2008 – Volvo B7R AlfaBusz Rally

No możnaby rzec… autobus. Volvo, jak Volvo. Platforma B7R była w produkcji od 1997 roku do całkiem niedawna, bo 2019 – i stanowiła nawet lekką, jak na ten typ pojazdu, bazę dla różnego rodzaju transportu. Zwykle przewozi pasażerów na długim dystansie między miastami i nie jest niczym wybitnym. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jest dosyć solidną konstrukcją, to prawda. Powstawała w wielu wersjach, w tym niskopodłogowych, i służyła w wielu krajach – takie Volva były bardzo popularne w Indiach.

B7R były również składane w wielu miejscach. Pełne pojazdy powstawały m.in. w Szwecji, w Chinach, czy na Węgrzech. Za napęd służył turbodiesel Volvo, który w wersji D7E potrafił robić do 290 koni mocy. Silnik umiejscowiony był z tyłu i dostarczał power za pomocą 6-biegowej przekładni ZF z retarderem. Koła busa wyposażone były w hamulce tarczowe… i tak jak mówiłem: to była całkiem solidna platforma a waga pojazdu przemawiała na jego korzyść.

Dlatego paru z naszych węgierskich braci wpadło na znamienity pomysł, aby użyć tego do rajdu przez sporą część Afryki – no bo co stoi na przeszkodzie?! Takie Volvo stanowi do tego idealną przecież bazę, prawda? Węgrzy nie widzieli w tym problemu, bo z Budapesztu wyruszał wyścig określany czasem “Małym Dakarem”. Rajd Paryż – Dakar jest dużym wydarzeniem. Jest to event prowadzący – z pewnymi wyjątkami – przez ogromny kawał Afryki. Uczestnicy w morderczych warunkach walczą z czasem, i tylko najlepszym udaje się dojechać do mety wyścigu. Dakar jest jednak bardzo ekskluzywnym rajdem. Udział biorą tam zawodowcy i w grę wchodzą ogromne pieniądze, sponsoring, reklamy, transmisje. Nic dziwnego – to duży punkt w kalendarzu i jest to niebezpieczny sport. Na pewno nie dla amatorów.

“Mały Dakar” stanowi pewną alternatywę. Pierwsza edycja miała miejsce w 2005 roku. Start ma miejsce w Budapeszcie, i uczestnicy pokonują wiele etapów, których ostatni ma miejsce w stolicy Mali – Bamako. Obowiązują dwie zasady: brać udział może każdy i jechać można wszystkim. Dlatego w edycji z 2008 roku na starcie można było spotkać takie cuda jak Polski Fiat 126p – a jak! – Wartburga, Velorex, czy lodziarnię! Serio. Było też parę autobusów… Nic dziwnego – nawet na Dakarze są autobusy. Przeworzą dziennikarzy, kamery i sprzęt… Ale Volvo B7R było jedynym, który walczył o punkty!

Auto do zawodów, to 12-metrowy autobus wyciągnięty z floty busów międzymiastowych przewożących pasażerów z Budapesztu. Nie dedykowana maszyna do motorsportu, ale autentyczny autokar używany do transportu. Brał udział w pustynnych zmaganiach jako jedyny pojazd tego typu. Można powiedzieć, że “był klasą sam dla siebie”. Na starcie spotkało się 150 ekip – w autach 4×4, w ciężarówkach, na motocyklach… ale czegoś takiego, to świat do tej pory nie widział. I do tego zabrał na imprezę 18 pasażerów XD Za kierownicą zasiadali kierowcy liniowych busów miejskich, a na ich pojeździe widniały reklamy transportu zbiorowego.

Ich pojazd, to praktycznie ten sam model, którego używają na codzień przeworząc ludzi po mieście – w drobnym tylko stopniu dostosowany do wydarzenia. Tak, aby mógł sobie poradzić na najtrudniejszych odcinkach trasy – prześwit zwiększono do 65 cm na terenowym ogumieniu, a samo podwozie wzmocniono, bo mogłoby nie wytrzymać obciążenia. Na pokład trzeba było zabrać masę sprzętu, narzędzi, paliwa i wody – samych pasażerów, jak i narzędzi do nawigacji, wszelkiego rodzaju radia i apteczki. Napęd na tył mógł być problemem, ten egzemplarz więc był w stanie zaangażować wszystkie koła dzięki zmiennemu 4WD, a z przodu jak i z tyłu – zamontowano wyciągarki. Na wypadek zagrzebania się w piachu, busa wyposażono w gumowe maty i kotwice. Silnikowi zapewniono lepszy dopływ powietrza z dodatkowego wlotu. W upale pustyni mogło to robić różnicę – temperatura potrafi sięgać 50 stopni. W busie były miejsca do spania dla kilku osób – reszta musiała zadowolić się namiotami. Wśród pasażerów znajdowali się dziennikarze RTLu i Eurosportu, ale nie był to wóz transmisyjny. Normalnie brał udział w zawodach.

Rajd Budapeszt – Bamako stał w 2008 roku pod znakiem zapytania. Dakar na przykład – został odwołany ze strachu przed atakiem terrorystycznym. To olbrzymie widowisko obserwowane przez cały świat, ale Bamako nie jest dużo mniej niebezpieczne. Trasa rajdu przebiega przez góry Atlas w Maroku. Prowadzi przez kawał Sahary oraz wzdłuż wybrzeża Mauretanii. Uczestnicy ścigają się w wyschniętych korytach rzek w Mali, aż dotrą do mety w Bamako, gdzie znajduje się stolica tego kraju. Nie raz i nie dwa przebieg wyścigu został zmieniany z uwagi na groźby porwań przez afrykańskich inżynierów i lekarzy. Kierowcy zasypiali za kierownicą i rozbijali się o drzewa. W 2022 uczestnik drużyny gospodarzy wykurwił na zawał na samej ceremonii ukoronowania zwycięzców. To była – nawiasem mówiąc – edycja wyścigu, w której udział brał Polak – Julian Obricki. Miał 70 lat i był najstarszym zawodnikiem w historii tego formatu.

Uczestnicy nie ścigali się z czasem. Walka toczyła się o punkty – a te, były przyznawane za kończenie etapów i wyzwań. Zaznaczyć trzeba przy tym, że jeden nieukończony etap nie przekreśla nas z wyścigu. Po prostu trzeba się pogodzić z utratą punktów, i jechać walczyć o następne. Tu też trzeba zaznaczyć, że o metę wyścigu walczą kierowcy a nie pojazdy. Jeśli twój wehikuł odmówi posłuszeństwa na środku pustyni, to ktoś inny może cię odnaleźć, zabrać na pokład, i z nim możesz dojechać do końca. Auto zostaje wtedy porzucone, ale kierowca się nie poddaje i dalej bierze udział w wyścigu.

Budapeszt – Bamako jest charytatywną inicjatywą. Uczestnicy zbierają fundusze na sprzęt leczniczy i edukację dla afrykańskich miast i wiosek. Coś takiego jak WOŚP u nas. Od samego początku miał być czymś pozytywnym i pojebanym. Fanom motorsportu pozwalał wcielić się w uczestnika Dakaru – mimo braku doświadczenia, mimo braku finansowania. Niewielkim kosztem poczuć ten dreszczyk emocji i pustynnego klimatu afrykańskich bezdroży. Nawigowania przez 9000 km otwartej trasy, bez żadnej pomocy z zewnątrz. Nikt nigdy nie pomyślałby o autokarze, jako o aucie sportowym, ale znając kontekst sytuacji – bus Volvo doskonale obrazuje czym B2B jest, i perfekcyjnie wpasowuje się w ramy tego sportu.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: wheelsage.org | wikipedia.org | volvogroup.com | busnumber7.com | YT: Motorter

1983 – Porsche B32

Wiecie jakie było najdroższe Porsche w katalogu w roku 1984? To wam powiem… W pierwszej połowie lat ‘80-tych powstało jedno z najbardziej pokręconych projektów rajdowych i Porsche ponosi pełną za to odpowiedzialność – a konkretnie, ówcześnie u sterów, Peter Schutz. Niewielu – nawet fanów marki – zna ten model, bo nie był on eksponowany. Powstał jako pojazd serwisowy do rajdu Paryż-Dakar, i miał w zamyśle równać tempa do 959 – bestii motorsportu, B-grupowej maszyny, rajdowego supersamochodu… Kurwa, ogórek – wyobrażacie sobie to?

Można zadać sobie pytanie: “czym kieruje się człowiek, który upycha silnik z 911 do furgonu?” Zadajmy więc to pytanie… Porsche pracowało na bazie Volkswagena T3 i ten pomysł nie wyszedł tak znikąd. To nie był projekt badawczy, testowy prototyp ani nic w tym stylu. Była to “współpraca” między Porsche a Volkswagenem – z konieczności, i to po stronie Porsche właśnie! Niemcy mieli flotę Transporterów do celu serwisowania aut w “Dakarze”… z tym, że one… no zdychały w pogoni za rajdowymi 911-stkami. A auta przecież nie mogły czekać na serwis – pierwszą myślą więc był swap do silnika z 914. Aby pojazd sprostał zadaniu, Niemcy wsadzili doń 4-cylindrowy motor Volkswagena (tu może przypomnę: model 914 z 4 cylindrami to był VW 914, a z 6 cylindrowym silnikiem, to już Porsche 914). Miało to swoje efekty, ale Porsche pracowało wtedy nad rozwojem nowego 959 – a to był już konkret – no i nie chcę was okłamywać… Trzeba było podjąć bardziej radykalne kroki. Zwykły swap silnika nie wystarczył.

Do Afryki wyjechała wersja z 200-konnym sercem wariantu SC i robiła robotę… i wtedy klient – nie uprzedzony, że “to tak można” – też chciał takie cuda. Mówisz i masz: już było dobrze, ale serce z Carrery oferowało lepszy moment obrotowy – i tak pod maskę trafia boxer 3.2 litra z Carrery, od czego pochodzi nazwa B32. 3.2-litra boxer z Carrery! 230 koni mechanicznych bez VAT. To było więcej jak dwa razy więcej niż w najbardziej mocarnych “Ogórkach”. 9.2 sekundy do setki Transporterem T3 – tak twierdzi Porsche. Prawda jest taka, że auto przekracza pierwsze 100 km/h już w 8 sekund. Producent kłamie? I tak, i nie. Niemcy podają wartość przyspieszenia, które Volkswagen osiągnie ZAWSZE – W KAŻDYCH WARUNKACH I Z KAŻDYM OBCIĄŻENIEM. 9.2s do setki, niezależnie ilu pasażerów masz na pokładzie i czy wieziesz jakieś części zapasowe do innych pojazdów (zgodnie z przeznaczeniem). Jednakże… gdy B32 jedzie bez obciążenia – z samym tylko kierowcą – jest w stanie zaprezentować osiągi rzędu 8 sekund, jeśli chodzi o przyspieszenie. Analogicznie: Porsche zarzeka się, że ich auto pojedzie 185 km/h – z tych samych powodów – ale wiele źródeł jest zdania, że 220 nie jest problemem. To już można rozpierdalać M3-ki na autostradzie w ten sposób. Van, który przecież aerodynamiką nie grzeszył, mógł wyprzedzać i Audice, i Mercedesy z tamtych lat.

Zmian wymagało oczywiście więcej komponentów. Volkswagen dostał obręcze Fuchsa i duże hamulce z 911-stki/944S Coupe. Dodano również szperę, grubsze stabilizatory, wzmocniono wał napędowy i poprawiono zawieszenie sprężynami z 911. Kierownica pochodziła wprost z Carrery a skrzynia biegów – podobno z wariantu SC, na którym przecież do tamtego momentu bazował projekt rajdowy Porsche. Poprawiono przepływ powietrza dodając odpowiednie wloty. W warsztatach Porsche padały nawet takie pomysły, żeby do VW dostosować systemy z 959. Fajnie sobie o tym porozmawiać w teorii, ale wtedy chyba nikt w księgowości nie mógłby przewidzieć kosztów takiego przedsięwzięcia. Już w tamtym momencie Carrera nie była warta nawet 70% ceny tego busa. B32 kosztowało więcej jak dwie gołe 911-stki.

Platforma B32 była wszechstronna i niezawodna – a w środku oczywiście wszystkie wygody. Dostępna była klimatyzacja, skórzana tapicerka i wygodne fotele. Porsche dokonywało zmian na wariancie Carat Volkswagena, czyli już bazowo najbogatszej wersji Transportera. I tak – jest to pełnoprawne Porsche. Marka zakupiła te pojazdy od Volkswagena, wymieniła elektronikę na własną i nabiła własne numery VIN dorzucając całą masę papierologii, nie ma tu więc mowy o przebierańcach.

Niestety – bus od Niemców nigdy nie trafił do masowej produkcji. Powstało zaledwie 15 sztuk – licząc razem z prototypami – i 9 z nich trafiło do jednego, konkretnego dealera, który finalnie oferował je tylko wybranym klientom i to “pod stołem”. Nie mniej jednak – były one w sprzedaży i autentycznie można je było dostać! Jeden egzemplarz trafił do ówczesnego CEO marki Porsche. Jednym – ponoć – dzieci do szkoły woziła żona Ferdinanda “Butzi” Porsche. Główny inżynier również podobno miał takie auto. Produkcja na szerszą skalę nie wchodziła jednak w grę, bo B32 było zbyt drogie w produkcji, nieopłacalne w zakupie, utrzymaniu i naprawie. Kosztowało więcej niż samo 911. Wersja limitowana – typowo kolekcjonerski egzemplarz, jeden z niewielu. Na chuju można policzyć dostawczaki warte uwagi bogatych koneserów motoryzacji. Są jednak entuzjaści, którzy mniejszym kosztem robią swapy silników z 911-stek do Volkswagenów. W ten sposób pamięć o nim nie umiera, ale oryginału nic nie przebije. Były koncepcyjne przymiarki do furgonetek – na bazie Volkswagena – z tylnym napędem, albo Transportera Syncro 4×4… ale TO, to już zupełny odlot.

Krzysztof Wilk
Na podstawie: carthrottle.com | autokult.pl | autoevolution.com | carscoops.com | tuningblog.eu | youngtimerwarsaw.com | hagerty.co.uk | topspeed.com | blog.heritagepartscentre.com | thevagfamily.com | fastestlaps.com | drive.com.au | thedrive.com | moto.pl | campervancrazy.wordpress.com | engineswapdepot.com | wikipedia.org