

To auto powstało stricte do motorsportu. W 1996 roku seria DTM zawinęła kierpce, i Mercedes – z AMG – nie mieli gdzie dawać ujścia wspólnym ambicjom. Wtedy FIA poluzowała trochę restrykcje, żeby przyciągnąć do rywalizacji więcej producentów w klasie GT, więc Mercedes – mimo, że szał na supersamochody już się zakończył – postanowił stworzyć właśnie coś takiego, zgodnie z regulaminem World GT. Takie auta mogły rywalizować w Le Mans a zamiast 100 egzemplarzy, jak to było wcześniej, teraz wymagano 25 pojazdów do homologacji. Właściwie to wystarczyła tylko jedna sztuka – a pozostałe 24 można było skończyć “kiedyś tam później”. Tak więc wyczynowy CLK-GTR zadebiutował na torze Hockenheim w 1997 roku – a pierwszy egzemplarz drogowy powstał DWA LATA po tym fakcie. Niemcy do tego momentu już zdążyli wygrać mistrzostwa dwukrotnie – bo ich auto, oczywiście, było najlepsze.



Porsche bazowało na 911 – Mercedes postanowił zacząć projekt od zera. Od pierwszych rysunków do gotowego jeżdżącego auta przeszły zaledwie 4 miesiące. Technologicznie – może mało nowatorski – ale to był w praktyce torowy bolid. Typowe dla wyczynowych konstrukcji podwozie z włókien węglowych produkcji uznanej w motorsporcie marki Lola. Przód zawieszenia był przymocowany bezpośrednio do podwozia a tył, na wzór Ferrari F50, leżał na osłonie skrzyni biegów, która biegła dalej przez ramę pomocniczą z lekkich stopów. Takie coś było lekkie, a i solidne. Z motorsportu wywodzi się również sam układ zawieszenia na podwójnych wahaczach, ze sprężynami śrubowymi i amortyzatorem. Dodatkowe wloty powietrza zapewniały chłodzenie wentylowanych tarcz hamulców. A na koniec: karoseria z włókna węglowego ze zoptymalizowaną do użytku torowego aerodynamiką.



Samo V12 nie było niczym wielce zmyślnym. Motor pochodził z modelu S-Klasse – 6-litrów po modyfikacjach AMG. Kute tłoki, zwiększone zawory (4 na cylinder), korbowód z tytanu… takie tam. 612 koni takie coś robiło. Niemcy po cichu kupili egzemplarz McLarena F1 GTR dla testów, i dokonywali na nim naprawdę srogich modyfikacji w celach rozwoju CLK-GTRa. W gruncie rzeczy, to właśnie McLaren był pierwszym prototypem Mercedesa. Zmieniali w nim aero – wymieniali całe panele nadwozia i próbowali różnych wariantów ich V12-stki. Wersje drogowe ostatecznie dostępne były z V12 o pojemności 6.1-litra, potem dwa rodzaje 6.9, i w końcu znane z Pagani Zondy 7.1-litra o mocy grubo ponad 700 koni mechanicznych w wariancie SuperSport.



Rozwój auta dla ludu, to już inna historia. HWA mogło walić w chuja i postawić na koła jedną sztukę do mistrzostw – ale żeby dało się tym jeździć normalnie po drogach publicznych i się nie zabić… ło, to synek – to trzeba usiąść i na spokojnie. Przez długi okres rozwoju doszło do wielu zmian. Są plusy dodatnie i plusy ujemne. Moc wzrosła do rzeczonych 600 koni (bo obiecane było 560), ale okupiono to 1470kg masy całkowitej. Zamiast tradycyjnej dźwigni zmiany biegów w tunelu środkowym, te zmieniało się za pomocą łopatek przy kierownicy. Aero ustawione na maksymalny docisk mocno upośledzało osiągi na prostej. Prędkość maksymalna wynosiła 199mph. Dobrze, ale bez szału… żeby nie szukać daleko – tacy Anglicy na przykład – to sprzedawali plomby na mordę w tym temacie każdemu kto się napatoczył. No dosłownie nikt nie miał podejścia. McLaren wyznaczał nowy standard – z kagańcem robił 231mph a po zdjęciu blokady dawał radę i 240. Z taką nadwagą Mercedes dostawał w dupę również podczas przyspieszenia, które wynosiło 3.8s do setki. Ale na łukach? W zakrętach to Niemcy dominowali. Podwozie Mercedesa było odporne na jakiekolwiek naprężenia, auto bardzo komunikatywne a reakcja na ruch kierownicą – natychmiastowa. Sporo trakcji zapewniały szerokie opony, a do tego jeszcze docisk z tylnego spojlera i wlotu na masce. Tu Mercedes robił robotę jak nikt inny – ale wymagał umiejętności za kierownicą.



Wyścigowe sprzęgło miało bardzo krótki skok i potrzeba było nie lada precyzji aby nim operować. W środku zero wygłuszenia a dźwięk V12, które miałeś… no bezpośrednio za głową, wdzierał się w bębenki niczym PiSowcy do zarządów spółek skarbu państwa. Do tego wszystko – silnik, skrzynia biegów, zawieszenie – wszystko stało na wspólnej ramie pomocniczej, więc wibracje w kabinie były niemożebne jak w ruskim Kamazie. A samo wnętrze? Nosiło cechy wspólne z CLK z produkcji seryjnej. W środku znalazła się klimatyzacja i elektryczne lusterka. Kierownica i zestaw audio wprost z popularnych modeli Mercedesa… ale natury auta nie oszukasz. Kierowca nie miał łatwego życia siedząc w takim bolidzie. Nie miał ani wygody, ani luksusu – i to w samochodzie za parę dużych baniek. Mercedesie!



Właściwości jezdne również dalece odbiegały od komfortu. Inżynierowie AMG starali się o jak najłagodniejsze ustawienie zawieszenia, a i tak nie nadaje się to do jazdy po drogach publicznych – nawet mimo faktu, że CLK GTR został wyposażony w masę systemów podtrzymywania życia jak ABS, kontrola trakcji, czy wspomaganie kierownicy. To właśnie to, swoją drogą, było główną przyczyną opóźnień w produkcji i przybraniu na wadze dobrych 500 kilogramów względem wersji wyścigowej. Rozumiecie to? To duże uproszczenie, ale jedna trzecia wagi tego pojazdu, to systemy bezpieczeństwa.



Mercedes był arcydrogi… nawet w porównaniu do innych aut w tym segmencie – pobił rekord Guinnessa i kosztował tyle co dwa McLareny F1. HWA była specjalną sekcją wewnątrz AMG i to oni przygotowali 20 egzemplarzy w dwa lata. I zanim zaczną się pytania o to, czy panowie z AMG się nie bali, że ktoś się dowie, że nie spełnili wymogów homologacji – no właśnie się dowiedzieliście, i co? To były takie czasy, że poza samym McLarenem, to chyba każdy w dupie miał te ustalenia i robili, co chcieli. Porsche chyba jako pierwsze przycięło w chuja ze swoim GT1, które oparte było o technologię 993, a potem 996 istniejących wersji modelu 911. FIA nie miała nad nimi żadnej władzy – a skoro już ich nagrodziła dwoma tytułami, to nie mogła ich cofnąć za lata poprzednie. A poza tym, HWA fizycznie miała dodatkowe platformy, z których po latach wykonano 6 sztuk wersji roadster.



Mercedes miał dwóch głównych rywali w sporcie: Porsche pod postacią 911 GT1 oraz McLarena F1 w barwach BMW Motorsport – ale ostateczna walka o zwycięstwo toczyła się między Mercedesem a McLarenem. Podczas inauguracji na torze Hockenheim oba Merce musiały się wycofać – to wina pospieszonego procesu rozwoju pojazdu. Oba egzemplarze wtedy zawiodły. Jeden odpadł już na 5-tym okrążeniu z powodu usterki zestawu hamulców, a drugi – również z problemami – ukończył na dalekiej pozycji. No cóż, zdarza się. Chociaż nadzieje były wielkie, bo Mercedesy miały pole position i najlepszy czas okrążenia w tym wyścigu. W kolejnych rundach kierowcy GTRów już stale stwarzali zagrożenie. Mercedes oba eventy kończy w pierwszej dziesiątce – Silverstone na drugim stopniu podium – mniej niż sekundę za McLarenem. Co ciekawe – Niemcy odpuścili sobie tamtą edycję Le Mans aby skupić się na rozwoju obiecującego projektu.



Ten dodatkowy czas na pracę oczywiście przyniósł żniwo w postaci dominacji tak na torze Nurburgring, jak i Zeltweg, Suzuka oraz Donington. Wszystkie te eventy skończyły się zarówno pierwszym, jak i drugim miejscem dla kierowców CLK-GTRów. Pozostałe cztery rundy to dalsze pasmo sukcesów: 2 razy drugie miejsce (Mugello i Spa w środku sezonu) i dwa razy triumf na koniec (ostatnie rundy: Sebring i Laguna Seca). Od początku sezonu, na 30 wszystkich startów modelu CLK GTR, Mercedes przedwcześnie kończył tylko 4 razy… 3 z nich w wyniku wypadku – to pokazuje jak bardzo można było polegać na tym modelu. Jak świetna to była platforma do wyścigów. Bernd Schneider został mistrzem… a jego auto nie miało nawet homologacji.



FIA wymagało, aby do końca sezonu przedstawić drogową wersję… więc Mercedes to zrobił. Pokazali światu jeden jedyny egzemplarz na podstawie auta do wyścigów. Z grubsza różnił się od niego tylko zintegrowanym tylnym spojlerem oraz V12 o mocy 612 koni. Oczywiście nie trafił do sprzedaży, bo tego papier FIA już nie wymagał – wszystkie drogowe warianty zostały w rękach Mercedesa aż do końca 1998 roku. Wtedy w ogóle zaczęto produkcję pozostałych 20 sztuk na sprzedaż. 1.5M dolarów takie coś kosztowało – najdroższy samochód w swoim czasie. W tym czasie rozpoczęto przygotowania do sezonu ‘98 i czoła stawiło im już tylko Porsche. BMW skupiło się na Le Mans, więc McLareny już nie wyjechały na tor, a taki np. Bitter ze swoim GT1 – nie ukończył nawet jednego startu.



Porsche miało poważny niedowład względem Mercedesa i CLK-GTR przez pierwsze dwie rundy sezonu jechał jak po swoje. To był jednak koniec dla Teamu AMG – pałeczkę przejął Persson Motorsport. Ich GTRy musiały się jednak mierzyć z nowym przeciwnikiem… ale nie uprzedzajmy faktów. AMG zamiast kontynuować program FIA GT – postanowili przygotować pojazd do Le Mans. Wariant CLK-LM miał 5-litrowe V8 – duuuużo lżejsze to niż V12. Było też prostsze w budowie i bardziej niezawodne, a wyposażone w większe ograniczniki dolotu – generowało podobne 600 koni mocy. Do tego miało lepszą aerodynamikę dzięki obniżonej masce, jak i linii dachu. Nie pomogło to nic, bo oba te “ulepszone” silniki zesrały się w parę godzin po starcie a cały event trafił w ręce… kierowcy dokładnie tego Porsche GT1, które dostało wpierdy od Mercedesa w dwóch pierwszych rundach FIA GT Championship.



Po tych perypetiach AMG wróciło na tory FIA GT. Wszystkie eventy trafiły do nich i nawet Persson Motorsport musiał uznać ich wyższość – ale to prywaciarze, więc to nieuczciwe ich porównywać 1:1. Niemcy wygrali wtedy wszystko – dosłownie każdy jeden wyścig. Mercedes zdobył 146 punktów, kiedy drugie w tabeli Porsche – jedyny poważny rywal – miało ich zaledwie 49. CLK-GTR nie miał realnej konkurencji, więc FIA po prostu zamknęła temat. Zakazano tego typu pojazdów z rokiem 1999-tym i AMG – w myśl zasady, że raz w dupę to nie pedał – skupilło swoje siły przerobowe na konstrukcję nowego auta do Le Mans. Mercedesa CLR – takiego, którego już nie wiązały żadne limity homologacji. Takiego, który pozamiatałby od razu. Nie pozamiatał – to znaczy pozamiatał… kilka drzew rosnących wokół toru. Drugą sztukę wycofano, gdy wozy transmisyjne uwieczniły katastrofę pierwszego pojazdu. Oj, nieszczęśliwe te Mercedesy na torze de la Sarthe… Tak to CLK-GTR – jeden z najbardziej imponujących supersamochodów – zdominował całe mistrzostwa przez dwa lata z rzędu, a zapamiętany został z dwóch klęsk we Francji. Niemiecka architektura pojazdów w swej szczytowej formie. Auto, które swoją supremacją zdruzgotało format wyścigów, w których uczestniczyło.



Krzysztof Wilk
Na podstawie: mercedes-benz.com | wheelsage.org | autozine.org | ultimatecarpage.com | bonhams.com | girardo.com | supercars.net | hotcars.com | goodwood.com | rmsothebys.com | topgear.com | wikipedia.org | romansinternational | motor1.com | motorbiscuit.com | gaukmotors.co.uk | dkeng.co.uk | autoevolution.com | motorauthority.com |






































































































































































