Już jako 13-latek praktykował w fabryce w Turynie, gdzie składano powozy i rowery. Powstawały tam trójkołowce Phoenix na licencji Daimlera. Chłop miał talent do mechaniki i w końcu zaczął jeździć z Luigim Storero jako jego mechanik. Najpierw ścigali się trójkołowcem De Dion-Bouton a potem własnej konstrukcji Phoenixem. Jechali między innymi w Pista dle Trotto i Piacenza-Cremona-Borgo-Piacenza.

Prezes F.I.A.T.a zatrudnił Cagno jako 3 pracownika w swojej firmie a Luigi Storero miał się zająć działem sportowym. Tak więc ekipa F.I.A.T.a w składzie: Vincenzo Lancia, Felice Nazzaro i Alessandro Cagno, ścigała się w Europie a także w Rosji i USA. Sam Cagno pracował w tym czasie również jako kierowca testowy i osobisty szofer Agnelliego.

Zaczął od włoskich wyścigów górskich i pierwszy swój start w Saluzzo w 1901 ukończył na 3 miejscu a następny na 4. W wieku 18 lat przyszedł czas na międzynarodowy debiut i na Circuit of Ardennes Cagno był drugi. Jeździł też jako mechanik z Luigim Storero i we dwóch byli na Superga Hillclimb, Susa-Moncenisio Hillclimb oraz Padua Sprint Race. W 1903 był mechanikiem dla Vincenzo Lancia i jechał z nim Race of Death z Paryża do Madrytu, ale musieli się wycofać zanim w Bordeaux wyścig został przerwany. W rok później przyszło pierwsze zwycięstwo – w Susa-Mont Cenis Hillclimb F.I.A.T. 100hp Alessandro Cagno był najszybszy (choć niektóre źródła podają, że Cagno dojechał drugi, 8 sekund za Nazzaro w drugim fiacie). W 1905 ukończył Puchar Gordona Bennetta na 3 miejscu a Mont Ventoux Hillclimb na 4 pozycji. Później 3 miejsce w Mediolanie, 2 w Susa-Montecenisio Hillclimb i zwycięstwo w Mont Ventoux Hillclimb.

W roku 1906 zaczął ścigać się na wodzie. Wygrał wyścigi motorówek w Monaco na osprzęcie F.I.A.T.a. Ale wracając do samochodów… Alessandro zmienił barwy na Italę i w tym pojeździe zwyciężył w pierwszej edycji Targa Florio a także Coppa della Velocita rok później. Jego 120 konna Itala przejechała 3 okrążenia podczas Targa Florio pokonując 446 kilometrową trasę w 9 godzin 32 min 22 sek, ze średnią prędkością 46.8 km/h. W Kaiser Preis w 1907 zajął 5 miejsce. Prowadził wtedy pojazd z numerem 35A, co oznaczało, że był pierwszym (A) kierowcą w teamie nr 35. 486 kilometrów Coppa della Velocita ukończył ze średnią prędkością 104.8 km/h w czasie 4:37:26, kiedy reszta teamu Itala zajęła 8 i 10 pozycję. Samochód ten można teraz oglądać w Narodowym Muzeum Motoryzacji w Anglii. W 1908 Cagno zasiadł za kierownicą nowej 12-cylindrowej Itali i zdołał ukończyć Grand Prix Francji na 11 pozycji i Coppa Florio jako 3. Startował też w American Grand Prize w Savannah, ale zawieszenie zawiodło i musiał zakończyć wyścig.

W 1910 Cagno chuja położył na wyścigi i skupił się na lotnictwie. Zdobył licencję pilota i został instruktorem. Wraz z dwoma mechanikami założył AVIS-Voisin, zaczął budować samoloty na licencji i latał nimi w różnych eventach. Był projektantem i testerem lotniczym a w Pordenone założył pierwszą szkołę latania we Włoszech. Odbył 6 lotów na plaży w Wenecji mimo gęstej mgły – wszystko na swojej maszynie. Podczas karnawału latał codziennie i nawet z pasażerami – szczęśliwiec został wybrany w loterii ulicznej, ale nie odważył się lecieć i opchnął swój bilet jakiemuś prawnikowi. W 1911 przyszła wojna z Turkiem i Cagno skonstruował pierwszy włoski bombowiec… do zwykłego samolotu doczepiając wyrzutnik granatów z jakimśtam badziewiem do celowania. 

Już w 1912 powrócił do ścigania w barwach Fiata, jako główny kierowca testowy. Zaczął nawet startować w 1914 w Grand Prix Francji ale po 10 okrążeniach zawór pękł i lipa. Podczas Pierwszej Wojny zajmował się testowaniem sprzętu dla Włochów i Francuzów aby w latach ’20 znów zacząć się ścigać. W 1923 Grand Prix Włoch w klasie voiturette zakończył na pierwszym miejscu, jak również wyścig Leningrad-Moskwa-Tibilisi.

W 1923 przestał jeździć. Zmarł w 1971 a był ostatnim żyjącym uczestnikiem pierwszego Grand Prix. Zwykł mawiać, że dzisiejsi kierowcy mają ułatwione zadanie, bo na ich barkach spoczywa jedynie jazda samochodem. Resztą zajmują się mechanicy. Oldschoolowi ściganci z jego czasów byli niejako zaślubieni swej maszynie – byli z nią od deski kreślarskiej, przez grzebanie w garażu, po moment przekroczenia mety wyścigu. Mówił, że jego Fiat z 1907 roku stworzył mu wiele problemów. Zmuszał do ciężkiej pracy od samego rana, przemierzając nieutwardzone drogi, bez przerwy zmieniając koła. Dowoził nim jednak zwycięstwa i czerpał satysfakcję.

ARTYKUŁ: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com ZDJĘCIA: wikipedia.org | earlyaviators.com | thefirstairraces.net WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

Fernand Gabriel (1878-1943)

Gdy nocą 3 sierpnia 1914 roku Niemcy zbombardowali Belgię, końca dobiegła pierwsza era motorsportu – okres zapoczątkowany w 1895 wyścigiem Paryż-Bordeaux-Paryż. Czas „powozów bez koni”, napędzanych benzyną, ropą, parą i prądem pojazdów. Eksperymentalnych maszyn na cieniutkich, lichych oponach, z badziewnym zawieszeniem i znikomym wyposażeniem w kwestii hamowania, bezpieczeństwa, czy choćby ochrony przed efektami atmosferycznymi. Kierowcy, często posiniaczeni, pokonywali ogromne odległości po nieutwardzonych drogach a prymitywna technologia i brak organizacji nierzadko zagrażały widzom jak i organizatorom. Właśnie wtedy świat usłyszał o Fernandzie Gabrielu – paryskim krasnalu, co potrafił zapierdalać każdym truchłem, jakie wpadło w jego ręce.

O jego młodości niewiele wiadomo. Urodził się w 1878 a pierwszy oficjalny start w wyścigach zaliczył w 1899 podczas Paryż-Bordeaux. Jechał wtedy małym i lekkim pojazdem marki Decauville – samochody takie nazywano również Voiturette, lub cyclecar. A więc Gabriel wystartował… ale musiał wcześnie się wycofać. Miesiąc później przyszedł czas na pierwszą edycję Tour du France Automobile, gdzie w 9 dni kierowcy mieli do pokonania 7 etapów – było to wydarzenie znane dziś jako pierwsze Grand Prix Francji. Startowało 49 pojazdów a wyścig ukończyło zaledwie 21. Rene de Knyff w Panhardzie zajął pierwsze miejsce a Fernand Gabriel pierwsze w swojej klasie – Voiturette.

Zrobił sobie rok przerwy od oficjalnych wyścigów, ale już w 1901 w jego życiu działo się sporo. Wziął ślub i zmienił pojazd, wystartował w Oostende i zajął pierwsze miejsce w swojej klasie. Na początku 1902 brał udział w jednym z pierwszych hillclimbów. Wyścig miał miejsce w Nice i kończył się 16 kilometrów dalej w La Turbie wysoko w górach. Znów wygrał w swojej kategorii ale tym razem dojechał 13 sekund za ogólnym zwycięzcą wyścigu. Zmienił potem pojazd na Mors aby móc konkurować w cięższej klasie. Z Paryż-Wiedeń się wycofał a utrzymując bezpieczną przewagę na Circuit des Ardennes, na ostatnim okrążeniu maszyna zawiodła i musiał pocieszyć się 2 miejscem. W Deauville odbył się sprint, gdzie przez 600 metrów samochody się rozpędzały, przez kilometr trwał wyścig właściwy i 300 metrów zostało przeznaczonych na wytracanie prędkości. Gabriel ten wyścig wygrał i przypieczętował przewagę silnika spalinowego nad tym napędzanym parą. Dalej: 1902 Chateau-Thierry – zwycięstwo i niesławny Paryż-Madryt – ostatni klasyczny wyścig między dwoma miastami.

Wyścig miał być największym wydarzeniem od czasów wynalezienia samochodu a udział w nim brały najważniejsze europejskie marki z najlepszymi kierowcami. Fernand Gabriel jeździł Morsem – z łańcuchem i chłodnicą o specjalnym kształcie rozdzielającym otrzymywane powietrze – nikt takiej nie miał. Startował też Mercedes, Renault czy Panhard-Levassor. Start z Versailles oglądało 100 tyś. ludzi a sam wyścig okazał się katastrofą. Samochody przelatywały z prędkością grubo ponad 100km/h przez drogę z obu stron obsianą widzami. Trasa mierzyła 1307 kilometrów, ale już po 552 wyścig przerwano, gdyż połowa pojazdów się rozbiła bądź wycofała, ponad 100 osób zostało rannych a 8 tego nie przeżyło. Marcel Renault stracił wtedy życie rozbijając samochód na drzewie.

Fernand Gabriel startując ze 168 pozycji wyciągnął 3 miejsce (do czasu przerwania wyścigu w Bordeaux) wśród pyłu, tłumu widzów i wraków samochodów. Z czasem 5:14:31 był ponad 15 minut szybszy od Louisa Renault, który do Bordeaux dojechał jako drugi, ale się wycofał z powodu śmierci brata. Wyścig był kamieniem milowym motoryzacji. 8 lat wcześniej Emile Levassor przejechał trasę z Paryża do Bordeaux ze średnią prędkością 24 km/h a Gabriel ten sam odcinek przemierzył z prędkością 105 km/h. Technologia przekroczyła limity bezpieczeństwa dla nieutwardzonych dróg, obleganych przez widzów. Samochody osiągały ponad 50 koni mechanicznych ale żodyn nie miał hamulców na wszystkich czterech kołach – ŻODYN. Do odpowiedzialności pociągnięto Premiera Francji a ten się tłumaczył, że nie miał pojęcia, że można nakurwiać tak szybko. Gazety już miały o czym pisać i nastały czasy ograniczenia prędkości do 40 km/h a wyścigów na drogach publicznych zakazano. Aż do 1927 i Mille Miglia… Gabriel jednak został bohaterem i długo jeszcze drukowano pocztówki na jego cześć.

Nedługo potem Fernand Gabriel został wyselekcjonowany do reprezentowania Francji w Pucharze Gordona Bennetta 1903 – corocznym wyścigu, gdzie różne teamy wystawiały do 3 kierowców. Zwycięski kraj organizował imprezę w roku następnym – a teraz była to Irlandia. Nauczeni doświadczeniami z Paris-Madrid, organizatorzy zaplanowali imprezę na zamkniętym torze otoczonym przez 7000 policjantów i widzowie nie mieli szansy wejść na jezdnię. Mercedes zaliczył pierwsze zwycięstwo na arenie międzynarodowej a Gabriel jadąc dużo słabszym Morsem zajął bardzo dobre 4 miejsce.

Zaliczył potem wiele róźnych występów, w tym pierwsze Grand Prix w 1906 – Tour du France Automobile było pierwszym GP, ale nie nazywało się to jeszcze GP. W 1906 odbył się już pierwszy wyścig o oficjalnej nazwie 9e Grand Prix de l’Automobile Club de France. Francuskiemu automobilklubowi nie podobała się zasada 3 kierowców w Pucharze Gordona Bennetta a sami mieli najwięcej utalentowanych rajdowców, więc założyli własny event, na nowych zasadach. Do wyścigu wybrano Circuit de la Sarthe a startowali m.in. Panhard, Renault, Fiat i Mercedes. Gabriel w pojeździe Lorraine-Dietrich miał startować jako pierwszy, ale silnik strzelił focha. Zaczął wyścig z opóźnieniem i musiał wycofać się z wyścigu z powodu innej awarii i utraty kontroli nad pojazdem.

Był Puchar Gordona Bennetta, Francuzi zrobili Grand Prix – Niemcy, Włosi i Anglicy nie chcieli być gorsi. Tak powstały Kaiserpreis, Targa Florio i Tourist Trophy a motorsport rozwinął skrzydła. Fernand Gabriel nie miał jednak maszyny, żeby konkurować z najlepszymi. W 1907 wygrywał Fiat a Itala była pierwsza w ciekawym evencie – Pekin-Paryż. Nie był to wyścig jako-taki, tylko takie zawody bez żadnych zasad i trwały 3 miesiące. W 1908 Włosi podzielili się zwycięstwami z Mercedesem.

W 1909 nastał kryzys i wyścigi podupadły a już z Pierwszą Wojną – zdechły. Ostatnie warte uwagi Grand Prix to 1914, gdzie Mercedes bił się z Peugeotem i Delage, którzy w tym wyścigu mieli rewolucyjne hamulce blokujące wszystkie koła. Walka była zaciekła i pozycje wciąż się zmieniały aż do ostatniego okrążenia, kiedy to Peugeot musiał się wycofać. Mercedes wygrał a kierowca, który dojechał pierwszy za nagrodę wybudował sobie dom. Gabriel nie ukończył…

Wybuchła wojna i kierowcy wyłączyli silniki a pierwsza era sportów motorowych dobiegła końca. Wiele marek upadło, inne przeszły w zapomnienie. Niektóre, jak Renault, zdołały się przebranżowić robiąc amunicję, samoloty i czołgi. Fernand Gabriel pracował w takiej fabryce, również po wojnie. Zdołał ukończyć jeszcze 24 Le Mans w 1924 na 11 miejscu, ożenił się ponownie i poświęcił się pracy w fabryce Renault. W czasie Drugiej Wojny Paryż był okupowany przez Nazistów z kosmosu a jako, że fabryka była strategicznym punktem – dostała wpierdol bombardowaniem. Pewien zabłąkany pakiet demokracji trafił w dom Gabriela i nic z niego nie zostało.

ARTYKUŁ: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com
ZDJĘCIA: wikipedia.org
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

Emile Constant Levassor (1843-1897)

Emile Constant Levassor (1843-1897) był pionierem zarówno za deską kreślarską jak i za kierownicą samochodu. W 1890 spiknął się z mechanikiem i założyli razem firmę Panhard & Levassor i tak sobie grzebali składając furmanki z napędem na tył oraz silnikiem z przodu. Zwykle była to 2-cylindrowa jednostka Daimlera. W swych czasach nieczęsto spotykane, bo świat zwrócił się w stronę silników parowych. Widlaste serce Daimlera było jednak lepsze i żal było nie wykorzystać go w – raczkujących jeszcze przecież – wyścigach. Z resztą, panowie Levassor i Daimler często wspólnie omawiali różne pomysły a samochody z garażu Emila miały rozwiązania kopiowane potem przez lata. Pierwsi wprowadzili pedał sprzęgła, ustawili chłodnicę z przodu pojazdu i założyli skrzynię biegów z łańcuchem. Sam Peugeot, który zaczynał od rowerów, robił jakieś marne przymiarki do automobilizmu, ale dopiero po wykupieniu od nich patentu potrafili zrobić coś, co naprawdę jeździło i się nie zesrało a ich skrzynia biegów stosowana była praktycznie wszędzie aż do 1928, kiedy Cadillac przedstawił swoje poprawki.

Rajdowe dziewictwo panowie stracili na trasie Paryż-Rouen w 1894. Był to wyścig – tzn. wyścig… Był to taki „konkurs” na dystansie 126km po publicznych drogach a Levassor ukończył go jako drugi, w samochodzie własnej konstrukcji. Niby Emile nie wygrał ale główną nagrodę i tak dostał, bo pierwszy – de Dion – jechał autem na parę. Na następnej imprezie, wyścigu Paryż-Bordeaux-Paryż, to Levassor stracił nagrodę, gdyż mimo dojechania jako pierwszy, kierował 2-miejscowym pojazdem. Takie to cyrki się odbywały zanim motorsport na dobre się rozpędził. Dzisiaj mało kto wyobraża sobie możliwość startu nieregulaminowym pojazdem. Warto nadmienić, że PBP w 1895 to nie byle co – był to tak naprawdę pierwszy oficjalny wyścig. Tu się to wszystko zaczęło a Levassor po prostu wszystkich pozamiatał. Zasady trochę odbiegały od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni dziś. Zawodnicy mieli 100 godzin na pokonanie 1178km. Levassor był na mecie w 48 (!), z przewagą 8 godzin (!!) jadąc samemu (!!!), podczas gdy jego drugi kierowca większość wyścigu przespał (!!!!). W T F. Pan Emil zaczynał spokojnie, aby obadać rywali a wyprzedzał, gdy robili postoje. Sam też często stawał i dbał o swój pojazd a i tak pojawił się w Bordeaux nadspodziewanie wcześnie. Właśnie dlatego musiał wracać na metę do Paryża sam, bo jego zmiennik jeszcze spał i nikt nie wiedział w którym hotelu się zatrzymał. Po 2 dobach za kółkiem ukończył wyścig ze średnią prędkością 24.5 km/h, po czym poinformował, że gdzieś za Paryżem ojebał jakąś kanapkę w przyjemnej restauracji ale trochę się kurna zmęczył. A nawiasem mówiąc, tego samego wyścigu nie ukończył w czasie Andre Michelin… bo miał problemy z oponą! Hue, Hue, Hue… W limicie czasowym dojechały za to m.in. 2 inne pojazdy Panhard & Levassor, ale w niemal dwukrotnie dłuższym czasie niż pan Emile.

W 1896 po płaczach nastąpiła zmiana regulaminu na nagradzanie zwycięstwem najszybszego i przyszedł czas na Paryż-Marsylia-Paryż – tam podczas wyścigu Levassorowi na trasę wbiegł pies a ten, starając się go wyminąć, odbił i wypadł z trasy. Nigdy nie wrócił do pełni sił, co oczywiście oznaczało koniec rajdów. Nie do końca zaleczony, w końcu zmarł w 1897 a teraz mówi się o nim, że był pierwszym zwycięzcą i pierwszą ofiarą wyścigów. Sam udowodnił, że tak samochody, jak i kierowcy są zdolni do morderczego wysiłku, co zapoczątkowało piękny rozdział w historii a samochody Panhard wygrywały w sumie 22 razy.

ARTYKUŁ: badgergp.com | grandprixhistory.org | historicracing.com | motorsportmagazine.com
ZDJĘCIA: alchetron.com
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk