1979 – BMW M1 E26 Procar

Numbers built: 54
Configuration: M88/1 Straight 6 DOHC 24V
Location: Mid, longitudinal
Displacement: 3.453 l (210.7)
Aspiration: N/A (Bosch/Kugelfischer Fuel Injection)
Power: 470 bhp
Gearbox: 5-speed manual
Drive: RWD
Weight: 1020 kg
Top Speed: 310 km/h (193 mph)
0-100: 4.4s

Auta, które służyły do homologacji swych wyczynowych wersji, zwykle okazywały się epicko świetne i przechodziły do historii jako najlepsze cywilne pojazdy swych czasów – przykład na załączonym obrazku. M1 pokazano na Paris Motorshow w 1978 roku jako asa, jakiego BMW miało w rękawie specjalnie do walki w zawodach Gran Tourismo. Aby rywalizować w Grupie 5 potrzeba było 400 drogowych odpowiedników takich M-ek. Może powiedzieć, że M1 to homologowany na drogi publiczne wyczynowy bolid, to byłoby nadużycie ale… no ale. Ale zapierdalał jak bolid! Po 40 latach od premiery dalej jest uważany za jeden z najbardziej legendarnych modeli BMW w historii ale nie od razu było gładko…

M1 było w gruncie rzeczy dziełem Jochena Neerpascha i działu BMW Motorsport. W 1976 Neerpasch chciał wymienić ZAJEBIŚCIE udaną, ale już starą 3.0 CSL – i chciał nowe auto zrobić od zera. Marzył mu się tytuł Mistrza Świata Konstruktorów w Grupie 5 – a zasady mówiły, że tam potrzeba auta, które już jeździ w liczbie minimum 400 egzemplarzy – a poza tym, to były mało rygorystyczne pod względem dokonywania w nich modyfikacji. Jako, że Neerpascha nie ograniczały żadne istniejące już projekty, to miał duże pole do popisu. Powiedział, że jego auto ma mieć silnik centralnie i ma to być 3-litrowe V10. Taki – dwumiejscowy pojazd miał być bardzo groźny na torze i miał posadzić markę BMW przy jednym stole z elitarną grupą konstruującą supersamochody.

Z tym, że Neerpasch nie miał doświadczenia w projektowaniu i budowie aut z silnikiem centralnie – poprosił więc o pomoc. A kogo? A Giorgietto Giugiaro! Italdesign Giugiaro zajęło się designem karoserii a budową – Lamborghini. Paul Bracq w 1972 nakreślił projekt BMW Turbo Concept i te znajome linie Giugiaro po mistrzowsku zebrał do kupy. Na widok M1 ludziskom popuszczali zawory – BMW wygląda nowocześnie nawet dziś. Odpowiedzcie sobie co się ładniej zestarzało – BMW M1, czy Lamborghini Countach?

Italdesign nałożył karoserię z włókna szklanego na najnowocześniejszą ramę rurową. Niezależne zawieszenie i wentylowane tarcze, to była najnowsza moda tamtych czasów. Niestety V10 było zbyt skomplikowane i do tego drogie a żeby to wykonać – o synek, to trzeba na spokojnie – więc wyjebano to do kosza a zamiast – użyto znajomo wyglądającej rzędowej szóstki. Tak – tej z wyczynowych 3.0 CSL. W cywilnej konfiguracji taki silnik robił 277 koni, do tego auto miało 5-biegową skrzynię i taki, 24 zaworowy silnik umieszczono za siedzeniami.

W Paryżu BMW zrobiło furorę. Dziennikarze sprzedawali swoje żony i córki aby móc wsiąść za kierownicę pierwszego supersamochodu ze znaczkiem BMW. Czekali by tak do usranej śmierci, bo powstały 4 sztuki i Lamborghini bankructwo zajrzało do dupy. M1 tak jakby straciło priorytet. Ale wtedy stary poczciwy człowiek, G Giugiaro – cały na biało – puścił smsa do BMW (true story), że on to ogarnie. BMW odpisało mu na fejsie (true story), że jak da radę, to oczywiście. No i oczywiście dał radę! BMW zanim trafiły do klientów, szły przez malutką fabrykę w Turynie, potem do Stuttgartu, gdzie przykręcano mechanikę do karoserii a potem do Monachium, gdzie klient mógł zobaczyć jak to gówno się do niczego nie nadaje. Dobra – żart, ale nie do końca. Często zdarzały się wpadki natury… słabej kontroli jakości. Można się tego spodziewać, jak auto podróżuje przez pół Europy zanim trafi wogóle do salonu. W Munichu te sprawy załatwiano, żeby już było git.

Produkcja już trwała, ale przez te obsuwy klienci się porozmyślali – a trzeba było puścić 400 egzemplarzy. Neerpasch powiedział, żeby przestać o tym myśleć i zacząć przygotowywać mordercę na tor na sezon ’79. Sam wymyślił świetną formułę wyścigów, którą doiłby do czasu, aż auto dostanie papier do Gr5. Tą formułą było… /werble/ PROCAR. Były to takie wyścigi autami jednej marki odbywające się przed zawodami Formuły 1. Startowali prywatni kierowcy, jak i 6 aut zarezerwowanych dla 6 najlepszych z sesji kwalifikacyjnej danego eventu F1. Kierowcy chętnie brali udział w tych zawodach – tylko ci od Ferrari i Renaulta zaczęli coś tam miauczeć.

Dzięki serii Procar kibice mogli ujrzeć rywalizację swoich ulubionych kierowców ponownie podczas jednego weekendu. Wyścigi – śmiało można powiedzieć – urywały dupę. Często oglądało się to przyjemniej niż jakieś kurwa F1. Niki Lauda został mistrzem w 1979 a po nim Nelson Piquet w ’80. Potem serię zakończono – najpewniej ze względów politycznych. Wtedy już auto dostało homologację i odnosiło sukcesy. Niestety (dla BMW) świat przywitał Porsche model 935 K3, a ten przyszedł i nakopał im do dupy. Do 935 nic nie miało podejścia. Największym sukcesem BMW było chyba Mistrzostwo IMSA GTO w 1981.

W końcu, wspólnymi siłami, powstało 457 sztuk wszystkich konfiguracji M1. Jeśli chodzi o pieniędze – to była porażka. Sukcesy sportowe też nie powalały, zwłaszcza jeśli mamy z tyłu głowy, że to BMW. Gdyby Neerpasch nie wpadł na pomysł Mistrzostw M1 Procar, to chyba by go wyjebali… Oj tam, oj tam. Oczywiście przesadzam – M1 to zajebista maszyna i ciężko stwierdzić czy lepiej jeździ, czy lepiej wygląda. I w gruncie rzeczy – tylko to się liczy. Przecież nawet dziś nie buduje się Bugatti, żeby na nim zarobić, tylko dlatego, że się kurwa potrafi!

ZDJĘCIA: ultimatecarpage.com | wheelsage.org
ARTYKUŁ: ultimatecarpage.com
WERSJA POLSKA: Krzysztof Wilk

Dodaj komentarz