1980 – Audi quattro B2

Sam pomysł na 4×4 do szybkiego pokonywania łuków, aniżeli do offroadu, nie był nowy. Jensen już zaczął ten temat, ale Audi jako pierwsze przedstawiło auto ze stałym napędem 4×4, czym zdecydowanie wykonało krok naprzód. Quattro to kamień milowy w układach napędzania wszystkich kół, w historii motorsportu, a także całej motoryzacji jako-takiej. Jedna z ważniejszych konstrukcji w świecie samochodów.

Zacznijmy od początku. Rok 1967 – Volkswagen opuszcza DKW i Auto Union się rozpada. Audi zostaje osamotnione. Jedyne co firma przez 4 lata oferowała, to pojazd, który nazywał się po prostu “Audi”. Niemcy mieli to, a w tym czasie Europa zaczęła już robić Grand Tourery w postaci Ferrari 250 GT, Maserati 3500GT, czy Jensena Interceptor. Eleganckie auta sportowe, które miały osiąg i mogły się podobać. Audi podłączyło się pod ten temat za pomocą budżetowego auta sportowego w stylu: “Mamo, możemy Ferrari? Nie synku, mamy Ferrari w domu…” Tak powstało Audi 100 Coupe S, które nie osławiło się legendą, ale za to sprzedało się w sztuk ilości 30 tysięcy ponad. 115 koni, rozumiecie to, z napędem na przód. Czy to jest zły wynik? Można dyskutować…

Gdy produkcji zaprzestano niespeła dekadę potem, Audi zdało sobie sprawę, że stać ich na więcej i to nie może być ich ostatnie słowo. W latach ’70-tych ich marka nie była widoczna. Musiała dopiero zaistnieć – a najlepszą ścieżką do sukcesu: motorsport i rajdy samochodowe. Pomysł na ich asa wyszedł z ramienia Jorga Bensingera. Jego nazwisko wam się potem nie przyda – był inżynierem Audi, czuję się jednak zobowiązany wspomnieć o nim z samej rzetelności. Facet był kreatywny w chuj. Volkswagen miał prostego następcę Kübelwagena – model Iltis – i chłop widział, że na śniegu żadna sportowa fura nie mogła się z nim równać, choć to było gówno przecież. Iltis był ich pierwszą próbą przekształcenia takiego 4×4 w cywilne auto. Stare wojskowe ciężarówki już od dawna napędzały wszystkie koła – to nie było nic nowego, a i na pewno nie coś, co by się nadawało do auta na drogi (już nie mówiąc o sportowym). Jensen przetarł szlaki w 1967, ale no nie możemy powiedzieć, że to był udany romans. Model Interceptor był dobrym autem, ale jego produkcja zrujnowała firmę. Ówczesne formy 4×4 były ciężkie, zbyt masywne – i za drogie. Jensena AWD powstało ledwie 300 sztuk zanim się to wysypało.

I teraz proszę o uwagę, bo uwaga co się dzieje: Audi ma przewagę nad wszystkimi obecnymi na rynku AWD. Dlaczego? Dlatego, że w quattro skrzynka rozdzielcza wygląda o tak: ( ). Otóż jej nie ma. Quattro to był napęd stały, na podstawie 3 dyferencjałów: przedni, tylny i centralnie. Dzięki temu rozkład mocy wynosił 50:50 w normalnych warunkach, a dyferencjał można było zblokować w razie utraty przyczepności. W 1987 centralny dyferencjał zamieniono na taki typu TorSen – od torque sensing. TorSen jest czysto mechanicznym rozwiązaniem na zasadzie kupy przekładni ślimakowych z synchronizacją (ale z przewagą kupy). Mechanizm automatycznie blokuje poślizg i przerzuca do 75% nadmiarów mocy na koła, które mogą tę moc przyjąć z miłą chęcią. Wiele nowych aut – nawet z napędem wyłącznie na tył – używa TorSenów jako szpery, a główną ich zaletą jest to, że – jako, że są właśnie mechaniczne – to dają natychmiastową reakcję. Jest to zwykle (chyba zawsze) 4×4 symetryczne, z rozkładem 50:50. Teraz mamy już nowsze rozwiązania z aktywnymi dyferencjałami, ale TorSen jest prosty, błyskawiczny w reakcji – a co ważne przy tym solidny i mógł ogarniać dobrą ilość mocy. Od teraz kierowca nie musiał blokować centralnego dyfra – TorSen robił to za niego.

Wy już pewnie w tym momencie myślicie sobie… “o chuj ci chodzi?” Ano mówiłem przecież, że quattro, że moment obrotowy idzie po połowie, że trzy dyferencjały… no tak… To tak jak każdy inny 4×4 w pierwszej lepszej ciężarówce. Nie każdy! Quattro, jak wspomniałem, nie miało skrzynki rozdzielczej, tylko centralny dyfer zintegrowany ze skrzynią biegów, co było lekkie to i kompaktowe to. A mogli tak zrobić, bo dodatkowy wał napędowy wewnątrz tej skrzyni, był wydrążony w środku i mieścił osobny wał biegnący do przedniej osi. Czyli zobrazujmy to sobie: centralny dyferencjał był z jednej strony połączony wałem napędowym z tylnym, ale z drugiej strony z przednim bezpośrednio przez skrzynię biegów – przechodząc przez pusty w środku wał napędowy przekładni. Oszczędzało to dużo miejsca i oszczędzało to dużo na wadze. Nie wspominając już o kosztach – na kosztach też oszczędzało to. Później, jak mówiłem, do użytku wszedł TorSen centralnie, i takie rozwiązanie stosuje się do dziś w wielu autach spod znaku czterech ziober. Idea quattro wywodziła się zatem od Type 183 z VW Iltisa, który to bazował na napędzie tylnym Kubelwagena – ale quattro był udoskonalony, od nich wszystkich różny i tym samym lepszy.

A czym było takie Audi quattro… Było to świeże coupé z poszerzonymi nadkolami i odważniejszym ospojlerowaniem. Samo auto było pochodziło od modelu 80, kreski Giugiaro, obecnego już w gamie modelowej modeli Audi. Do posiadanej platformy dodano kolumny MacPhersona i serce z większej “Dwusety”. Starej 80-tce przypudrowano nosek: zaostrzono nieco krawędzie, delikatnie napompowano nadkola. Auto z niezgrabnego sedana, zmieniło się w agresywnego 3-drzwiowego hatchbacka. Wnętrze było w pełni funkcjonalne. Mieścił się tam komplet pasażerów – wcale wygodnie. Ale jak to? We hatchbacku? Ano pojebana sprawa, nie? Audi ze sedana robiąc sportową rajdowkę nie dość, że nie skrócili jej rozstawu… oni go do hatchbacka wydłużyli! Miejsce na dupę to jedno, ale zakrzywiony pod kątem kształt tylnej szyby wyglądał wspaniale, a i zostawiał dość miejsca na głowę. To auto było serio wygodne. Miało dobre fotele. Nadawało się na podróż – tak po mieście, jak i w trasę – zapakowane po brzegi!

Moc dostarczało 5 szklanek… TAK – 5 (!) – o pojemności 2.1 litra z KKK Turbo. Turbodziura była przepotężna, ale jak wkręcała się pełna moc, to z odbytu nie zostawało nic. 6.5 sekundy do setki nie było problemem – na początku lat ’80-tych! To było lepiej jak dobrze! Miał bardzo osobliwy dźwięk i świetnie podawał moc, a z czasem motor ewoluował do 2.2-litra ze zwiększonym wspólczynnikiem kompresji, oraz 20v o mocy 220 koni, które zmieniały jej charakter kompletnie. W tych, to turbodziury już nie było prawie w ogóle. Takie coś, oczywiście, trzeba było jakoś zatrzymywać – ale Niemcy w standardzie montowali do nich ABS, więc nawet mocny focus hamulców na przód był jak najbardziej do przełknięcia. Co ciekawe – rajdowy odpowiednik miał delikatnie zmniejszoną pojemność silnika, żeby dalej było to 2.1, ale mogło się mieścić w klasie do 3 litrów z turbo.

Pojawienie się quattro na rynku, oznaczało jego kompletne przetasowanie. Audi podniosło wszystkie poprzeczki. Tego co można robić. Tego jak szybko można w zakręty wchodzić, i jak z nich wychodzić. Jak bezpieczne auto może być na śniegu, lodzie czy w deszczu. Największą zaletą Audi quattro – i nie ma znaczenia, czy z TorSenen, czy nie – jest oczywiście przewaga w trakcji. Auto dominowało na każdej nawierzchni, która nie była suchym asfaltem. Było pewne w prowadzeniu i publika nie wierzyła, że takie coś może mieć słabe strony… oczywiście, wszystko ma słabe strony. Audi miało ich, na pierwszy rzut oka, mniej niż reszta rywali. Wiele pierwszych egzemplarzy kończyło finalnie w rowach, z winy niedoświadczonych kierowców podchodzących do zalet takiego auta zbyt entuzjastycznie.

Quattro świetnie się prowadziło, ale koła zaczynały powoli gubić przyczepność w zakrętach. To z dwóch powodów. Po pierwsze opony już sięgały limitu. Drugą sprawą jest architektura pojazdu. Z racji napędu przedniej osi, 5-cylindrowy motor zdecydowano się położyć wzdłużnie przed przednią osią. To z kolei skutkowało mocnym przeniesieniem środka ciężkości, i nawet 61% całej masy pojazdu przyciskało przednie koła do jezdni. Mimo wszystko – auto świetnie sobie radziło z przechyłem nadwozia, a układ kierowniczy był precyzyjny i komunikatywny. Jazda była za to bardzo angażująca – w stopniu nigdy więcej w żadnym innym Audi nie spotykanym. I nawet S2 nie sprawiało takiej frajdy jak Urquattro. W 1981 salony nie nadążały z dostarczaniem nowych egzemplarzy – schodziły one szybciej zanim jeszcze przyjechały. Dla tego modelu ludzie nie zadawali zbędnych pytań, tylko kładli pięniądz na stół.

Bieda nie mogła sobie na coś takiego pozwolić. Audi było droższe od Jaguarów czy Mercedesów, choć kosztowało dużo mniej niż Porsche z tego okresu, a oferowało doznania niespotykane nigdzie indziej. Było częściowo ręcznie wykonywane na jednej linii montażowej. Quattro było klasą samą w sobie – a stały napęd na cztery koła przetasował całą scenę rajdów samochodowych w chuj i spowrotem. Ich produkt był nowy, ale konkurencja szybko zderzyła się ze ścianą i to cały świat musiał się do Niemców dostosować. Wszyscy zaczęli robić auta w podobnym standardzie. Musieli, bo inaczej w kilka lat by wypadli z rywalizacji. Z czasem w UrQuattro zwiększono pojemność. Wzrosła moc i doszły warianty z krótkim rozstawem osi – Sport quattro. Rocznik 1985 uważa się za facelift, ale przez całą obecność auta na rynku zmian było wiele a były tak niewielkie, że ten “facelift” jest bardziej umowny niż faktyczny. Wersja limitowana – przeznaczona do homologacji rajdowej – robiła dobre 300 koni z 20-zaworowej jednostki. Kosztowało takie coś 3 razy tyle, co gołe quattro, ale wyjeżdżając już z salonu niewiele trzeba było, aby to się nadawało do rajdów w najcięższych warunkach.

Ludziom odjebało, gdy koniec quattro został obwieszczony publicznie. Audi musiało się ugiąć i kontynuować produkcję aż do 1991. Ostatnia sztuka zjechała z linii 17 Maja. Kariera tego modelu w najczystszej postaci trwała 11 lat – a potem jeszcze doczekała się bezpośrednich następców w modelach Coupé, S2 i tym podobnych. Audi jest w tym momencie przodkiem – ojcem, albo chociaż dziadkiem – wszystkich drogowych aut z 4×4, którymi na codzień jeździmy dziś. Jego nazwa widnieje na każdym tego typu modelu tej niemieckiej marki. W tamtych czasach Audi było niespotykaną wtedy kombinacją osiągów, właściwości jednych – a przy tym stylu, i to w praktycznym opakowaniu. Stało się legendą motorsportu. Pokazało, że można 4×4 zrobić na tyle dobrze, żeby weszło do mainstreamu. Niektórzy mówią, że quattro zasługuje na miano auta dekady – i ja się im w sumie nie dziwię.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: M Buckley – The Complete Illustrated Encyclopedia of Classic Cars | autozine.org | classic-trader.com | wikipedia.org | audiworld.com | conceptcarz.com | supercars.net | wheelsage.org

1988 – Audi 200 R4 Quattro Trans-Am

Audi could taste their victories at ’86 and ’87 editions of Pikes Peak Hillclimb, with their complex Sport quattro S1 – and since then, they only wanted more. Their American team set their course to Trans-Am championships, but that required them to develop a car that would underline quattro system’s domination – and clear any doubts that may remain, that quattro gave Germans advantage not only on dirt rallies, but also crushed its rivals on racetracks.

The engineers started working on 200 Quattro – internal code: R4. The championship rules allowed a lot, but the body and suspension had to be mostly stock, so they installed a rollcage to increase safety and overall car rigidity. The whole geometry was set up so it could start destroying any possible rivalry.

The engine had to be based on the road going motor – otherwise they would never be allowed to start. The natural choice was their Inline 5-cylinder Turbo SOHC. The crankcase was new, the valves were new – and it had additional fuel pump. And that was mostly it! It was enough. The turbo gave it around 3 bars of boost, which allowed the 2.1-litre engine to generate 510 bhp right from the start of the season.

The whole transmission layout was practically 1:1 quattro rally derived, but SCCA disallowed 6-speed gearboxes, so Audi had one blank gear on it. The grande finale was – of course – the quattro system. It included TorSen in the mid section and a separate Limited Slip front and rear.

The Germans had a production-based chassis with fibreglass reinforced bodypanels based on the production car, but the final product didn’t look much like the road legal Audi 200. It was the biggest Audi racecar then: almost 5 metres long and over 2 metres wide! They had to push the driver’s seat 40cm back to fix the weight distribution. That’s almost 1 metre back!

When preparing the car, Audi used the expertise of Bob Tullius and his team – Group 44 – known for working with Jags. Tullius let Hurley Haywood man the machine and, when he could, Hans Joachim Stuck was the second driver… but sometimes he couldn’t, and then, he was replaced by Walter Rohrl – World Rally Championship superstar himself. With such a dream team, Audi (Haywood) managed „only” second place in their first start, but the second event they won fair and square. Haywood, Stuck and Rohrl brought 8 first places combined out of 13 possible, and maybe the finish of the season wasn’t perfect, but Audi had enough points to stay on the very top.

Americans, of course, had to voice their objections targeted against the German machine devouring, at that point, any and every opposition, and SCCA answered: first with raising weight limits from 1.1 to 1.2 tons, and changing airflow regulations after. All in vain as Walter Rohrl, behind the wheel of the machine in its worst configuration, finished first and with the fastest lap.

Americans pressed SCCA enough to finally ban All-Wheel Drive altogether, starting year 1989. Germans said to that: Ok, fuck you then! And they moved to the rival format. IMSA GT Championship allowed even more ridiculous Audi 90 quattro IMSA-GTO, but that also meant the end of the first track car of the German manufacturer. Banned after 1 season, 8 victories out of 13, driver’s and manufacturer’s champion. I think they made their point. Quattro rules!

Krzysztof Wilk
All sources: favcars.com | wheelsage.org | ultimatecarpage.com

1988 – Audi 90 B3 Quattro Group A

Ogólnie model 90 to jest 80-tka z lepszym wyposażeniem i bardziej starannie wykonana, więc ta historia cofa nas aż do lat ’70-tych, kiedy to druga generacja Audi 80 – B1 – dzieliła platformę z Volkswagenem Passatem. Dzięki temu Niemcy oferować mogli wszelkie wersje kombi, coupe czy nawet kabrio – mimo, że te nie nosiły tych samych oznaczeń modelowych, tylko inne – tak jakby to były zupełnie osobne twory – a jednak dzieliły ze sobą większość części i stały na jedna platforma.

W Ju-Es-End-Eju nie mogło być po normalnemu, tylko trzeba było coś namieszać, więc Audi schodziły tam pod nazwami Fox, 4000, Audi Cabriolet lub 5+5. To samo w Australii, która – jak wszyscy wiemy – nie istnieje, Ziemia jest płaska a matematyka – do niczego nie potrzebna. Niemcy jednak – w odróżnieniu od płaskoziemców – potrafią liczyć do trzech bo z matmą nie mają problemów. Do trzech, bo Audi 80/90 jest modelem z tzw. „Serii B”, czyli aut na platformie B od Grupy Volkswagena. Nas interesuje 3 generacja tej platformy i model Audi 90 B3 właśnie.

Audi 90 B3 – czyli 3 generacja Audi 80 ale dopiero druga Audi 90, bo „klasa premium” pojawiła się w ofercie dopiero od czasów B2-ki. Były tego dwie wersje – Typ 89 oraz tak jakby po lifcie Typ 8A. Audi zerwało wtedy więzi z Passatem, bo ten korzystał z nowej platformy dla silników poprzecznie. Dlatego „bardziej poprawnie” zwracać się do tych modeli powinniśmy per Typ 89 a nie B3. Model 80 był w tamtym momencie pierwszym autem w swoim segmencie z w pełni ocynkowaną karoserią. Audi dawało wtedy gwarancję przeciwko korozji na 12 lat a nawet teraz wszystkie modele ze stalowymi panelami nadwozia Audi konserwuje w ten sposób. Type 89 – o dziwo – na całym świecie nosił wyłącznie nazwę Audi 80 (bądź 90 rzecz jasna). 90-tka miała być bardziej luksusowa, więc dostała 5 cylindrów i z zewnątrz różniła się tylnymi lampami idącymi przez całą szerokość auta. Z przodu atrapa chłodnicy była trochę inna a reflektory miały dodatkowe „długie” światła. Kierunkowskazy spod świateł trafiły na zderzak – zaraz obok przeciwmgielnych – i po tym chyba najszybciej jest poznać model 90. Na przełomie dekady 90 oferowano z 20-zaworową jednostką – pierwszą taką od czasów Audi Sport quattro. Takie coś potrafiło robić 170 koni zmechanizowanych i trafiało pod maski 20V, 20V Sport i 20V quattro.

W 1988 do salonów trafiły dwudrzwiowe coupe Typ 8B, czyli właściwie Typ 89 z krótszym rozstawem i pogrzebanym zawieszeniem, które zwiastowało niejako zmiany zaplanowane dla B4. Coupe Typ 8B robiło całe 115 koni z 2.0E, ale moszna było wybrać 2.3E tak 10-cio, jak i 20-zaworowe. To auto stanowiło bazę do produkcji Coupe i Cabrio B4 – i te już znane były jako „nie-80” ale jako Audi Coupe lub Audi Cabriolet mimo, że dalej były to następcy 80-tek i 90-tek.

Ameryka w tym czasie dostawała 90-tki i Coupe quattro z uduszonymi silnikami, które nie były w stanie robić takiej mocy jak nasze chrześcijańskie egzemplarze. Prawilne 90 quattro to auto w stylu GT – wygodne i z dojebaniem. Nie musi być lekkie jak sportowe modele, ale ma się nadawać na dalekie podróże i być do tego szybkie jeśli trzeba. I B3 potrafiło być szybkie.

W rajdowym świecie po przewrocie i kasacji Grupy B – Audi nie miało żadnego dużego teamu w WRC. Wszyscy wynieśli się za ocean a w rajdach jeździły bandy pokroju Team VAG, VW Auto i Audi Sport Europa Team. W żadnym z nich nie było dobrych kierowców. Teamu nie było, kierowców nie było, pieniędzy nie było – a kariera modelu 90 i tak trwała dobre 9 lat! W sezonie ’88 auto ukończyło Argentynę na 4 pozycji! Za kierownicą zasiadał Rudi Stohl i to był pierwszy start tego modelu. Ten pan będzie dopisywał sukcesy na konto tego auta jeszcze później, ale na razie wspomnijmy jeszcze szybko o pewnej pani – to jest Paola De Martini. Też jeździła Audi 90 tego roku i reprezentując barwy Audi Sport Europa w Sanremo była 9-ta.

W sezonie 1989 Audi startowało 21 razy (w 11 eventach) ale do mety dojechały zaledwie 9-krotnie. Kierowcy lawirowali między pierwszą 10-tką a pierwszą 20-stką a najlepszym wynikiem było 6 miejsce Stohla w Grecji. Rok później rozbieżności były jeszcze większe, bo niby więcej zawodników przestało się łapać w top20, ale Stohl potrafił wywalczyć 4 miejsce w Argentynie a podczas Rajdu Wybrzeża Kości Słoniowej wskoczył na drugie miejsce podium – co było największym sukcesem dla tego modelu. Stohl dalej będzie miał udane występy i w następnych latach ukończy WKS na 3 miejscu (inne Audi 90 będzie wtedy również czwarte) i później Argentynę jako 5-ty. W 1993 jednak liczba startów drastycznie spada a autko powoli umiera. Dalej jest zdolne, bo w Szwecji dojeżdża na 8 miejscu jeszcze w 1994 roku, ale to jest jedyna próba w tym sezonie.

Szkoda, że nie położono większego nacisku na rajdy samochodowe. Audi mogło powalczyć w tym formacie – może nie z Lancią Integrale, ale o drugie miejsce z Fordem, Celicami, Subaru i Mitsubishi. Auto mieli nienajgorsze – brakowało jednak talentu za kółkiem oraz odpowiedniego wsparcia. Szczególnie, że wszelkie pochodne quattro: S1E2, 200 R4 – w tym i 90 B3 IMSA GTO – świetnie radziły sobie na innych frontach, więc auto miało potencjał. Dlatego – moim zdaniem – po prostu brakło chęci.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: tech-racingcars.wikidot.com | gaukmotors.co.uk | wikipedia.org | wheelsage.org | favcars.com

1985 – Audi Sport Quattro RS002 Gruppe S

Numbers built: 2 (rumoured 3)
Configuration: Straight 5 20V DOHC
Location: Mid, longitudinal
Displacement: 2.1xx l
Aspiration: turbo
(air/air intercooler, Bosch LH-jetronic multipoint electronic fuel injection)
Power: 700 bhp
Drive: quattro AWD
Weight: 750 kg
Top Speed: 300 km/h (186 mph) theoretical

To autko jest mało znane, bo powstawało w tajemnicy przed zarządem Audi – grupy Volkswagena. Zdawano sobie sprawę, że quattro z silnikiem z przodu w dłuższej mierze… no nie bardzo – więc aby rywalizować na równych warunkach z B-Grupowymi bestyjami z silnikiem centralnie – po cichaczu pracowano nad „zapasowym” prototypem. Tak wiecie… „jakby co”. Poszła jednak fama o tym, że Audi takie machinacje uskutecznia i projekt natychmiast zarżnięto a razem z nim poleciało parę osób. Kroki konieczne do naprawy wizerunku – gdyby poszli drogą silnika centralnie, to by sami przyznali, że ówczesne quattro to nie pomaluje, co odbiłoby się na całej marce. Projekt zdechłby i tak, bo Grupa B i S zostały skasowane, ale Audi musiało własnoręcznie wypierdolić prototyp do kosza a nie czekać, aż ktoś to zrobi za nich.

Tylny spojler przypomina S1E2 z Pikes Peaku, ale kształt maszyny nadawałby się do prototypów z Grupy C. To była odpowiedź na Turbo 16 oraz Deltę S4. Odpowiedź, o którą VW się nie prosił, i której się nie spodziewał. Nawet Piech miał nic nie wiedzieć o pracach nad nową rajdówką. Auto nie miało oficjalnej nazwy – oficjalnie nawet nie istniało. I tak – dramatycznie potrzeba było podjąć próbę przygotowania auta z silnikiem na środku – ale wszystkie przymiarki należało robić przy zgaszonym świetle. Niemcy doskonale wymanewrowali konkurencję przemycając 4×4 do rajdów samochodowych w 1980 i już to było game-changerem. Jednak czas robił swoje a pinć cylindrów z przodu auta zaczynało trącić myszką. PTS już wtedy jeździło zwinnym T16 a nawet 037 z napędem na tył (!) stanowiła zagrożenie. Delta S4 miała wszystko i to już było pozamiatane.

Nawet mimo zapewnienia sobie mistrzostwa w 1982 roku, ówczesny lider w Audi Sport – Roland Gumpert – miał świadomość, że długo w ten sposób nie pociągnie. Nowe projekty z silnikiem centralnie to była przyszłość w tym sporcie i Audi z biegiem czasu zdechłoby tak jak zarżnięte przez Niemców zostały auta z napędem na jedną oś. Sam Gumpert uważał walkę ze specjalnie do rajdów zaprojektowanymi pojazdami – za nieuczciwą. On przystosował gotowy – istniejący pojazd do ekstremalnych warunków. I taki pojazd musiał walczyć z… no praktycznie z bolidami. W 1984 odbyła się rozmowa z Ferdinandem Piechem i ten chciał koniecznie wspierać quattro a obaj panowie wiedzieli, że problemem w quattro nie jest silnik, tylko rozkład masy i prowadzenie. „Dlatego powstał Sport quattro” – mówi Gumpert.

Możnaby pomyśleć, że Sport quattro było takim „rozwiązaniem na szybko” – ale tak naprawdę, to Sport quattro niewiele rozwiązywało. No moc podskoczyła i podwozie też było lepsze, ale przy niskich prędkościach auto dalej cierpiało od podsterowności. To był na tyle dyskusyjny krok, że kierowcy autentycznie woleli gorszą konfigurację i potrafili zdobywać punkty w LWB quattro zamiast startów w raczkującym S1. Inżynierzy zdawali sobie sprawę, że radykalne kroki mogły się okazać nieuniknione. Dlatego Sport quattro było gotowe „na już”, a w przyszłości możliwe, że silnik przeniesie się do środka. Prace rozpoczęto natychmiastowo aby jeszcze przed ’85 mieć auto na kołach.

Rohrl, który przeszedł do Audi z Lancii właśnie – cieszył się, że jest szansa na narzędzie do walki z włoskimi i francuskimi potworami. Mówił, że jasne dla niego było, że S1 jest szybkie na prostej i uwagę zwraca zachowanie się pojazdu na wolnych łukach. Podsterowność dawała się we znaki, bo przód przyjmował zbyt duże obciążenie. W Peugeotcie to nie było problemem – oni mieli silnik centralnie. Rozwiązanie potrzebne w teamie Audi. To był moment, kiedy Niemcy mieli ciasno zaciśnięty sznur na szyi. Nie dość, że walka w Grupie B przechodziła na wyższy level, to nie mogli ot tak porzucić quattro, bo cały marketing by w pizdu wylądował. Audi miało flagowy model w rywlizacji a układ z silnikiem z przodu się nie sprawdzał w rajdach. I mimo, że Piech milcząco przyzwolił na testy, to nie bardzo pokazał podopiecznym nad czym dokładnie mają pracować. Więc auto powstało bez wiedzy zarządu. W tym celu Gumpert udał się za żelazną kurtynę.

W rządzonej przez Rosjan Czechosłowacji – jakieś 300 km na południe od Pragi – jest ośrodek badań Desna. Poligon założony przez Porsche, skąd Piech przecież pochodził, i na torze Desna zaplęgła się bestia z silnikiem centralnie. Auta przetransportowano w kontenerach oznaczonych tylko „KENYA TEST”, więc nawet ludzie z wewnątrz Audi nie mieli pojęcia co się tam znajdowało. Były to też pojazdy, które przekształciły się potem w S1E2 z nowym aero do rajdów. Miejscowi dostawali gruby pieniądz od Audi, żeby postawić warsztaty i pozamykać mordy. Gumpert sam mówił, że miał w tamtych rejonach parę kontaktów i, że jak tylko przekroczyli granicę, to wszyscy mogli czuć się bezpiecznie ze swoimi tajemnicami. Wszystkie zdjęcia z ośrodka zostały wykonane przez lokalsów i wypłynęły dopiero w 2004 – 20 lat po całym zamieszaniu.

Auta z silnikiem centralnie wogóle nie przypominały prototypu z Grupy S – wyglądały niemal identycznie jak zwykłe Sport quattro. Gdy jednak znasz się nieco na konstrukcji pojazdu, to nie dasz się zmylić. Auto posiadało dodatkowe wloty kierujące powietrze do silnika – wloty znajdowały się za siedzeniem kierowcy i prowadziły do centralnej części pojazdu. Sam silnik był wprost z rajdowego Audi – a dzięki nowej konfiguracji, poprawa była odczuwalna natychmiastowo. Rozkład mas był nieporównywalnie lepszy i można było zapierdalać szybciej. Było jeszcze wiele do zrobienia, ale to już był dobry start i auto mogło szybko trafić w ręce Waltera Rohrla.

Rohrl to miszcz świata z 1982 roku – pierwszy z Grupy B i pokonał wtedy właśnie Audi quattro – a teraz aktywnie uczestniczył w rozwoju programu rajdowego Audi. Co prawda nigdy nie prowadził auta w samym ośrodku Desny, ale taki był plan. Miał wsiąść za kierownicę i zabrać pojazd do Salzburga. Dostali jednak cynk, że kręciły się tam media i Rohrl zawrócił spowrotem do Germanii. Tam znalazł się kawałek asfaltu, gdzie mógł się pobawić nowymi zabawkami. To była krótka przygoda, ale od razu czuć było różnicę w porównaniu do zwykłego quattro. Nie pierwsze to auto, które miał zaszczyt testować i zwykle trzeba poświęcić się pracy na conajmniej miesiąc, żeby konfiguracja okazała się dorównywać poprzedniej – a co dopiero ją przewyższać. Do S2 wsiadłeś pierwszego dnia i wiedziałeś, że jest lepiej. Już sam ten fakt urywał odbyt. Do tego auto było równie silne mocą – bo motor był ten sam – a dużo szybsze w zakrętach i łatwiejsze w prowadzeniu.

Co ciekawe Rohrl napotkał podczas swojej jazdy policję i – zaskoczony – zatrzymał się zapytać, czy dostali info o testach na tym terenie. Odpowiedzieli, że nikt ich nie poinformował, ale od 10 minut słyszeli z daleka jak Rohrl dusił bydlaka. Oczywiście wiedzieli z kim rozmawiają i chcieli zdjęcie, ale kierowca się nie zgodził. Poczęstował ich w zamian startem na pełnej petardzie. „Takich chwil się nie zapomina” mówił Rohrl. Czego jednak nie wiedział – w Bawarii również byli paparazzi. Jeden opłacony dziennikarz czychał na prototyp Audi i opłaciło się. Zdjęcie trafiło do austriackiego magazynu a Piech znalazł się z ręką w nocniku. Cały projekt w jednym momencie mógł zostać kilim. Grupa VW była świadoma, że quattro przynosiło w przeszłości sukcesy, ale jeśli chciano rozpocząć prace nad kompletnie nowym projektem, to trza było zapytać zarząd. Piech powinien był to zrobić – to był jego obowiązek. Dokładnie w momencie, kiedy prezes VW naciskał inżyniera Porsche do kończenia tego baletu, bo zwykłe quattro już zaczynało zdychać. I wtedy właśnie pewnego ranka w gazecie pokazało się zdjęcie nowego potwora od Audi. Dowód, że zrobili dokładnie odwrotnie, niż to o co zostali poproszeni.

Efekt mógł być jeden i nie trzeba było długo czekać. W 48 godzin rozebrano wszystkie prototypy a sam Piech we własnej osobie miał nadzorować rozmontowanie wszelkiego osprzętu do aut z silnikiem centralnie. Rohrl nigdy nie czuł się bardziej rozczarowany. Nie opuścił Audi i nabijał rekordy na Pikes Peaku, rywalizował w seriach Trans-Am i IMSA GT, po czym w końcu usiadł na dupie w ośrodku rozwojowym Porsche, gdzie siedzi do dziś.

Kurtyna…

… TYLKO ŻE NIE!

Zanim Rohrl dostał auto w swoje ręce, jeden z inżynierów Audi wziął je do jednej z bawarskich wiosek, zabrał na stację, zatankował – i tym wzbudził rozgłos. Rozpoczęło się polowanie na obiekt testowy, testy szybko przerwano, góra się dowiedziała i projekt skasowano… a parę miesięcy potem tajemnicze Audi zostało już zarejestrowane i w nowej konfiguracji pojechało do Desna. Jaki to musiał być top secret, żeby Niemcy coś takiego odjebali! Mieli powiedziane, żeby skończyć z rajdami – oni w tajemnicy zrobili nowy prototyp. Zarząd się dowiedział i wszystko wyjebał do kosza – a oni zrobili jeszcze bardziej tajny projekt!

Grupa B się zawijała ale w warsztatach Audi powstał kolejny bolid z silnikiem centralnie i nawet Gumpert nie zdradził, czy tylko jeden. Na bank były conajmniej dwa – jeden zniszczono a drugi trafił do muzeum – a chodzą słuchy, że były trzy. A gdy Gumpert został zapytany jakim cudem którykolwiek zdołał przetrwać mówił: „Nie zdołał. Piech osobiście nadzorował dekonstrukcję tych pojazdów”… „A jak złapią cię za rękę – mów, że to nie twoja ręka.” Prawda była taka, że Piech zniszczył wszystkie pojazdy, o których wiedział. Musiał powstać jednak trzeci egzemplarz – o którym nawet on nie miał pojęcia.

Auto powstało z mieszanki włókna szklanego i innych kompozytów. Dach szedł bardzo nisko a drzwi nie ważyły praktycznie nic. Jakby wsiąść za kierownicę takiego pojazdu i przez moment pomyśleć o bezpieczeństwie, to można mieć niezłe koszmary po nocach. Kompozytowa karoseria ugina się pod naporem palców, fotel kierowcy jest cienki jak zupa więzienna a te drzwi co tam są, to nie stanowią ochrony przed pistoletem na wodę a co dopiero jakimś uderzeniem bocznym, czy dachowaniem.

Silnik był oczywiście na środku i była to 5 cylindrowa wariacja z turbem i na bank robiła conajmniej 1000 koni. Auto wygląda jak prototyp z Le Mans – szczególnie z zawieszeniem nisko zestrojonym na asfalt. W Sport quattro S1E2 jeżdżono też na skrzyni PDK – tutaj nie ma śladów dwusprzęgłowej przekładni, więc zakładamy, że jej nie było. Ma to sens, bo gdyby wysłano części z Ingolstadt do jakiegoś sracza w Czechosłowacji, to mogłoby się to wydać podejrzane. Auto było lekkie – z przerostem mocy… Gdyby trafiło na trasy Grupy B – które wiemy jak wyglądały (kibice pchają się pod koła) – nie wiem, czy to byłby dobry pomysł. Żadne testy się jednak nie odbyły a licznik zatrzymał się na 12 km. Inżynierzy byli naprawdę dumni z prac nad S2 – przekonani, że ich twór nie miałby sobie równych. Ich silnik już w tamtym momencie był najlepszy a w nowej konfiguracji, z nowym aero – z łatwością zdetronizowałby Peugeota. Takie ich zdanie – twierdzili też, że jakby pokazali projekt na spotkaniu zarządu Grupy VW i pozwolonoby im zaprezentować jego możliwości, to przekonaliby prezesa do swoich racji w tym temacie. Niestety – nigdy nie mieli szansy i auto zbierało kurz na wystawie w muzeum w Ingolstadt przez niemal 3 dekady…

W roku 2005 poszły plotki o planach odrestaurowania prototypu na 25 rocznicę quattro. Była nadzieja, że inżynierzy postanowią obudzić 1000-konne 5 cylindrów. I słowo ciałem się stało – na 30 rocznicę ostatniego sezonu Grupy B świętowaną w Daun podczas ADAC Eifel Rallye Festival 2016. Sekcja Audi Tradition wykonała większość prac i głowa projektu – Timo Witt utrzymuje prototyp w należytym stanie. Fani mogli podziwiać auto w ruchu – z Walterem Rohrlem za kierownicą. Audi Sport Gruppe S odwiedzało też inne zloty – w 2017 zawitało na Festiwalu Prędkości w Goodwood. Nawiasem mówiąc – po banie na auta Grupy B były plany przywrócenia Grupy S – nie takiej jak początkowo zakładano, ale z poważnymi poprawkami – między innymi w kwestii bezpieczeństwa. Jeden z nowych zapisów dyskwalifikowałby projekt Niemców – zakładał on dozwolenie jedynie pojazdów, których karoseria przypomina ich drogowe odpowiedniki. Temu można było zaradzić… bo są dowody na to, że istniała drogowa wersja na podobieństwo S2 do rajdów i są dowody, że przeszła testy w tunelu aero. Co świadczy o tym, że właśnie ten model jest prekursorem supersamochodów ze znaczkiem Audi – a nie concept Avus, który ujrzał światło dzienne 5 lat potem. Historia modelu R8 zaczyna się 20 lat wcześniej – na trasach Rajdowych Mistrzostw Świata i ośrodka badawczego Desna.

Ostatecznie, Audi Tradition udostępniło dokumentację projektu i swoje dane zdobyte podczas testów w ich ośrodku. Według nich powstały 2 sztuki pojazdu i silnik w istniejącym egzemplarzu generuje 700 koni mechanicznych, lecz jest skręcony do poziomu 400 koni mocy z racji bezpieczeństwa. Wskaźniki w aucie kończą się na 260 km/h, ale prędkość maksymalna szacowana jest na 300 km/h – dużo jeśli brać pod uwagę standardy prędkości w Grupie B. Prototyp ważył zaledwie 750 kg – to wszystko z tak wielką mocą i napędem na 4 koła… Czapki z głów. Projekt nie mógłby startować i tak – nawet jakby Grupa S doszła do skutku – bo żadne z wymagań mocowych, czy wagowych nie było nawet bliskie spełnieniu.

ZDJĘCIA: rallygroupbshrine.org | wheelsage.org | tech-racingcars.wikidot.com
ARTYKUŁ: rallygroupbshrine.org
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

1984 – Audi Sport Quattro Group B

Configuration: Audi R5T 20V KW, straight 5
Location: Front, longitudinal
Displacement: 2.110 l (128.8)
Aspiration: KKK K27 Turbo, air/air intelcooler, Bosch K-Jetronic injection
Power: 400-590 bhp
Gearbox: 6-speed sequential
Drive: Quattro AWD

Quattro już z pierwszym wyścigiem zrewolucjonizowało rajdy. Było to pierwsze auto odnoszące sukcesy z napędem na wszystkie koła. W końcu jednak konkurencja ogarnęła słabe punkty Audi – było za długie i ciężkie. Zwłaszcza dedykowane projekty rajdowe budowane od podstaw z myślą o GrB miały nad nim przewagę. Niemcy wiedzieli, że samą mocą i napędem 4×4 nie wygrają. Audi wykonało dwie wersje Evo zanim w 1984 przyszła pora na nówkę-sztukę Sport Quattro.

Audi, jak każdy, wyciskało co się dało z zasad homologacji, które i tak pozwalały na wiele. Stara śpiewka – miało powstać 200 sztuk tego pojazdu. France i Włochy robili samochody od podstaw wkładając wyczynowe flaki do specjalnie przygotowanych karoserii. Audi – starą szkołą – opracowało rajdówkę na podstawie już istniejącego urQuattro. Były głosy, żeby zacząć od nowa, ale quattro było popularne i nie chciano odejść w niesławie. Aby zachować twarz, projekt musiał być mocno przerobiony – ale nie zastąpiony.

Pierwsze Quattro miało poważny problem i to zaadresowano od razu – zmniejszając rozstaw osi. Tuż za drzwiami wycięto 32 centymetry karoserii. Poprawiało to promień skrętu i oczywiście zmniejszało wagę pojazdu a więc ogólnie zwiększało osiągi. Silnik nadal był z przodu a rozstaw znacznie się skrócił, przez co wszystkie proporcje się w chuj przetasowały. Do tego samochód przeszedł na dietę i stalowe ramy wyjebano na rzecz kompozytów kevlaru, włókna szklanego i amelinum. Krótszy rozstaw osi więc niejako komplikował sprawę. Prowadzenie okazało się… gorsze? Trudniejsze? Już Quattro miało zbyt ciężki przód (60%) a gdy oddano model prasie do testów, wagi wskazywały 62.1% na przód w Sport Quattro! Był ratunek! Jako, że Sport Quattro miało rozstaw jaki miało, szybsze wchodzenie w zakręty pomagało ustabilizować tył pojazdu – a więc kontrować podsterowność, naturalną przecież dla tego modelu. Wszystko to JEŚLI WIEDZIEĆ CO SIĘ ROBI. Nie każdy mógł tak jeździć. Trzeba było mocno wypuszczać tył pojazdu w bardzo agresywnej jeździe. Przy niskich prędkościach lub zbyt zachowawczej jeździe samochód cierpiał od tragicznych podsterowności. Sport Quattro można było prowadzić tylko w jeden sposób – pełną petardą (jak Blomqvist, ale o tym później).

Silnik – rzędowa 5-tka cała ze alumeninum miała trochę ponad 2.1 litery pojemności i również była ewolucją istniejącej wcześniej w gamie Audi jednostki. Motor plasował się w grupie dla 3 litrów z racji kary za turbo, ale wyciągał najbidniej 350 konia. Samo umieszczenie silnika ze przodu nie było takie oczywiste (France wygrywały z silnikiem centralnie) ale znacznie pomogło w zainstalowaniu napędu Quattro. W zwykłym Quattro był jeszcze taki problem, że słońce nakurwiało przez szybę, więc i nad tym posiedziano. Jako, że i tak zaczęto chlastać samochód w celu go skrócenia, to dospawali tył quattro z przodem od Audi 80, które już miało przednią szybę pod większym kątem, co eliminowało problem.

Samochód do homologacji został przedstawiony w 1983 roku i kosztował 203 850 hitlerowskich marek. 1 maja ’84 ze fabryki wyjechała 200-tna jednostka i Sport Quattro mogło się ścigać. W Audi jeździła sama rzeźnia – Hannu Mikkola, Walter Röhrl, Michèle Mouton i Stig Blomqvist. Mikkola w poprzednim Quattro zdobył mistrza, więc w nowym S1 miał miażdżyć wszystkich po kolei. Blomqvist pokonywał naturalną podstarowność Audi wypuszczając tył i nakurwiając bokiem przez pół wyścigu i tak wygrał 5 z 12 eventów, co zapewniło koronę Mistrza Świata. Mikkola i Röhrl również dołożyli po razie i wspólnie ekipa zdobyła tytuł konstruktorów. W trakcie trwania sezonu jednak do głosu doszedł Peugeot 205 T16 i to on zgarnął 3 z ostatnich 4 wyścigów. S1 było dużo mocniejsze od poprzednika i bardziej zaawansowane technicznie, ale kierowcy szczerze woleli wcześniejszą wersję. Najgorzej było się przestawić Michèle Mouton i Stigowi Blomqvistowi, którzy mieli zupełnie inny styl jazdy niż wymagany do krótkiego rozstawu osi. Blomqvist powiedział, że on to pierdoli i zbierał punkty razem z Mikkolą w LWB Quattro A2.

Za dodatkową ilością 20 sztuk do homologacji, można było opracować ewolucję używanego samochodu. Otworzyła się droga dla S1 E2, które zadebiutowało podczas Rajdu Tysiąca Jezior w 1985. Wykonano kawał dobrej roboty, dodano wloty na masce i jebutny spojler. Popracowano nad środkiem ciężkości i przeniesiono parę pierdół na tył pojazdu. Chłodnica silnika, system chłodzenia oleju, skrzyni biegów, alternator – wszystko skończyło za tylną osią. Balans zmienił się na 51/49 i zwolniło się miejsce pod maską, co ułatwiało dostęp do silnika. Więcej zmian było w napędzie. Silnik generował już 450 koni ale miał niezłe turbo lagi. Zamontowano więc system antylagów, doprowadzających paliwo do turbiny aby ta śmigała nawet jak przepustnica była zamknięta. Jak wydech pojazdu zaczął strzelać na wyścigach, jak to na rasowego Niemca przystało, od razu zdobył miłość kibiców. Zwolniono centralny dyferencjał, który wcześniej zapewniał stosunek napędu 50/50 w każdych warunkach. Teraz było to zmienne i poprawiało prowadzenie. Na niektórych eventach S1 wyjeżdżało z eksperymantalną dwusprzęgłową automatyczną skrzynią biegów PDK, którą znamy dzisiaj z Porsche. Charakteryzowała się ona krótkimi przełożeniami i miała pomóc na szybkie zmiany biegów co przy częstym operowaniu lewarkiem oszczędzało masę czasu, oraz utrzymanie wysokich obrotów co znacznie ułatwiało jazdę bo trzeba było nakarmić turbo. Zmieniono aero – i był to pierwszy raz, kiedy zaprojektowano aerodynamikę pojazdu w celu nie zwiększenia stabilności a właśnie trakcji. Tak powstał pojazd, który jawi się przed oczami każdego, kto pomyśli o Grupie B. Zestaw spojlerów generował do pół tony docisku. 

Niestety… gdy Sport Quattro S1 E2 dostało swoją szansę, Peugeot 205 T16 już zdążył wygrać 6 z 8 możliwych eventów. W pierwszym wyścigu obrońca tytułu Blomqvist zajął drugie miejsce – zaraz za Peugeotem. Röhrl wygrał San Remo, gdzie Audi miało przewagę w mocy i trakcji. Lekki i zwrotny Peugeot zdychał przez co Audi utrzymało tytuł. Röhrl sam mówił, że w tym samochodzie trzeba było myśleć na dwa zakręty do przodu. W tym sezonie Quattro ledwo nadążało za Peugeotem a na ostatki doszła jeszcze Lancia z podwójnym doładowaniem. 

W Audi była burza mózgów, efektem której zwiększono moc silnika do 600 koni mechanicznych. Na otwarciu w Monte Carlo pierwsza była Lancia, potem Peugeot a 3 miejsce zajęło Audi Hannu Mikkoli. Blomqvist jednak powiedział, że nie podoba mu się gdzie to wszystko zmierza i przeniósł się do Peugeota. Sam mówił potem, że najlepszym pojazdem do Grupy B byłoby Audi Quattro A2 ze swoim rozstawem osi, ale w specyfikacji i z komponentami z S1 E2. Do tego była jakaś lipa, że niby Michèle Mouton miała podmieniony samochód. Swój pojazd mocno zeszmaciła i oskarżano ją, że niby dali jej całkiem nowy. Co się okazało: podczas Rajdu Korsyki Mouton walczyła łeb-w-łeb z Kankkunenem w Toyocie, ale miała potem poważne problemy z silnikiem. Mechanicy magicznie naprawili jej pojazd do stanu igła/lepszy-jak-z-fabryki a W TYM SAMYM CZASIE wycofano pojazd serwisowy Audi. Niemcom zarzucono podmianę numerów VIN pojazdów Mouton i tego z zapasu. Obsługa rajdu nie znalazła dowodów, ale już po evencie prasa dostarczyła odpowiednich materiałów. Niemcy byli na tyle zdesperowani, że chcieli walczyć za wszelką cenę, a tu taki zonk – Lancia pod koniec sezonu przedstawia Deltę S4 i po zawodach… W 1986 Ford zaczął jeździć RS200 i konkurencja narastała. Audi zaczęło coś tam miauczeć o 1000 koni w Sport Quattro i wszyscy się zgadzali co do potencjalnej dominacji takiego projektu.

„Nadejszła wiekopomna chwila” i podczas Rajdu Portugalii 3 ludzi spakowano do wora, jak Ford RS200 wyrżnął ich razem z 30-ma innymi co jeszcze dychali. W Audi, jak to zobaczyli, to unieśli ręce i powiedzieli „Dobra, to ja spadam”. Wszystkie Sport Quattro wyjechały do USA na coroczne Pikes Peak. W 1984 Michèle Mouton wygrała jako pierwsza dupeczka a w ’85 zrobiła to ponownie bijąc ich rekord w S1. Bobby Unser podtrzymał serię zwycięstw Audi w ’86. Grupa B padła w 1987 i konkurencja w Pikes Peak mocno na tym zyskała. Röhrl siedział za kierownicą przerabianej Sport Quattro S1 z ekstremalnym ospojlerowaniem i turbem, z którym lekkim chujem przekraczało 1000 koni dopierdolenia. To właśnie czymś takim wyjechał i przy pierwszym podejściu od razu wszystkich zerzarł.

Audi nie ścigało się w WRC nawet 5 lat ale impakt czuć do dziś. 4 tytuły mistrza konstruktorów, Sport Quattro i ostateczne wersje S1, które do tej pory pozostają najmocniejszymi pojazdami rajdowymi. Rozwiązania z tych pojazdów stosowano w seriach GT, Touring, Trans-Am, DTM i BTCC (w 3 ostatnich Audi wygrywało tytuły mistrzowskie). Audi pewnie nigdy by się do tego nie przyznało, ale Quattro to był zwykły drogowy pojazd – tak zajebisty, że mógł się ścigać w WRC bez większych zmian dzięki przeniesieniu napędu oraz mocnej jednostce. Peugeot 205 T16, czy Lancia Delta S4 były zbudowane od podstaw do GrB – tu historia była inna. S1 było jakby próbą wyciśnięcia z platformy więcej niż się da. Audi było tego świadome i miało w tajemnicy opracowany ‚silhouette car’ z silnikiem centralnie. Jak się „góra” o tym dowiedziała, to od razu to wypierdoliła, bo użycie czegoś takiego oznaczałoby przyznanie się do porażki – że drogowe Quattro się nie nadaje a to nie mogło mieć miejsca. Właśnie to mogło być powodem wyjebania Gumperta z pozycji szefa działu sportowego. Audi zarzucało potem konkurencji nieuczciwą walkę – nie w zgodzie z duchem rywalizacji, gdyż zamiast ścigać się tym co mają, konstruowali maszyny do rajdów z wyglądu tylko przypominające samochody.

ZDJĘCIA: favcars.com ARTYKUŁ: rallygroupbshrine.org WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk